2052

A wiąc było tak.

Najpierw Szef uwziął się, żeby mnie zdenerwować. Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, że on posiada potencjał. Muszę przyznać, że się opierałam, gdyż na większość spraw mam, jak wiadomo,  wyjebane, ale uporczywość działań i mnie w końcu zmogła. W czwartek szlag mnie trafił, w piątek wstałam z postrzałem życia. Ludzie, co to był za postrzał! Normalnie odstrzelił mi głowę.
Płakałam, gdy wstawałam.
Płakałam, gdy sikałam.
Płakałam, gdy jechałam.
Płakałam w pracy, nawet na korytarzach, czego nie mam w zwyczaju, gdyż nieszczególnie się obnoszę. Tak mnie bolało. I nic nie chciało pomóc.

Przyznaję - zrobiłam głupio. Bo należało zadzwonić z łóżka, wziąć urlop na żądanie i zgnić. Ale nie. Poczucie obowiązku zwyciężyło. Szef przez cały tydzień "nie miał czasu", żeby odebrać ode mnie pracę, więc wiedziałam, że trzeba. Jakże niemądrze! Ale nie ma co narzekać - wyciągnęłam wnioski i zastosuję je w przyszłości. To powlokłam się do fabryki, a ten, zamiast odnieść się z szacunkiem do sytuacji, doprowadził mnie do wrzenia. Nie ma to jak być zbolałą szmatą, która siedzi po godzinach i łupie, bo komuś się nie chciało działać systematycznie. Na szczęście w sobotę przyszli goście. Zasadniczo uwaga ta może wydawać się idiotyczna, ale dałam w czajnik, co mnie odprężyło, zasnęłam jak dziecko i w niedzielę obudziłam się w znacznie lepszym stanie, bo mięśnie puściły. Jeszcze nie w dobrym, ale postęp był dostrzegalny.

No to w poniedziałek poszłam do pracy i Szef… przesadził. Ja tam nie mam zwyczaju się nakręcać, ale, do cholery, nie jestem z kamienia. W związku z powyższym powiało chłodem i jesteśmy POKŁÓCENI. Na tę okoliczność rozmawiamy za pomocą sekretariatu. I Państwo sobie wyobrazi, że zatrybił. Doszły mię dziś słuchy, iż dopytuje za moimi plecami, o co mianowicie pani magister jest obrażona. A pani magister z lubością pielęgnuje sytuację. Pani magister się nie stawia, podrzuca wszystko sekretarkom lub przesyła mailem, unika spotkań jak diabeł święconej wody, a w sytuacjach krytycznych błądzi wzrokiem po suficie.

Jutro pani magister będzie kontynuowała ów proceder, a w czwartek i piątek Szef jest nieobecny, co pozwoli pani magister nadrobić w spokoju kilka rzeczy. Luz w szarawarach. Dziękujemy uprzejmie za wręczenie narzędzia, teraz mam i nie zawaham się używać. Akuracik koniec miesiąca, więc sprawdzę, jak mi to wpłynie na premię. Bo już bez przesady. Pani magister ma syndrom prymuski, ze wszystkich zadań musi wywiązać się śpiewająco i nie oczekuje fali meksykańskiej. Ale ludzkiego traktowania, owszem. Bo może sobie Kiełbasińska opowiadać, ale dopóki pani magister tam nie było, to nie było też porządku ani wielu innych rzeczy. Tako rzecze Zaratustra.

***

Poza tym dokonałam wiekopomnego odkrycia i przeżyłam tzw. efekt AHA. Mianowicie dziś przeżyłam. Tak około czternastej. Nie wiem doprawdy, jak to się stało, że nie wpadłam na to przez 41 lat, ale lepiej późno niż wcale.Albowiem całe życie borykam się z problemem: "dlaczego tyle osób mnie nie lubi". Kombinuję, jak koń pod górkę, staram się dostosować (co dla posiadacza bruzdy nie jest wcale łatwe), obdzielam świat uśmiechami oraz emanuję byciem sympatyczną. I nic. A tu okazało się, że wcale nie trzeba być miłą! Ludzi wkurwia, bo ja się zachowuję niekonwencjonalnie!!!

Przypomniało mi się na tę okoliczność, jak to koleżanka - psycholog kliniczny zabroniła mi być taką normalną i niestwarzającą żadnego problemu. Problem tkwi w konwencjonalności zachowań. Nie pasuję do schematu.
I nie chodzi tu wcale o fakt bycia lepszą - po prostu, podrygując, zmuszam ludzi do wybicia się z wygodnych, ustalonych odgórnie torów funkcjonowania. Niechcący łamię różne tabu, dlatego że one dla mnie tabu nie są. I jak to. Zawsze tak było, a ja psuję kontekst.
Kamień z serca.

Wcale nie znaczy to, że teraz będę zachowywała się inaczej. Ale ROZUMIEM. To ważne, bo nie wywołuje poczucia pokrzywdzenia. Państwo wybaczy, że ekskjuzelemo, ale chuj wam w dupę, ludzie, i kawałek szkła (żeby nie było za przyjemnie). Jeśli nie ogarniacie, to wasz problem. Nie wykraczam poza żadne normy, po prostu jestem spokojna, pozytywnie nastawiona do świata, uśmiechnięta i nie narzekam. Cenię, co mam. Szanuję. Nie uważam, że mi się należy, że ktoś mi coś, że to oczywiste. Przyjmuję z wdzięcznością i pokorą. I dalej tak będzie. Bo - sorry - taka jest rzeczywistość. Trzeba się na nią otworzyć, przyjąć, dostosować się i pruć dalej. Można palić w piecu fortepianem, tylko ja się pytam: "PO CO?".

Wezne se magnez, gdyż wyszło na jaw, że postrzały oraz elektryzowanie się wynika z braku rzeczonego pierwiastka. Wezne se, dalej będę życzliwa i uśmiechnięta, a jak komuś przeszkadza, to niech nie bierze magnezu. Co mi w końcu.

Niesamowicie bardzo oraz wyjątkowo lubię sobie coś uświadomić.
Piękne.
Och, wiedza… to wielki dar. Jak cudownie, że jej nabywanie zależy tylko od nas. Mogę czerpać z nieskończonej krynicy, ile tylko będę chciała. Pyszności.
Moje.
Każda z tych rzeczy, jeśli tylko zechcę, będzie moja.
MNIAM.

Komentarze

  1. Ten fortepian to ja sobie zapiszę ;)
    Ludzie nie lubią dwóch rzeczy: kiedy ich się wybija z ich "strefy komfortu" oraz kiedy się mówi, co myśli szczerze i prawdziwie. Obie rzeczy robisz i jesteś niereformowalna. W związku z tym masz przerąbane. Ja bym to uczciła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest powiedzenie, które przypisujemy rodzinnie rektorowi Wilczokowi. Ale się nie upieramy.

      Z tym mówieniem szczerze i prawdziwie tobym nie przesadzała. Nie wszędzie zachowuję się tak, jak tu. Ale potrafię, dla przykładu, pojawić się w sytuacji, gdzie wszyscy zapięci i dopięci oraz na baczność (choć tak po prawdzie rzecz nie jest wymagana), w pozie nonszalanckiej oraz z kubkiem kawy. Nic to nikomu nie szkodzi, ale wkurwia.

      Usuń
  2. Stara prawda pszczół mówi, że nic tak nie wku..wia ludzi jak bycie uśmiechniętą i zadowoloną.
    Jesteś potwierdzeniem reguły :) moja nietypowa Kuleżanko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oraz podśpiewywanie pod nosem i wywijanie dyskretnych hołubców. Tak, to moja specjalność.

      Usuń
  3. Wkurw i postrzał ? Spodziewałam się notki pt " nie pisałam bo kupowałam dom" . Zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wszyscy spodziewają się po mnie rzeczy wielkich, a tu proza życia.

      Usuń
  4. A to armagiedon Cię odpadł!

    No to po magneziku i do łóżeczka!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się o Wać Panią martwiłam. Mówią, że jak człowiek wiecznie uśmiechnięty, to własnych problemów nie ma i to ludzi denerwuje. Przychodzą tacy i narzekają na wszystko: a to lampa krzywo wisi, a to drzwi skrzypią. j.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie mam żadnych problemów. Jak każdy ;)

      Usuń
  6. Ale dlaczego wszyscy mieliby Cię lubić? Co Ty - zupa pomidorowa jesteś?
    Ja Cię tam akurat lubię, a i tak mnie czasem wkurzasz:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mnie załamywał ten przykład z pomidorową. Co ma, panie, pomidorowa?!
      I nie do końca o to mi chodziło, pewnie się nieprecyzyjnie wypisałam. Ale o tym w kolejnej noci.

      Usuń
  7. Jeszcze sie taki nie urodzil, co by wszystkich zadowolil. Bo i po co. Choc z pewnoscia bylo by milo, miec caly swiat u swych stóp ;)
    A nienarzekanie i niewku#wianie sie o byle pierdoly to rzeczywiscie czesto bywa odbierane jako dewiacja. Wedle tej definicji, ja tez jestem wynaturzona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, następna. Przesz nigdzie nie pisałam, że oczekuję, żeby mnie wszyscy lubili :)

      Usuń
  8. Rozumieć to zdecydowanie ważne jest i faktycznie, w wielkim stopniu ułatwia codzienność, bo jak człowiek już wie, to się nie zastanawia o co znowu "kaman?"

    dla rozrywki jednak pewne rzeczy staram się w sobie zmienić, acz nie po to by dogodzić otoczeniu, ale by sobie dogodzić, bo akurat też kiedyś zastanawiałam się dlaczego ludzie na mnie fuczą, ale okazało się, że nie lubią kiedy im się mówi prawdę w oczy i oraz oczekują, że się im słodzić będzie, a conajmniej przytakiwać, a ja nie umiem - więc cóż... a na zabawy w owijanie w bawełne - życie jest dla mnie za krótkie, bo tyle rzeczy jest do poznania, do nauczenia do zbadania, więc nie mam czasu na dogadzanie wszystkim*

    * wszystkim - czyli dokładnie wszystkim, każdemu spotkanemu w życiu naszym ludziowi, bo wszyscy tego oczekują zgodnie z teorią iskania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz tam wszyscy. Ja nie oczekuję :)

      Usuń
    2. Ty akurat mogłabyś... a ludzie faktycznie - jako zjawisko są niesamowici i cóż, czasem, też sobie tak myślę, jak Ty po gwiazdce, w następnym wpisie, że jako ten Bóg, nim będąc to z niepomierną fascynacją mogłabym tak patrzeć na nich i patrzeć, i przyglądać się im, i różne im psikusy i fanty podrzucać. Zastanawiałam się nad farmą mrówek, ale jednak mrówki to nie to samo co ludzie. To by była namiastka, a namiastki... już lepiej się ludziom przyglądać zza pudełka z pizzą :P ;)

      Usuń
    3. Kiedyś, dawno temu, była taka gra komputerowa, nazywała się chyba "Black & White". W grze tej byłaś bogiem i zarządzałaś sobie ludnością. Bardzo lubiłam ;)

      Usuń
  9. Kocham Panią Pani Magister, czy już wspominałam? ( bezinteresownie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wspominałaś bezinteresownie? A skąd! Ty zawsze masz coś w zanadrzu ;)

      Usuń
    2. Owszem, wyglądasz niewinnie i bezinteresownie.

      Usuń

Prześlij komentarz