2409
Ciąg dalszy następuje.
Nasz ślub pozostanie zapewne w pamięci kilku osób na długo. Po pierwsze dlatego, że przypadł w chyba najgorętszy dzień ostatniej dziesięciolatki. Zaczynało wyglądać na to, że zarówno uroczystość, jak i impreza okolicznościowa odbędą się w samochodach, których nikt nie chciał opuścić z uwagi na obecną tam klimatyzację. Aż dziw, że się molo nie zarwało pod dzikiem tłumem żądnym najsłabszego podmuchu wiatru. Uściski nie były więc przesadnie wylewne, a i tak wszyscy kleili się do wszystkich, co popewnej dawce alkoholu pewnym czasie przestało jednak przeszkadzać.
Poza tym:
- panna młoda wystąpiła w kiecce za 76 zeta (sic!) zakupionej na Allegro,
- pan młody ożenił się bez krawata,
- nie było rosołu,
- ani tortu,
- ba! WÓDKI NIE BYŁO!!!
- wygłoszono 1 (słownie: jeden) toast... właściwie to sama go wygłosiłam.
Za to:
- goście zintegrowali się w ułamku sekundy, być może z powodu rzeczonego klejenia, a może dlatego, że biegając radośnie wokół stołu przedstawiłam publicznie każdego, wyciągając na światło dzienne wszystkie jego słabości, a to zawsze jednoczy,
- na wszelki wypadek przedstawiłam również państwa młodych - ich słabości były aż nadto widoczne,
- chciałam jeszcze kogoś przedstawić, ale nie znałam słabych stron osób z obsługi,
- barman miał mrożone kufle - w pewnej chwili stał się najpopularniejszą osoba na spotkaniu, niektórzy przekupywali go wręcz z nadzieją, że pozwoli im wejść do zamrażarki,
- drudzy-rodzice, prócz siebie, przywieźli ukulele, które drugi-ojciec otrzymał od państwa młodych z okazji50. nie wypominając których urodzin jakiś miesiąc wcześniej i wykonali w zgrabnym duecie z dostarczonym akompaniamentem pieśń stworzoną ekstra na tę okoliczność,
- wszyscy zgromadzeni byli luźni jak sanki w maju i mieli wyrąbane, więc trudno mi zliczyć, ile razy płakałam ze śmiechu (raz nawet musiałam udać się w celu wypłakania się do łazienki),
- dostarczona muzyka wyrywała z kapci... poprosiłam o zmianę dopiero w chwili, gdy głośniki zaintonowały "Pieski małe dwa",
- nikt nie zaliczył zgonu,
- nie stłuczono nawet jednej szklanki,
- nie mówiąc już o kieliszku,
- pewna grupa (z litości nie będę wymieniać nazwisk) nocą ciemną napchała sobie do torby pożywienia, prosecco, wyłudziła od barmana piwo w pecie, do czego dostała kufel gratis i intonując pieśni biesiadne udała się w ciemność, by imprezować dalej,
- żarcia było po kokardę i - co dziwne - nawet desery nie skonały (w tej temperaturze!).
Podsumowując:
na wniosek poszkodowanych postanowiliśmy powtórzyć tę zabawną imprezę wiele razy, dzięki czemu zebrani będą mogli się zrehabilitować i wygłosić jakieś wiekopomne mowy z okazji naszych licznych, mam nadzieję, rocznic ślubu. Widzimy się za rok w tym samym miejscu. Każdy przywozi wentylator.
A kiedy już udało się nam wrócić do domu, w sypialni czekała na nas niespodzianka w postaci rękodzielnictwa kocio-psich babysitterów.
Co rozczuliło mnie wręcz dogłębnie.
Zasadniczo to impreza była wyjątkowo udana. I nie jest to wyłącznie moje zdanie. Potwierdza się niniejszym teoria, że nie należy się nadymać, ponieważ luźna gumka w majtkach gwarantuje wiele sukcesów.
A teraz kończę, bo wiem doskonale, że od pewnego czasu czekacie tylko na tę pieśń okolicznościową. A brzmiała ona następująco (na melodię ludową):
Hej w Imielinie
tak powiadali
że na Rubinowej Aśkę
za mąż wydali
Bo ta Joaśka
cholera była
niejednego kawalera
śmiechem zabiła
Śmiechem zabiła
i dogadała
a na koniec, a na koniec
tyłek skopała
Chłopcy zza płota
wciąż zaglądali
a na widok, a na widok
Aśki zwiewali
Martwi się Ojciec
rwie włosy Matka
zrozpaczona Zuzia płacze
skuczy czeladka
Wreszcie sią zjawił
piękny i młody
odważniejszy od Bohuna
kawaler młody
Padł na kolana
przed tą dziewoją
będziesz Asiu, będziesz Asiu
ty żoną moją
Będę Cię Asiu
na rękach nosił*
będę sprzątał i gotował
śmieci wynosił
Aśka z wrażenia
prawie zemdlała
to na Ciebie mój Robercie
zawszem czekała
Będę Cię luby
zawsze kochała
będę dniami i nocami
leżąc pachniała**
Tyle zwlekali
tyle czekali
aż się dzisiaj w Imielinie
wreszcie pobrali
Teraz tu mamy
kawałek nieba
psy szczekają koty miauczą
cóż więcej trzeba
My dziś śpiewamy
i się bawimy
w każdym kątku po dzieciątku
z serca życzymy
* Tak, w tym miejscu publika wyła i gwizdała. Panna młoda najgłośniej.
** Tu wyli jeszcze głośniej.
PS Jeśli ucieszył Cię fakt, że mogę rzucić pracę, bo mam męża (mam męża!), który mnie ubezpieczy i zechcesz dać temu wyraz, podaruj nam w prezencie ślubnym parę groszy. Pieniądze te przekaż bezpośrednio na rachunek Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu (BZ WBK, oddział Przemyśl - 27 1500 1634 1216 3005 4390 0000) z adnotacją „darowizna z okazji ślubu Asi i Roberta“. W imieniu każdego zwierzęcia, do którego wyleczenia się w ten sposób przyczynisz, PIĘKNIE DZIĘKUJEMY.
Nasz ślub pozostanie zapewne w pamięci kilku osób na długo. Po pierwsze dlatego, że przypadł w chyba najgorętszy dzień ostatniej dziesięciolatki. Zaczynało wyglądać na to, że zarówno uroczystość, jak i impreza okolicznościowa odbędą się w samochodach, których nikt nie chciał opuścić z uwagi na obecną tam klimatyzację. Aż dziw, że się molo nie zarwało pod dzikiem tłumem żądnym najsłabszego podmuchu wiatru. Uściski nie były więc przesadnie wylewne, a i tak wszyscy kleili się do wszystkich, co po
Poza tym:
- panna młoda wystąpiła w kiecce za 76 zeta (sic!) zakupionej na Allegro,
- pan młody ożenił się bez krawata,
- nie było rosołu,
- ani tortu,
- ba! WÓDKI NIE BYŁO!!!
- wygłoszono 1 (słownie: jeden) toast... właściwie to sama go wygłosiłam.
Za to:
- goście zintegrowali się w ułamku sekundy, być może z powodu rzeczonego klejenia, a może dlatego, że biegając radośnie wokół stołu przedstawiłam publicznie każdego, wyciągając na światło dzienne wszystkie jego słabości, a to zawsze jednoczy,
- na wszelki wypadek przedstawiłam również państwa młodych - ich słabości były aż nadto widoczne,
- chciałam jeszcze kogoś przedstawić, ale nie znałam słabych stron osób z obsługi,
- barman miał mrożone kufle - w pewnej chwili stał się najpopularniejszą osoba na spotkaniu, niektórzy przekupywali go wręcz z nadzieją, że pozwoli im wejść do zamrażarki,
- drudzy-rodzice, prócz siebie, przywieźli ukulele, które drugi-ojciec otrzymał od państwa młodych z okazji
- wszyscy zgromadzeni byli luźni jak sanki w maju i mieli wyrąbane, więc trudno mi zliczyć, ile razy płakałam ze śmiechu (raz nawet musiałam udać się w celu wypłakania się do łazienki),
- dostarczona muzyka wyrywała z kapci... poprosiłam o zmianę dopiero w chwili, gdy głośniki zaintonowały "Pieski małe dwa",
- nikt nie zaliczył zgonu,
- nie stłuczono nawet jednej szklanki,
- nie mówiąc już o kieliszku,
- pewna grupa (z litości nie będę wymieniać nazwisk) nocą ciemną napchała sobie do torby pożywienia, prosecco, wyłudziła od barmana piwo w pecie, do czego dostała kufel gratis i intonując pieśni biesiadne udała się w ciemność, by imprezować dalej,
- żarcia było po kokardę i - co dziwne - nawet desery nie skonały (w tej temperaturze!).
Podsumowując:
na wniosek poszkodowanych postanowiliśmy powtórzyć tę zabawną imprezę wiele razy, dzięki czemu zebrani będą mogli się zrehabilitować i wygłosić jakieś wiekopomne mowy z okazji naszych licznych, mam nadzieję, rocznic ślubu. Widzimy się za rok w tym samym miejscu. Każdy przywozi wentylator.
A kiedy już udało się nam wrócić do domu, w sypialni czekała na nas niespodzianka w postaci rękodzielnictwa kocio-psich babysitterów.
Co rozczuliło mnie wręcz dogłębnie.
Zasadniczo to impreza była wyjątkowo udana. I nie jest to wyłącznie moje zdanie. Potwierdza się niniejszym teoria, że nie należy się nadymać, ponieważ luźna gumka w majtkach gwarantuje wiele sukcesów.
A teraz kończę, bo wiem doskonale, że od pewnego czasu czekacie tylko na tę pieśń okolicznościową. A brzmiała ona następująco (na melodię ludową):
Hej w Imielinie
tak powiadali
że na Rubinowej Aśkę
za mąż wydali
Bo ta Joaśka
cholera była
niejednego kawalera
śmiechem zabiła
Śmiechem zabiła
i dogadała
a na koniec, a na koniec
tyłek skopała
Chłopcy zza płota
wciąż zaglądali
a na widok, a na widok
Aśki zwiewali
Martwi się Ojciec
rwie włosy Matka
zrozpaczona Zuzia płacze
skuczy czeladka
Wreszcie sią zjawił
piękny i młody
odważniejszy od Bohuna
kawaler młody
Padł na kolana
przed tą dziewoją
będziesz Asiu, będziesz Asiu
ty żoną moją
Będę Cię Asiu
na rękach nosił*
będę sprzątał i gotował
śmieci wynosił
Aśka z wrażenia
prawie zemdlała
to na Ciebie mój Robercie
zawszem czekała
Będę Cię luby
zawsze kochała
będę dniami i nocami
leżąc pachniała**
Tyle zwlekali
tyle czekali
aż się dzisiaj w Imielinie
wreszcie pobrali
Teraz tu mamy
kawałek nieba
psy szczekają koty miauczą
cóż więcej trzeba
My dziś śpiewamy
i się bawimy
w każdym kątku po dzieciątku
z serca życzymy
* Tak, w tym miejscu publika wyła i gwizdała. Panna młoda najgłośniej.
** Tu wyli jeszcze głośniej.
PS Jeśli ucieszył Cię fakt, że mogę rzucić pracę, bo mam męża (mam męża!), który mnie ubezpieczy i zechcesz dać temu wyraz, podaruj nam w prezencie ślubnym parę groszy. Pieniądze te przekaż bezpośrednio na rachunek Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu (BZ WBK, oddział Przemyśl - 27 1500 1634 1216 3005 4390 0000) z adnotacją „darowizna z okazji ślubu Asi i Roberta“. W imieniu każdego zwierzęcia, do którego wyleczenia się w ten sposób przyczynisz, PIĘKNIE DZIĘKUJEMY.
Przeczytalam hurtem obydwa posty i bardzo mi sie podoba Wasze wesele.
OdpowiedzUsuńGratulacje serdeczne z zyczeniami wielu rocznic w zdrowiu, milosci i smiechu, bo ten ostatni jest kluczem do szczescia!!
Głęboko żałuję, że tej pieśni na żywo (szczególnie z ukulele) nie słyszałam :D!!! Jeszcze raz - zdrowia i wielu (równie udanych jak wesele) rocznic!!
OdpowiedzUsuńSerdeczne gratulacje i zycze stu imprez rocznicowych!
OdpowiedzUsuńTeż ich (sobie) życzę :D
UsuńCudne! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje!!!!
niech wam się darzy na tej nowej drodze życia :) :) :)
OdpowiedzUsuń11 sierpień to bardzo dobry dzień - nigdy deszcz nie pada, zawsze można liczyć na słońce i często na temperatury rodem z piekarnika :)
Teraz czekam na cykl noteczek zatytułowany "Z pamiętnika młodej mężatki" :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczne gratulacje świeżej mężatce i czcigodnemu małżonkowi! Hip hip hurra i niech się wam w psach i kotach darzy.
OdpowiedzUsuńWybaczcie, że nie wcześniej, ale dopiero niedawno wróciłam z wakacji i porcjami nadganiam internety.
o wow! jaka niespodzianka :-) gratulacje!
OdpowiedzUsuńzaglądam już nie tak często a to z racji powicia syna (8 tygodni temu to było) i takie wieści mnie ominęły.. ech pozazdrościć takiego weseliska czadowego :-)
No doprawdy nie wiem jak się zachować, bo jak tu życzyć szczęśliwości na nowej drodze życia, kiedy ta droga jest już dobrze udeptana. A niech tam! Wszelkiej szczęśliwości!!! Niech Wam się kwiaty ścielą do stóp, a ptaszyny umilają błogim świergotem każdą chwilę spędzoną razem:)
OdpowiedzUsuń