2043

#zadługienieczytam

Robię to naprawdę ostatni raz, bo mi się really nie chce. Proszę ten tekst traktować jako flagowy. Postaram się używać jak najmniej trudnych słów (ale wykluczyć się nie da), żeby nikt nie musiał się kopać ze słownikiem. Odpowiem na każde pytanie i na życzenie przypnę rzecz na górze strony. Ten jeden raz.

Całymi dniami tkwię w publikacjach naukowych, obrabiając temat na wszystkie strony. Czytam, piszę, redaguję, kręcę filmy (wyobraża Państwo sobie?!), odmawiam wciągnięcia mnie w proces montażu, czyham na przełomowe możliwości zdobywania powyższych dóbr, użeram się z różnymi tam i, kiedy wrócę do domu, lubię sobie napisać coś o kocie, cyckach, relacjach damsko-męskich oraz co Prezes ugotował dziś na obiad (makaron z brokułami i serem gorgonzola pod beszamelem). Nie chce mi się ponad poziomy wylatać, bo w robocie wylatam bez przerwy. Darujcie więc, że nie będę tykać pewnych spraw, które wydają mi się oczywiste bądź też wylatają w moim czasie prywatnym. Mam prawo do nieprzekładania z polskiego na nasze rzeczy, które robię za pieniądze. Gdyż albowiem nie mam misji. Nie tutaj. Poza tą jedną razą, kiedy to uczynię z pożytkiem doczesnym i wiecznym.

Wczoraj nadbiegł Przypadkowy Przechodzień (notka 1928) i, wychodząc z nieprawidłowego pierwotnego założenia [1], dalejże udowadniać mi skrajny debilizm. Właśnie dlatego, że [1] było błędne, a ja nie mam rzeczonej misji, nie wdałam się w dyskurs na argumenty, bo zaprowadziłoby nas to donikąd. Albowiem zasady logiki mówią, że jeśli zaistnieje [1], wnioski nie mogą być poprawne. Nie chce mi się dociekać czy autorowi trafił się paralogizm czy sięgnął po sofizmat - whatever, mam to w dupiu. Cytatam (bo cycatam) i tłumaczę.

Komć nr 1
Trafiłem tu przypadkiem i zbaraniałem. Jak można leczyć kotki wankomycyną ? To jest często dla ludzi antybiotyk ostatniej szansy. Jak będzie używany do różnych fanaberii to bakterie oporne na niego staną się powszechne. I tak lecząc swoje kotki, myszki itd spowodujecie śmierć ludzi, którym wankomycyna już nie będzie mogła pomóc. Dla mnie dramat, jak można być tak bezmyślnym !

Pandemia stanęła u wrót!!!
Do granic możliwości rozdęliśmy używanie różnych leków, w tym antybiotyków. Karmimy nimi ludność od narodzin, pchamy w trzodę chlewną oraz też i drób, jemy pośrednio i bezpośrednio. Wciąż istniejemy. Niektórzy nieprzesadnie mądrze i z sensem, ale przecież krzywa Gaussa wyraźnie wskazuje, że takich jednostek w świecie pełne szafy. W przeciwieństwie do tych wybitnych lub kompletnych idiotów. Bakterie oraz wirusy uodparniają się na różne substancje, a my ciągle swoje, nie kijem go, to pałką i lecimy dalej. Od wielkiego wybuchu upłynęło wszakże kilka lat.

Komć nr 2 (napięcie narasta)
Wbrew pozorom staram się Ciebie zrozumieć ale . . . nie potrafię. Rozumiem, że można traktować zwierzę jak przyjaciela. Ale to "zwierzęcy" przyjaciel. Z jakiegoś powodu wankomycyna jest dopuszczona tylko w lecznictwie zamkniętym. Aby zachować jej skuteczność ogranicza się jej dostępność NAWET dla ludzi. To, że jakiś lekarz dał Ci ten antybiotyk to tylko dowód na jego ignorancję i wiarę, że "przecież nic się nie stanie". Też myślę, że prawdopodobnie tym razem nic się nie stanie ale jednak wg mnie ryzyko (bardzo niewielkie jak sądzę) jest za duże by je podejmować. Ryzyko jest niewielkie ale nie zerowe ! A dla mnie jest zasadnicza różnica w rotowaniu życia zwierzęcia (nawet najbardziej kochanego) i człowieka. Nigdy, świadomie, nie zaryzykowałbym nawet potencjalnej śmierci człowieka aby ratować "kota, myszki oraz psa".

A propos Clostridium to może Cię to zainteresuje https://nicprostszego.wordpress.com/2013/01/17/przeszczep-kupy/ może ten pomysł pomoże w przyszłości rozwiązać Twoje problemy bez narażania ludzi :)


Nie prosiłam o zrozumienie i przyjmuję do wiadomości, że ktoś nie potrafi mnie zrozumieć. Całkiem spory odsetek to nawet jest. Zwalam na bruzdę, bo to najłatwiejsze, i nie muszę tłumaczyć, jak nietypowo dyga impuls w mojej siatce poznawczej. Natomiast wankomycyna jest dostępna głównie (bo nie wyłącznie) w lecznictwie zamkniętym nie dlatego, że jeśli się wymknie i siedem osób ją weźmie, to wymrzemy, tylko z dwóch powodów (jak u większości leków o ograniczonej dostępności): 1. sposób jej podawania - wlew dożylny - predysponuje do leżenia w szpitalnym łóżku, 2. przyjmowanie tego leku obarczone jest mnogością bardzo poważnych skutków ubocznych, więc lepiej mieć na wyciągnięcie dzwonka kogoś z kwalifikacjami. Lekarz może bez problemu wypisać wankomycynę do użytku ambulatoryjnego lub nawet domowego (a apteka ściągnie i wyda za stosowną odpłatnością), ale to on podejmuje decyzję i on bierze za tę decyzję odpowiedzialność. Jeśli się pacjent na tę przystojną okoliczność przekręci, to medyk będzie miał grube nieprzyjemności. Dla porównania - jeszcze niedawno mieliśmy respiratory wyłącznie w szpitalach, a teraz mamy Precla (PS Preclu można podarować 1% podatku, polecam). Lekarz, jako pierwsze ogniwo, decyduje czy rodzice dziecka obarczonego np. SMA1 mogą przejść na wentylację domową. To samo z lekami.

W naszym przypadku czynnik pierwszy nie zaistniał, gdyż dla uzyskania stosownego efektu musiałam podać kotom antybiotyk, a właściwie dwa, wprost do niechętnych i opornych na me wysiłki oraz czar i urok osobisty brzuszków. Oraz... bo są kotami. I szpitalik im nie przysługuje. Z powyższych powodów czynnik nr 2 musiałam wziąć na własne, kaprawe i dziurawe sumienie. Mogły tej interwencji nie przeżyć i do kogo pretensje. A czwartej alternatywy nie było. Albo koktajl z dwóch wyjątkowo paskudnych antybiotyków (nie polecam), albo powolne konanie łamane przez koszty uśpienia sztuk trzech. U naszych kotów na szczęście leczenie chwyciło, nawrót nie nastąpił, o ewentualnych konsekwencjach dowiemy się (oby nie) za czas jakiś. Ergo sugestia, bym napompowała je kałem jest kompletnie od czapy. Po pierwsze, bo tego nie potrzebują. Po drugie, bo terapia jest w fazie testów. Po trzecie, bo nikt dla mnie preparatu odzwierzęcego nie wykona (no, chyba że jakiś hobbysta w garażu). Po czwarte, bo nie ma dawcy spokrewnionego - my się nie liczymy. Po piąte, bo nawet gdyby punkty 2, 3 i 4 udało się jakoś ogarnąć, to prawdopodobnie na tego typu wybryk nas nie stać.

I jeszcze jedno. Istnieje grupa ludzi, która sądzi, że pomoc człowiekowi i zwierzęciu się wyklucza. To są osoby, które przy okazji przeróżnych debat o ochronie praw zwierzą grzmią, że w Afryce umierają małe murzyniątka, a wy się przejmujecie psem. Otóż z mojego punktu widzenia to jest kompletny idiotyzm. Co ma piernik do wiatraka? Przy tym warto nadmienić, że osoby obdarzone wrażliwością, która każe im ratować zwierzęta, najczęściej pomagają również ludziom i wcale się z tym nie obnoszą. Te dwie pomoce nie są osobnymi bytami. Pomagamy słabszym, bo czujemy się za nich odpowiedzialni. Ideą fixe mego bytu nie jest wsparcie kulejących blondynek z garbem, tylko każdego, kto akurat potrzebuje (w tym zwierząt, z naciskiem - co oczywiste - na własne). Naturalnie w miarę możliwości.

