Ogłoszenie parafialne

Z prawdziwą przykrością stwierdzam, że kolega lekarz medycyny o specjalizacji chirurgicznej jest mięczakiem i znikł był z poradni na samą wieść o moim przybyciu.

Z prawdziwą radością stwierdzam, że mu się nie upiecze, gdyż – trwając w stuporze – przebukowałam sobie termin i stawię się tam jutro. Czy to mu się podoba, czy nie.

W związku z opisanymi okolicznościami chytry i obszerny zbiór krewnych i znajomych królika na rzeczoną imprezę nie przybędzie, ponieważ nie przewidział ani małości charakteru lekarza, ani uporu pacjenta. Wszystkie zajęcia, prolongowane z daty 4 października na inną – niezwiązaną z moim w przybytku pobytem, odezwały się ze zdwojoną siłą i zbiór uległ obowiązkom służbowym, choć z żalem i pociąganiem nosem, o czym zostałam powiadomiona kilkoma połączeniami telefonicznymi. Tym samym kolega lekarz medycyny o specjalizacji chirurgicznej został się (biedaczek) na mojej całkowitej łasce, co naturalnie wykorzystam w sposób bezlitosny oraz godny podziwu i zawiści.

A potem będę odcinała kupony od mego męczeństwa. Zarówno w pracy, jak i w warunkach domowych.

PS Nie jestem aż taka znowu podła – ugotowałam dziś obiady na trzy dni naprzód. Ale malownicze omdlenia to już, jak mawiał Kipling – zupełnie inna historia.

Komentarze