Życie nie polega wyłącznie na robieniu czegoś dla ducha, co akurat zawsze wydawało mi się oczywiste, bo czytaczem jestem nałogowym. Nie masz, ach, nie masz nad kanapę, kocyk, herbatkę i dobrą książkę. Okazuje się jednak, że rzecz ta posiada jedną wadę… tyłek rośnie. Trzeba więc porzucić ciepłe gniazdko i zachować się rozsądnie. Fatalna to historia, że rozsądek łączy się z litrami potu i zadyszką. Do tego zaprawdę trzeba mieć motywację. Ciekawe, że do leżenia z książką nie. Toczę więc tę nierówną walkę z samą sobą kiedy tylko się da. No bo muszę przyznać, że lenistwo czasami zwycięża. Paradoksalnie do boju zagrzewa mnie hasło Prezesa, na pierwszy rzut oka demotywujące, „pamietaj, że nie idziemy tam dla przyjemności”. Fakt, przyjemności nie ma. Ale jest satysfakcja. Kiedy bieżnia się zatrzymuje, a ja odruchowo zastanawiam się czy zejść, czy spłynąć, rzut oka na wyświetlacz z przyjemną, trzycyfrową liczbą spalonych kalorii, wynagradza mi cały wysiłek. Na leżąco bym tego nie osi...