2053

Długo czekać nie było mi trzeba. Już o poranku Szef poinformował cały świat, iż pragnie się ze mną spotkać. Przyjęłam to chłodno i nadal stosowałam uporczywe unikanie. Zechce to wezwie, a dopóki nie wezwie, to się nie pcham. Niestety - zechciał.

Wkroczyłam do jego gabinetu z otwartym mentalnym zamrażalnikiem. Powiało Arktyką, ą, ę, kultura, żadnych zbędnych ruchów, się nie rozsiadam. W ułamku sekundy wypruł zza biurka, żebym nie fatygowała się dotykaniem klamki, a także celem uściskiwania prawicy. Niespecjalnie się do tego przyłożyłam, przechodząc natychmiast do rzeczy - żadnych pogaduszek i spychania w niepamięć, merytoryka, panie, merytoryka, ą, ę, kultura jak na brytyjskim dworze.
Rozpoczęliśmy uzgadnianie spraw służbowych, ale nie wytrzymał. Zerwał się od biurka i…
- Mam taką prośbę. Może zechciałabyś mówić mi po imieniu?
W środku eksplodowała mi supernowa dzikiego chichotu, ale ą, ę, kultura, żadnego zbędnego wydatkowania energii. Wizyta u angielskiej królowej. Uśmiechnęłam się krótko i enigmatycznie, za to nie udzieliłam odpowiedzi. Na tę okoliczność Szef rzucił mi się do rączek - spracowanych, co uporczywie podkreślam - gdyż wyraźnie mu się zdało, że mnie olśniewa. Nie z takimi Scholastykami byłam po imieniu!

Finalnie jest nieźle. Wręczył mi niniejszym kolejne narzędzie, którego nie zawaham się użyć. Pierwszym jest foch. Ja focha nie mam w zwyczaju oraz organizmie, ale cieszę się, że działa. Co prawda muszę się na niego napiąć, wypiąć, nadąć i wysilić, ale czego się nie robi ze szwagrem po pijoku. Po wtóre - sytuacja idealna. Gdy będzie grzeczny, będę się do niego zwracać per "drogi Franiu", płynnie przechodząc do "panie profesorze", jeśli na Frania nie zasłuży.
Boszesztymój, jestę suko. I dobrze mi z tym.

***

Pozostaje do przybliżenia pewna kwestia, którą najwyraźniej niewprawnie przedstawiłam, co wnoszę po komciach. Mianowicie nie jest mą ambicją, by mnie wszyscy lubili. Wdupietomam. Owszem, są ludzie, na których mi zależy. Ja się dla tych ludzi staram. Lubię ich, szanuję, wspieram i wspierać się daję. Ale to jest jednak nieprzesadnie wielka grupa. Reszta jest mi uprzejmie obojętna i rzadko się zdarza, żebym zapałała do kogoś uczuciem negatywnym. Trzeba się postarać, przy czym raz nie wystarczy. Trzeba postarać się uczciwie. Zasadniczo, gdy się zastanowię, to wyłuskuję z głębin pamięci jednego człowieka. Nie. Dwóch. Ale nie katuję się tymi emocjami, bo od dawna ludzi nie spotykam. W związku z czym mam wyjebane. Z minimalną czujnością na okoliczność ewentualnego tete a tete, gdyby się zdarzyło i zmusiło mnie do okazania.

Cały czas mówimy o realu. Was wszystkich kocham płomiennie. Możecie już odetchnąć.

Moja uwaga o nielubieniu (z poprzedniej notki) miała charakter badawczy. Gdyż okazuje się, że nielubiaczy jest jednak spora grupa. Problem męczył mnie przez lata nie z powodu liczby członków bądź rodzaju emocji, lecz na okoliczność niemożności rozsupłania tego węzła gordyjskiego. Ja bardzo lubię wiedzieć - od tego jestem wiedźmą.
A teraz wiem i to mnie głęboko satysfakcjonuje. Nie zamierzam niczego zmieniać, bo nie widzę takiej potrzeby. Jestem miła i grzeczna, tylko inna. I w ogóle nie wymagam, żeby się ktoś rzucał ku mnie z pocałunkami. Obrabia mi państwo nadal dupę za plecami, jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno. Nie konweniuje nam poczucie humoru? Trudno. Są w życiu większe problemy. Nie wydano w tym kraju edyktu, na mocy którego wszyscy musieliby mnie lubić lub też ja musiałabym się o coś takiego starać. Gdyby, mianowicie, takie państwo wiedziało, jak niewiele uwagi mu poświęcam*, pewnie byłoby rozczarowane.
No, taka już jestem, jakże mi… wszystko jedno ;o)


* Od razu mówię, że mam na myśli jakieś pojedyncze państwo, a nie grupę jako zjawisko. Bo ludzie jako zjawisko to mnie całkiem interesują. Gdybym była bogiem, też czerpałabym nieustającą radość z obrzucania ich żabami i zalewania potopem, żeby zobaczyć, jak biegają w kółko i wrzeszczą. Albo - jak się cieszą, gdy im podkręcę temperaturę i obrodzę straganem warzywnym. Fascynująca historia.

Komentarze

  1. Ty to potrafisz budować napięcie! Złapałam się na tym, że nerwowo zacisnęłam palce skupiona tylko na myśli "Zgodziła się czy się nie zgodziła?" :) Muszę jeszcze wiele nauczyć, żeby w ten sposób rozegrać sytuację - ani do focha ani do dystansu nie posiadam wrodzonych predyspozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja posiadam do dystansu i marszczu na czole, nieznoszącego sprzeciwu. Tak, dziękuję, korzystam. W przeróżnych okolicznościach przyrody.

      Usuń
  2. Och, jak ja uwielbiałam być zimną suką z nieprzeniknionym wyrazem w stosunku do takiej jednej, której się należało, bo z całą resztą na zakładzie stosunki są raczej braterskie. Niestety, i ona mię przygwoździła razu jednego sam na sam i już nie mogłam odmówić przejścia na 'ty'. Już zapomniałam, jakie to fajne i jaką daje władzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można zsuczyć się do cna i odpowiedzieć: obecny układ bardzo mi odpowiada ;)

      Usuń
    2. Ja ze dwa razy w życiu odpowiedziałam grzecznie "Pozwoli pan, że inicjatywę w tej kwestii jednak sobie zostawię"

      I nie uważam, żeby to sukowate było:)

      Usuń
  3. przyznam, że w swoim długim i ciekawym życiu pierwszy raz spotkałam aż takiego megalomana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W środowisku nie odbiega w żaden sposób od standardu. Szczęśliwaś, jeśli się nie obracasz :)

      Usuń
  4. Anonimowa czuje się spokrewniona. Trzeba by dokopać się korzeni. W swej pierwszej pracy Anonimowa mocno skolegowana była z pewnym panem, pogaduchy, tykanie itp aż trafło onemu wystawić pewien dokument, na którym Anonimowa przed nazwiskiem nie wpisała mgr. O masza awantura pikna była. A w Anonimowej lodowy wulkan eksplodował, przez miesiąc raczyła rzeczonego magistrem, dzień dobry panie magistrze, proszę panie magistrze, czy pan magister by zechciał..ą, ę. Pełen profesjonalizm i absolutny lód. Tak poddał się flaszkę i kwiecie nabył przeprosił. Działa i miło wiedzieć, że tak dobrze. Ha Anonimowa też do tych lubianych nie należy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Anonimowa nie zauważa tłumu fanów?

      Usuń
    2. Okulista ostatnio Anonimowej po 1,5 dioptrii zapisał, co nie sugeruje wielkiej ślepoty. W Łagrze rewolucja, gdy zostanie ogarnięta się wypali,.zetli, zmiecie i zgniecie. Anonimowa bacznie się porozgląda...

      Usuń
    3. Niezauważanie fanów nie zawsze wynika z dioptrii ;)

      Usuń
  5. To przychodzi z mądrością lat , ta ambicja z lubieniem przez wszystkich.
    Zdecydowanie mam wylane na to i dobrze mi z tym ;)
    I doskonale Cię rozumiem w każdej literce napisanej wszak i wspak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Halo halo, pięć dni minęło, tęsknimy!
    PpM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No juuuusz!!! Co za ludzie litości pozbawione!

      Usuń
    2. Ej, my tu cię wielbimy! ;)
      PpM

      Usuń
    3. Nie wypowiadaj się za wszystkich, lizusko!!!
      (Uwielbiam lizusków, śmiało, śmiało).

      Usuń

Prześlij komentarz