2044
Biedny, biedny Czesław, jajka mu odpadły.
(Jeszcze nie wie).
Rano był niepocieszony.
- Dlaczegóż, ach, dlaczegóż zamykasz mię w samotni, mateczko, gdy inni ją śniadanie?! - dochodziło zza drzwi łazienki.
Wypuszczony, pogalopował do misek i z rozczarowaniem stwierdził, że są nieobecne. Ot i zagwozdka. Nie ma śniadania. A przecież wykupił opcję bed & breakfast. Oraz pierdylion milion innych posiłków i co tam uda się ukraść.
Tym razem przemyślałam dogłębnie rzecz całą i postanowiłam nie być winna kataklizmowi. Wiadomo nie od dziś, że komplet kotów jest głęboko przekonany, kto odpowiada za wszelkie niepowodzenia. Wywozi do tej okropnej lecznicy. Zmusza do różnych nieprzyjemnych zabiegów (top: lewatywa). Wciska prochy. Obcina pazury. Nie pozwala łazić po stole. ONA! No to się wychytrzyłam i kazałam jechać Prezesowi, porzucić kota Prezesowi, pozostawić na pastwę losu Prezesowi. Sama natomiast wystąpiłam w roli oswobodzicielki, co to odbija syneczka z rąk oprawców.
Zanim to jednak nastąpiło, Czesław nie opuszczał mnie na krok, całował po stopach, dłoniach i twarzy, bezustannie komentując:
- Nie jesteśmy chyba pokłóceni? Czesio to taki grzeczny syneczek. Patrz, jak cię kocham. Wydaj śniadanie...
Zawinęłam się szybciutko i zniknęłam z pola widzenia, zmykając do fabryki. Niech będzie na Prezia. (Zemścił się - musiałam uiścić).
Zośka się chyba starzeje, bo nawet nie ofuczała Nowego Czesława. Owszem, obwąchała go dokładnie, kichnęła i poszła. Nowy Czesław plącze się po chałupie, nawalony w trzy dupy. Przecież w kontenerku nie utrzymasz, bo wykopuje sobie drogę do świata. Na fotelu, otulonego kocysiem nie utrzymasz, bo ma misję. Musi iść, ciągle iść w stronę słońca. Sprawdził czy coś wpadło do misek (nie wpadło). Skontrolował wodopój (jest na miejscu). I kontynuuje wędrówkę.
Porzucam Was tedy - może uda nam się poleżeć we dwoje w łóżku. Zawsze to mniejsze prawdopodobieństwo, że się jakoś uszkodzi.
W domu pozostały tylko dwa jajka.
Ale ja bym się przesadnie na ich miejscu nie cieszyła.
Bo kastracja kosztuje tylko osiem dych.
No.
(Jeszcze nie wie).
Rano był niepocieszony.
- Dlaczegóż, ach, dlaczegóż zamykasz mię w samotni, mateczko, gdy inni ją śniadanie?! - dochodziło zza drzwi łazienki.
Wypuszczony, pogalopował do misek i z rozczarowaniem stwierdził, że są nieobecne. Ot i zagwozdka. Nie ma śniadania. A przecież wykupił opcję bed & breakfast. Oraz pierdylion milion innych posiłków i co tam uda się ukraść.
Tym razem przemyślałam dogłębnie rzecz całą i postanowiłam nie być winna kataklizmowi. Wiadomo nie od dziś, że komplet kotów jest głęboko przekonany, kto odpowiada za wszelkie niepowodzenia. Wywozi do tej okropnej lecznicy. Zmusza do różnych nieprzyjemnych zabiegów (top: lewatywa). Wciska prochy. Obcina pazury. Nie pozwala łazić po stole. ONA! No to się wychytrzyłam i kazałam jechać Prezesowi, porzucić kota Prezesowi, pozostawić na pastwę losu Prezesowi. Sama natomiast wystąpiłam w roli oswobodzicielki, co to odbija syneczka z rąk oprawców.
Zanim to jednak nastąpiło, Czesław nie opuszczał mnie na krok, całował po stopach, dłoniach i twarzy, bezustannie komentując:
- Nie jesteśmy chyba pokłóceni? Czesio to taki grzeczny syneczek. Patrz, jak cię kocham. Wydaj śniadanie...
Zawinęłam się szybciutko i zniknęłam z pola widzenia, zmykając do fabryki. Niech będzie na Prezia. (Zemścił się - musiałam uiścić).
Zośka się chyba starzeje, bo nawet nie ofuczała Nowego Czesława. Owszem, obwąchała go dokładnie, kichnęła i poszła. Nowy Czesław plącze się po chałupie, nawalony w trzy dupy. Przecież w kontenerku nie utrzymasz, bo wykopuje sobie drogę do świata. Na fotelu, otulonego kocysiem nie utrzymasz, bo ma misję. Musi iść, ciągle iść w stronę słońca. Sprawdził czy coś wpadło do misek (nie wpadło). Skontrolował wodopój (jest na miejscu). I kontynuuje wędrówkę.
Porzucam Was tedy - może uda nam się poleżeć we dwoje w łóżku. Zawsze to mniejsze prawdopodobieństwo, że się jakoś uszkodzi.
W domu pozostały tylko dwa jajka.
Ale ja bym się przesadnie na ich miejscu nie cieszyła.
Bo kastracja kosztuje tylko osiem dych.
No.
Nieszczęsny kotecek - nie dość, że pozbawiony nabiału, to jeszcze go głodzą, potwory. Uściski delikatne przesyłam.
OdpowiedzUsuńZ naciskiem na "głodzą".
Usuńoj niedobry Prezio !! mizianko dla Czesia proszę uskutecznić :-)
OdpowiedzUsuńWreszcie wszystko na właściwej pozycji. Prezes be, Łoterloo cacy!
UsuńMię najbardziej zainteresowaly te 2 jajka co sie ostaly ;-)
OdpowiedzUsuńI czy juz sie zorientowal ze je stracil?
Powiem Prezesowi, że jesteś zainteresowana ;)
UsuńNatomiast Czesław, jeśli nawet się zorientował, to go nie obeszło.
80 zł????....poprosze o namiary , mam dwa zupełnie zbędne :)
OdpowiedzUsuńHehehe - popytaj w lecznicach weterynaryjnych.
UsuńJestem zachwycona Twoją strategią!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Okazała się skuteczna.
UsuńNiezła z Ciebie lisiczka.
OdpowiedzUsuńIwona
Podstępna to moje drugie imię.
UsuńUwielbiam te Twoje posty (nie tylko kocie)! Mistrzostwo świata po prostu. Serdecznie pozdrawiam Ciebie, kocią ferajnę no i zagrożonego Prezesa też...
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kochana.
UsuńIle ja jeszcze o sobie nie wiem! Że będę się tarzać ze śmiechu przy czytaniu o utraconych męskich jądrach, to się nie spodziewałam:) Perfidia Twoja natomiast jest dla mnie nieustającym źródłem zaskoczenia i nauki! Kłaniam się :)
OdpowiedzUsuńIleż to trzeba robić, żeby zarobić, a się nie narobić...
Usuń