2440

UPDATE:
Piszę o audiobookach, bo dużo czasu spędzam za kierownicą. Od dawna nie słucham radia (i nie oglądam telewizji), więc wykorzystuję tę minimum godzinę dziennie, a i to założenie optymistyczne, na czytelnictwo. Mogę jechać w milczeniu. Ale nie muszę. I tu się historia zaczyna.


Puściłam wczoraj w nocy strzałę na fejsie o treści:

Postanowiłam zostać uczciwą i prawą odbiorczynią dóbr, więc ściągnęłam apkę Audioteki i... zatkało mnie.
Audiobooki po przeszło 50 zeta.
Bardzo Korzystne Pakiety: 5 książek za 150.
Wiecie co, zachłanne matoły?! Tak czytelnictwa nie zbudujecie. Kogo na to stać?!!
Serio. Jestem, kurwa, OBURZONA.


Pojawiło się wiele komentarzy. Więc zebrałam przemyślenia w kupę.

---

Chciałabym pociągnąć temat drożyzny książek i dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć na Wasze komentarze do poprzedniego posta en bloc w formie wpisu.

Otóż.
Książki występują zasadniczo w trzech formach: klasycznej - papierowej, elektronicznej - e-booków, mówionej - audiobooków (tu lektor bądź słuchowisko). Formy wizualnej (ekranizacja) nie ujmuję, bo to już nie jest książka, tylko wariacja na temat. Nawet najwierniejsza: przypominam ekranizację "Pachnidła Süskinda, na którą poleciałam do kina (mimo że kin nie znoszę) aż się kurzyło i po obejrzeniu której wyprułam z tego przybytku jeszcze szybciej, miotając przekleństwa i prawie płacząc ze złości. Żadna nie jest lepsza ani gorsza i do wszystkich mamy prawo. Każda ma wady i zalety, podnoszone na równi przez zwolenników i przeciwników. Nie ma form jednoznacznie lepszych lub gorszych – są preferencje konkretnego czytelnika. Ja sama lubię formę klasyczną, mimo jej oczywistych wad. Nie stronię jednak od e-booków – z uwagi na ich oczywiste zalety. No i w końcu… uwielbiam audiobooki – zdecydowanie lektorów niż słuchowiska, choć czasami i interpretacja, i niedociągnięcia w montażu (np. brak przerw między rozdziałami) doprowadzają mnie do rozpaczy.

Z audiobookami mam styczność dłużej niż sądzicie. Kiedy zaczynałam, nie nosiły takiej nazwy. Mówiło się o nich „książka mówiona”. Nosiło się je w specjalnych pudełkach, ponieważ były nagrane na kasetach. Pożyczaliśmy te książki w jedynej naówczas bibliotece tego typu w Katowicach. I nie każdy miał do tego prawo: książki były przeznaczone dla osób niewidomych bądź silnie niedowidzących. A ponieważ ten zabawny problem zdrowotny obecny jest w mojej rodzinie od dłuższego czasu, lataliśmy z rzeczonymi pudełkami w garści obsługując babcię.

Dykteryjka.
Babcia – również polonistka i co za tym idzie, mól – mawiała do mnie w tym czasie:
- Wiesz, ta skleroza nie jest wcale taka zła. W kółko czytam te same książki i wcale mi to nie przeszkadza.
Koniec dykteryjki.

Obecnie z audiobooków korzysta moja mama, z tego samego, co babcia, powodu. Kupujemy jej książki na płytach CD (taniej niż za 50 zł!) i to jest istotne dla dalszych rozważań. Kupujemy je dlatego, że mama nie potrafi nauczyć się obsługi bardziej skomplikowanych urządzeń. Jeśli wydaje się Wam to łatwe, wpadnijcie, a ja Was zaprowadzę do kotłowni, gdzie nauczycie się obsługiwać nasz piec. Po ciemku i z zamkniętymi, ma się rozumieć, oczami. Są guziczki i jesteście na wygranej pozycji, bo macie mniej niż 76 lat. Piszę ten komentarz, by odgórnie załatwić temat łatwości obsługi komputera, smartfona czy innego tego typu ustrojstwa. Jakiś czas temu mama dostała tablet i nauczyła się na nim czytać, czyli przewracać strony (dopóki nie zajdzie jakaś nieprzewidziana sytuacja, bo wtedy kapa). Zakłada wtedy okulary, o konstrukcji jakiej nigdy nie widzieliście, zasiada w fotelu, ustawia i zaświeca swoją lampę ze szkłem powiększającym, taką, jak u kosmetyczek, powiększa sobie maksymalnie tekst i czyta składając litery jak dziecko. Bo bez książek nie potrafi.