Komć 3 (tremolo)
Może mieć i sto tytułów i zostać ignorantem (w odniesieniu do znajomego profesora medycyny, który udostępnił rzeczone wanko - przyp. mój). Ufaj tytułom o rób jak robisz. Mam to gdzieś. Uważam, że robisz źle i nie przedstawiłaś żadnych argumentów abym zmienił zdanie. A jakbyś jednak przeczytała podany link (ale po co, przecież Ty wiesz lepiej) to może dotarłoby do Ciebie, że New England Journal of Medicine to jednak dość szacowne czasopismo ....ale może poziom trochę za wysoki ?? Mnie uczono spierać się na argumenty a nie obrażać rozmówcę więc spadam stąd gdyż zgadzam się ze zdaniem "Nie kłóć się z głupim bo ludzie mogą nie zauważyć różnicy" Bum

Można być papieżem i ignorantem, ale jakoś bardziej ufam rzeczonemu profesorowi, co to z niejednego pieca chleb jadał, kupę (nomen omen) lat tyra w fachu i wielu ocalił marny żywot niż anonimowemu komentatorowi, którego niezmiernie wzburzyła wycieczka osobista ku wykształceniu kierunkowemu, a to jednakowoż dość bezpośrednio wskazuje na pewne kompleksy. Uchylając rąbka tajemnicy: profesor ów nie widział żadnych przeciwwskazań (prócz owych skutków ubocznych, o których mnie powiadomił), do dziś jest żywo zainteresowany samopoczuciem kotecków i przy okazji ewentualnych spotkań zawsze o nie dopytuje, kocha zwierzęta miłością wielką i niezbywalną oraz, sprawnie podpuszczony, potrafi opowiedzieć przecudowne historie o ratowaniu chorych braci mniejszych, uprawianym od lat. Nie przytaczam szczegółów, gdyż co słabsze jednostki mogłyby nie szczymać. Lekarze to jest jednak specyficzna grupa, balansująca na skraju absolutnej obrzydliwości. Ale skutki wzruszające.

Nie chciało mi się wyprowadzać Zdegustowanego z błędu, choć i artykuł przeczytałam, i czasopismo New England Journal of Medicine znam (są rzeczy, które większość ludzi, parających się nauką, po prostu wie), i nawet słyszałam ze dwa razy (czuć ironię?), co to jest impact factor, index Hirscha, system Web of Science, że o Scopusie nie wspomnę. Przez grzeczność. Nawet podzielam opinię, że New England Journal of Medicine to dla mnie za wysoki poziom. I konia z rzędem temu, kto może się pochwalić, że to czasopismo coś mu opublikowało. Osobiście nie znam. A byłaby gratka, bo mają taki impact factor, że robi człowiekowi cały dorobek naukowy. Po prostu złoty strzał (byłby to).

Jednak trudno pominąć fakt, że cycowany artykuł mówi o próbie badawczej rzędu 41. osób, z czego zaledwie 17 potraktowano bakteriami kałowymi. I nie wszystkie wyleczono za pierwszym podejściem. Natomiast preparat rePOOPulate (urocza nazwa, ujęła mnie) podano 2. (tak, dobrze widzicie, DWÓM) pacjentkom. Prawdopodobnie nie tylko moim zdaniem od tych 19. osób do upowszechnienia metody jeszcze daleka droga. Bo próba rzędu 2 to jest żadna próba. I nawet NEJM to potwierdza, dostrzegając w badaniu jedynie punkt wyjścia do setek testów, które trzeba będzie wykonać, żeby móc zaistnieć na rynku farmaceutycznym. Ale NEJM się cieszy i nawet ja - zwykły nikt - się cieszę. Bo uważam, że dotarliśmy na skraj obłędu, jakim jest ładowanie jednych antybiotyków za drugimi, co donikąd nie prowadzi. Więc ja pewnie nie, ale moja córka lub jej (hipotetyczna) córka będą, daj Boże, bezpieczniejsze.

Teraz mamy wyłącznie wankomycynę. Dzięki i za to. Hallelujah.



PS Czy Państwo zrozumiało, dlaczego nie wdaję się w niektóre dysputy? Otóż nie najęłam się do prostowania zakręconych. Wolę zarobić stówę pisząc o pierdołach, bo mi to zajmuje mniej czasu. Oraz cieszyć się Waszą miłą obecnością, gdy - całkiem darmowo - piszę o muzyce, kuchni, kotach, cyckach i facetach. Których, jako etatowa feminazistka, uwielbiam.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Nie ma tam przypisu, określiłam tą jedynką nieprawidłowe pierwotne założenie, bo mi się nie chciało przepisywać. Za dużo kalorii bym spaliła.

      Usuń
    2. Aaaa, a ja głupia szukałam. Nabiegałam się na koniec tekstu i z powrotem!

      Usuń
    3. Za dużo kalorii spaliłaś?

      Usuń
  2. Ło masz i do Ciebie się przyplątało! Ja też mam! Ja też mam! Hejtera! Anonimowego!! ;) Dziś byłam grzeczna, bo mi się nie chciało, ale tak sobie myślę, czemu ludzie uważają, że mnie obchodzi czy oni pochwalają co ja myślę, robię, że się niepytani wywnętrzają? A ten tu to nawet w imieniu ludzkości Ci napisał!!! Ludzkość nie prosiła , przynajmniej ja jakoś spokojna jestem ;) Altruizm prawdziwy i miłosierdzie.
    Pisz o cyckach, jednak wolę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Każdy porządny blog powinien mieć hejtera ;)
      2. Ty pacz, jaką ja robotę mam. Muszę się nieustannie wspinać.

      Usuń
    2. Elastyczna za to będziesz od tej wspinaczki jak gumka w reformach ;) Buziaki:)

      Usuń
    3. (Poszła szukać reform).

      Usuń
  3. O kurcze! W tym permanentnym niedoczasie i pędzie takie perełeczki mnie omijajowywuja! Siet. Muszę zejść do 5 godzin snu na dobe i może zacznę czytywać choćby same komentarze :) ;) u Waśćki :)

    A poważnie to ja nie na temat chciałam, znaczy na temat, ale w duchu niskim i przyziemnym... o buty chciałam wszak zapytać... nie kupiłaś ostatnio jakiś cudeniek przypadkiem? W permanentym niedoczasie sama nie mam czasu na sklepy (nawet te online) więc może choć Twoimi zdobyczami oko nacieszę myslałam. Biustonosz też może być, acz kurcze mnie to on tylko z puszapem jakim takim zdał by się bo końcówka mi się jakaś mikra trafiła w pakiecie, ale to co Ty wyszukasz to z zazdrosci mnie ściska tu i tam... więc wiesz, pisz o czym chcesz, na Boga - żadnych proszę kosmosów erudycji i intelektu - proszę, proszę... bez nadmiaru bruzdy... bo czytanie ze zrozumieniem udaje mi się ostatnio za 2 lub 3 razem... spokojnie, nie tylko u Ciebie, chyba mi się procesor przegrzewa albo dysk mam do defragmentacji... albo coś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże mi przykro Cię zawieść... Ale pamiętajmy, że wciąż nie pokazałam jakichś, co to od razu wylądowały w szafie, bo pora była nie ta :)

      Usuń
    2. więc czekam z utęsknieniem na zapasy nieokazane :) (moze im czas juz z tej szafy na przeciw obiektywu wyjść? )

      Usuń
    3. Prawdą jest, przewietrzyć po zimie,czyż nie?:)

      Usuń
  4. Alez mam ci ja dzis dzien mikrobiologa. Najpierw blysnelam u Olgi, a teraz sobie zablyszcze tu. Gdyz wiadomo, wankomycyna to moje drugie imie ;-) Spoleczenstwo (amerykanskie) sie uodpornilo na wankomycyne, gdyz sypalo ja krowom, a nastepnie jadlo w hamburgerach (avoparcin, zeby blyszczec na odleglosc). Blagam, nie zjadaj koteckow :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowy nie ma. Włosy wchodzą między zęby!

      Ach, Kaczko, jakże chętnie wysłuchałabym Twego autorskiego wykładu o wanko, połączonego z wizualizacją uroczej cząsteczki!

      Usuń
  5. Sie zapętliłam, chyba mam więcej niż jedna bruzdę :)
    Poważnie, olej gościa, jego poglądy nie twoje szkoda czasu na tłumaczenie. Ratuję w każdy możliwy sposób moje psinki ( nawet ludzkimi lekarstwami jeśli uznamy z wetem że będą skuteczniejsze ), szczepiłam przemycaną z Czech szczepionką na boleriozę ( u nas jeszcze nie była dostępna ) bo po jednym przytarganym kleszczu Astusia wymagała długiego i kosztownego leczenia itd., itp. moje psiule, mój wybór i moja kasa i jestem z tego dumna. Z wsiowym pozdrowieniem Gaba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsiowość nie jest miejscem zamieszkania, tylko wnętrzem. Tako wsiowo przyjmuję pozdrowienia ;)))

      Usuń
  6. Beakwing, jak mówią ptaszki i say no more.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, jak można nie stać po Twojej stronie?
    PS. Za makaron z gorgonzolą mogłabym zabić, tak uwielbiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Też się dziwię. Na pewno jest jakiś przepis, że powinno się być po mojej stronie ;)))

      Usuń
  8. Dyskusja z tymi, którzy "wiedza lepiej" jest niepotrzebna strata energii. Która mozna zużyc do bardziej sensownych celów. No nie?
    A koteckom, tej zagladzie ludzkosci, to bedziesz musiala teraz zalożyc obrózki z medalionem z symbolem "biohazard" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://ptasia-grypa.blog.pl/files/2015/02/Photo0280.jpg ;>>>>

      Usuń
    2. hehe :} To pierwszy projekt juz jest.
      Waterloo, moze oglosisz krajowy konkurs? W koncu Jezdzcom Apokalipsy wypada sie nalezycie prezentowac.

      Usuń
    3. Nielot: Boszsz... Urzekłaś mnie. Chcę taką koszulkę!

      Diabeł: Ogłaszam. Państwo się rzuci do ołówków.

      Usuń
  9. Długie ,ale przeczytałam:) Aczkolwiek tylko dlatemu ,że lubię i nikt mi nie zabroni.
    Co do meritum jest dla mnie oczywiste i nie ma co dyskutować.
    Cmok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję Ci serdecznie oraz wzdycham w podziwie. Ja to mam czytelników! Ho, ho!!!

      Usuń
  10. #czytam..czytam. Kto nigdy nie ratował futrzanego przyjaciela ten nie wie i nie rozumie. I nigdy nie miał TAKIEGO przyjaciela, że tak patosem polecę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, nooo... Że jak nie mam, to już muszę być na pod-poziomie? :((

      Usuń
    2. A kto mówi o poziomach...

      Usuń
    3. Iza, no nie obrażaj się, przecież to nie do Ciebie było. Kto rozumie, ten rozumie :)

      4ad69: Ludzie albo wią, albo nie wią. Niektórym nie wytłumaczysz, bo mają zamknięte mózgi. Albo nie mają mózgów. Albo kieruje nimi katastrofizm. Na jedno wychodzi ;>>>

      Usuń
    4. A czy ja się obrażam? Ja tylko zgłaszam dobitne votum separatum. Od mało rozentuzjazmowanego tłumu. :-)

      Usuń
    5. Proszę się natychmiast wytłumaczyć z niskiego stopnia rozentuzjazmowania!

      Usuń
  11. To są koszta sławy Pani kochana, taki hejter, trzeba sobie zasłużyć. To znaczy, że Ty celebrytka, za przeproszeniem, jakaś jesteś, albo przynajmniej prawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie robi różnicę ;) A hejtera trza mieć. I to nie takiego przypadkowego!

      Usuń
  12. Z pewnym narażeniem pozwolę sobie jednak skomentować. Przeczytałe od dech do dechy i powiem.

    Pani Asiu kocham paniom! (czytać)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz