2408

Jak wychodziłam za mąż – nieporadnik


Tak jakoś w połowie grudnia  zorientowaliśmy się, że – o, Boże! – jeszcze trochę pociągniemy i staniemy się pełnoletni w tym wzgardzonym przez społeczeństwo związku. Ponieważ Prezes kupił mi jakieś sto lat wcześniej złoty pierścionek z brylantem (nie noszę – nie znaczy, że nie mam, prześmiewcy!), wygrzebałam się spod zwierza i oświadczyłam:
- To dobra, weźmy ten ślub.
No co?! Nikt mi nie będzie paluchem wytykał nieprzemyślanych decyzji!

Świeżo nabytą wiedzą o losach przyszłych podzieliliśmy się z Potomstwem.
- Jezus Maria – skomentowało. – Wy tak na poważnie?
Zachichotaliśmy złowrogo. Termin był oczywisty: przez blisko 17 lat udało nam się w końcu zapamietać, kiedy mamy rocznicę. Postanowiliśmy więc nie wprowadzać zamieszania. Kumacie... spójność. Przy czym muszę przyznać, że kamienie spadające z hukiem z czterech serc naszych zawiadomionych o radosnym wydarzeniu rodziców zrekompensowały nam lekceważące podejście progenitury.

Na zaistniałą wiekopomną okoliczność udaliśmy się do Urzędu Stanu Cywilnego. W grudniu. Że chcemy termin w sierpniu. W Imielinie. Oni tu chyba nigdy nawet jednego ślubu nie udzielili*, więc panika i histeria. Przewidując podobne zachowania, by nie wzniecać, wypchłam Prezesa naprzód, żeby mówił. Chce się żenić? Powiedział 16 lat wcześniej i nie odwołał? To niech teraz ponosi konsekwencje! Następnym razem przemyśli nim usta otworzy!

Jako że mieliśmy mnóstwo czasu, zajęliśmy się organizacją dość leniwie, to znaczy: ja zajęłam się organizacją, a Prezes mówił „Tak, tak“ i wracał do gry. Co daje średnią „bez zbędnego pośpiechu“. Najtrudniej było znaleźć fajne miejsce na imprezę, gdyż wymyśliliśmy sobie, że to ma być blisko domu i w plenerze. Przy czym nie przewidzieliśmy grupy liczniejszej niż ćwiara (wliczając przechodzonych państwa młodych). Kiedy zaczęłam zapadać się w sobie, bo albo w sali, albo za mało gości, albo za daleko, albo śmierdzi z kuchni, albo ogólnie do dupy, zupełnie przypadkiem natrafiłam na knajpkę nad zalewem, więc odłączyłam Prezesa od zasilania i mamiąc wizją posiłku wywiozłam w głuszę. Restauracja, którą znalazłam wyautowała się sama z uwagi na panią kelnerkę, która wkładała niesłychany wysiłek, by nas nie obsłużyć. Po jakimś czasie Prezes stracił cierpliwość oraz zarządził odwrót ze wzgardą, ale – argumentując, że skoro już wyszliśmy z domu, to się chociaż przejdźmy – wywlókł mnie na spacer wgłąb obszaru zalesionego. I niespodzianka: trochę dalej potknęliśmy się o niepozorną knajpkę prawie sezonową. Obejrzawszy taras zawieszony nad samiuśką wodą, wychodzące w fale molo i nieduży parking spojrzeliśmy na siebie wymownie i decyzja zapadła. Zleciliśmy druk zaproszeń, by rozpocząć kolejny skomplikowany etap, czyli odzianie Prezesa, broniącego się rękami i nogami przed zakupową eskapadą.




CDN

PS Jeśli ucieszył Cię fakt, że mogę rzucić pracę, bo mam męża (mam męża!), który mnie ubezpieczy i zechcesz dać temu wyraz, podaruj nam w prezencie ślubnym parę groszy. Pieniądze te przekaż bezpośrednio na rachunek Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu** (BZ WBK, oddział Przemyśl - 27 1500 1634 1216 3005 4390 0000) z adnotacją „darowizna z okazji ślubu Asi i Roberta“. W imieniu każdego zwierzęcia, do którego wyleczenia się w ten sposób przyczynisz, PIĘKNIE DZIĘKUJEMY.


* Kto czytał notkę poświęconą „Kurierowi“ – imielińskiej gazetce samorządowej – zapewne zorientował się, że tutaj do „wspólnoty“ przyjmuje się nie dziecięta narodzone, a wyłącznie ochrzczone. Nie dostrzegam kolejek wijących się do udzielania ślubów cywilnych.
** Tak, to ma wiele wspólnego z Centrum Adopcyjnym Lecznicy "Ada".

Komentarze

  1. No no no! Zaproszenie jak sie patrzy!!!
    Wysle grosza a co!
    A Wam Drodzy Zency zycze wytrwalosci w trwaniu i duzo karmy dla zoladkow:)

    P.S. Tez wyszlam w sierpniu:) Tyle, ze 10. I dawno, dawno temu.

    Pozdrawiam
    AgulaW

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam brylantu! Żądam okazania przy najbliższej okazji (ale nie, nie zawrócę dziś).

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęśliwej podróży do kolejnych jubileuszy ! Gaba

    OdpowiedzUsuń
  4. To ci niespodzianka! DUŻO, DUŻO SZCZĘŚCIA!

    OdpowiedzUsuń
  5. Joanno i Robercie serdeczności przesyłam. Pozdrawiam.Z Przemyśla właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem miszczem słowa:)...ale tak normalnie po ludzku....życzę szczęścia i zrozumienia siebie nawzajem na resztę lat, oraz prosze o jedno..nie zmieniajcie się :). Mówie to ja mężatka z 28 letnim stażem:):):)....a moje Pinie ( szt.2) takze z radości merdają ogonami ( wróć ...to na widok michy :))Alleluja i do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej!
    Sprawa to niesłychana !
    Pani poślubiła Pana !

    Dużo szczęścia i radości !

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje z okazji zalegalizowania waszego niebanalnego związku Drodzy Nowożeńcy:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję gruntownie przemyślanej decyzji i życzę Wam samego najlepszego na dalszej drodze życia :))) całuję mocno!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz