Dawno, dawno temu

wyjechałam na pierwsze „dorosłe” wakacje pod namiot. I od razu przywiozłam do domu niespodziankę.
A właściwie dwie niespodzianki.
Były z nami przez wiele, wiele lat. Ona – przez siedemnaście. On – przez dziewiętnaście.
Wypełniały domową przestrzeń i serca.
I tak samo, jak ja kiedyś czuwałam nad Ich snem, tak dla Nich punktem honoru było chronić spokój mojego nowo narodzonego dziecka.

Dwa lata temu ułożyliśmy pod sosenką siostrę. Dziś – brata.
Słabo się starasz, Mikołaju…

Komentarze