2053
Długo czekać nie było mi trzeba. Już o poranku Szef poinformował cały świat, iż pragnie się ze mną spotkać. Przyjęłam to chłodno i nadal stosowałam uporczywe unikanie. Zechce to wezwie, a dopóki nie wezwie, to się nie pcham. Niestety - zechciał. Wkroczyłam do jego gabinetu z otwartym mentalnym zamrażalnikiem. Powiało Arktyką, ą, ę, kultura, żadnych zbędnych ruchów, się nie rozsiadam. W ułamku sekundy wypruł zza biurka, żebym nie fatygowała się dotykaniem klamki, a także celem uściskiwania prawicy. Niespecjalnie się do tego przyłożyłam, przechodząc natychmiast do rzeczy - żadnych pogaduszek i spychania w niepamięć, merytoryka, panie, merytoryka, ą, ę, kultura jak na brytyjskim dworze. Rozpoczęliśmy uzgadnianie spraw służbowych, ale nie wytrzymał. Zerwał się od biurka i… - Mam taką prośbę. Może zechciałabyś mówić mi po imieniu? W środku eksplodowała mi supernowa dzikiego chichotu, ale ą, ę, kultura, żadnego zbędnego wydatkowania energii. Wizyta u angielskiej królowej. Uśmiechnęłam s...