Nie beczeć. Mama radzi sobie znakomicie i stanowi dla ludzi – co jej zawsze tłumaczę – dysonans poznawczy. W standardowym obcowaniu nawet nie wpadlibyście na myśl, że jest prawie ślepa (a już na pewno, że w tych leciech). Pogodna, pozytywnie nastawiona do świata, ciekawa, otwarta mimo wieku i choroby, latająca żwawo po dzielnicy, której ścieżki zna od wielu lat, a także – z niewielką pomocą – po reszcie miasta. Dalej się nie wypuszcza, bo boi się, że będziemy jej poszukiwać z udziałem ogłoszeń na słupach. Jest czysta, elegancko ubrana, ładnie uczesana i nawet miewa umalowane usta, bo robi to nawykowo i chyba bez lustra. Czasem na przystankach pyta o numer nadjeżdżającego autobusu, bo sam pojazd widzi, ale oznaczeń już nie. Za cholerę nie pasuje do obrazu ślepej babki. Ludzie odnoszą się do niej podejrzliwie.
Takie jesteśmy. I już.

Poszłam w dygresje, ale nie do końca bez powodu. Chodzi o to, że gdy kupujemy te audiobooki na płytach, to są nasze i możemy zrobić z nich też inny użytek, na przykład czytając całą rodziną lub darowując potrzebującemu. Tymczasem wszelkie e- i audiobuczarnie funkcjonują raczej jako biblioteka niż księgarnia: płacę za książkę, ściągam ją na urządzenie, ale z uwagi na fakt, że funkcjonuje w aplikacji, nie mam możliwości posłania jej dalej (jeśli się mylę, wyprowadźcie mnie z błędu – podkreślam, że mówimy o audio). Zatem żądanie, bym za wypożyczenie książki zapłaciła 50 zeta z górką jest zwykłą bezczelnością.

Argument, że audiobooki, szczególnie w formie słuchowiska, muszą być drogie, też postrzegam jako nietrafiony. Podejrzewam bowiem, że wytworzenie filmu jest znacznie droższe, a mam wykupiony abonament na Netfliksie i podkreślam, że czterostanowiskowy nie kosztuje nawet 40 zł. Zatem proponowanie, bym wykupiła abonament, w którym za złociszy 149 wypożyczy mi się 5 książek, jest – krótko mówiąc – z dupy. Nie może być też tak, żebym musiała czekać na urodziny Audioteki celem pozyskania książek po 9 zł. Ba! Ja wręcz uważam, że to 9 zł za WYPOŻYCZENIE książki to jest bezczelność, ale pogodziłabym się z nią, gdyby była ofertą stałą, a nie okazjonalną. W urodziny powinni dawać za darmo, jakkolwiek to brzmi. Argument, że ludzie naonczas ściągną se do urządzeń biliony książek też jest z dupy, bo Woblink, organizujący akcję Czytajpeel, radzi sobie z tym bez problemu za pomocą blokady. Ściągasz, słuchasz, następną z puli darmowych możesz, gdy skończysz (lub rzygniesz czy zaśniesz). Dla porządnego programisty to nie jest kłopot. I dopóki się tego sprzedawcy nie nauczą, dopóty ta dziedzina rozrywki będzie zagrzebana pod kupą jesiennych liści i zwiędłych róż. Albo będziemy jechać na piracie. Sami to robicie, DRODZY handlarze.

Przy okazji chciałam Wam delikatnie zwrócić uwagę na wartościowanie. Zasadniczo nigdzie nie widzę miejsca, żeby człowiek czuł się lepszy od innych ludzi, a już na pewno nie widzę go w komentarzach do postu o czytelnictwie. Zaręczam Wam, że nie są gorsze czy lepsze osoby czytające książki w formie papierowej, elektronicznej czy uchem. Ani takie, które książki wyłącznie kupują czy te, które je tylko wypożyczają. Ci, co je gromadzą i ci, co oddają. Zaskoczę Was! Nie są nawet gorszymi ludźmi tacy, którzy nie czytają w ogóle. Serio, serio.
Wystrzegajcie się poczucia lepszości.

PS Dzięki za podpowiedzi dotyczące Legimi. Zaglądałam do nich, ale ceny mnie odrzuciły, a nie zbadałam kwestii abonamentu.

Komentarze

  1. Najlepsze jest to, że autor ma jakieś od 1,5 do 2,5 zeta od każdej sprzedanej książki. A to on się faken najbardziej tutaj namęczył

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już zupełnie inny temat, ale rzeczywiście można zwrócić obiadek.

      Usuń
  2. Ale ze jak?
    Sciagalam z Audioteki, na telefon. Potem moj maz swobodnie przerzucal ja na swoj komp, a potem sluchalo jeszcze jedno dziecko. Czyli mowisz, ze cos nielegalnie robilam?
    Zalozylam, ze kupilam i moge czytac, pozyczac, bo nabylam.
    A tu sie okazuje, ze nie?
    Pzdr.
    AgulaW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, właśnie prosiłam, żebyście mnie ewentualnie wyprowadzili z błędu.

      Usuń
    2. Mialam jakis taki pakiet do abonamentu, ze Audioteka oferowala mi jedna ksiazke miesiecznie za 20 zl. Generalnie wiele lat trwalo, abym sie przekonala do sluchania. Slucham, gdy mam zajete rece czyli w samochodzie, sprzatajac, biegajac (tu mam zajete nogi, ale przerzucac kartki byloby ciezko). I lubie to. Zdecydowanie wole ebooki.
      No ale do rzeczy
      Bylam ze dwa lata temu na wykladzie jakiejs pani sedzi, ktora mowila, ze nabyte dla siebie mam prawo uzyczac bliskim i znanym tak samo jak papierowych. Przyjelam jako pewnik. I zarowno tych sluchanych, jak i kindlowych uzyczam bliskim i znajomym, a oni uzyczaja mnie. Papierowych tez.
      Pzdr.
      AgulaW

      Usuń
    3. Kupiła wejściówkę do Storytel (29,99 za miesiąc bez limitu) i jest tak, jak podejrzewałam.

      Usuń
  3. Mam chyba ze dwa audiobooki, kupiłam na próbę, ale jednak wolę czytanie oczami. Może dlatego, że nie jeżdżę, więc nie mam motywacji.
    Te pliki kupiłam w formie plików elektronicznych mp3 zdaje się. I sobie te pliki ściągnęłam na komputer. I mam.
    Jakbym miała komputer z nagrywarką to bym mogła je nagrac na płytę. Mogę wysłać emailem. Czy to nie jest tak, że kupując audiobooka można go sobie zapisać na urządzeniu? A może JUŻ NIE?
    Płyty muzyczne też tak kupuję i zapisuję na komputerze.
    Nie wiem czy to jest legalne. Uważam, że tak. Nielegalne byłoby pewnie jakby je powieliła i chciała sprzedać. Ale mam prawo się nimi podzielić...Chyba. Chyba, że prawo mówi coś innego.
    A swoją drogą słuchanie książek na płytach to nie jest dobre rozwiązanie dla ludzi w wieku 60+. Choćby dlatego, że wyłączona płyta nie włącza się w tym samym miejscu tylko trzeba ustawić skąd ma się zacząć. Co zmusza człeka do wysłuchania całego odcinka na raz. Dwa lata temu, gdy moja mama była chora i już nie mogła czytać oczami chciałąm jej umożliwić choćby słuchanie książek, ale nie była w stanie opanować obsługi odtwarzacza CD.
    Magnetofon na kasety był dużo prostszy, ale weź kup taki magnetofon. Bo książki na kasetach to się nawet w bibliotece jakoś znalazły.
    ...Swoją drogą przerażająca perspektywa, że kiedyś może będe musiała obywać się bez czytania...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że człowiek wszystko przeżyje. Oprócz śmierci, ma się rozumieć.

      Usuń
    2. no pewnie, że wszystko da się przeżyć, tylko jakość życia tak potem spada, że się człek zastanawia czy ma jeszcze po co

      Usuń
  4. predzej czy pozniej pojawia sie tez w bibliotekach. nawet sie zastanawialam nad tym ze to taki tutaj dar..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są w bibliotekach, ale mnie chodzi o rozwiązanie systemowe.

      Usuń
  5. Hmm, napisałam tu wczoraj komentarz i nie ma go... Może gdzieś w spamie utkwił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten był w spamie (z nieznanych przyczyn, ale ja np. często wpadam do spamu u Chudej). Innego nie ma.

      Usuń
  6. Jeszcze jest storytel.chyba 29 zł i ile chce się książek na miesiąc.sprawdzone.sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrałam właśnie tę platformę. Zaczęłam od "Amerykańskich bogów", bo dawnośmy się z Neilem nie widzieli :)

      Usuń
  7. Każda biblioteka ma dział audiobook i sobie mogę w domu ściągnąć, działa jak w przypadku książek - limit czasowy, który można przedłużyć. Ale to w Sydney.

    Mam abonament w legimi. Opłaca się ale aplikacja beznadziejna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o rozwiązanie systemowe, nie pożyczanie audiobooków w bibliotece. Ale rzeczywiście u nas też można w taki sposób.
      W końcu wykupiłam abonament w Storytel. Legimi mnie wkurzyło.

      Usuń
  8. I nie wodz nas na pokuszenie... https://www.hotchocolatedesign.eu/collections/happy-holidays-20-off-selected-products/products/hot-chocolate-design-chocolaticas-high-heels-doris-womens-mary-jane-pump

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz