2453

Wysłuchawszy opowieści rozwodowych mojej koleżanki (rodem z horroru klasy B, nie miałam pojęcia, że takie zachowania istnieją) po raz enty dochodzę do wniosku, że ze mną to KAŻDY chciałby się rozwodzić. Bo ja uważam, że święty spokój to jest wartość ponad wszystkie inne. Że można żreć suchy chleb dla konia, byle nie trzeba było przegryzać go Relanium.

I przypomniało mi się natychmiast, jak to dzieliłam z byłym mężem skromny mająteczek, z którego NIC mu się nie należało, ale na pytanie, co to niby jest moje, odpowiedziałam, że ja nic nie chcę, poza pralką automatyczną marki Rosa z góry otwieraną, gdyż mam małe dziecko szczające w pieluchy i marzę, by ich nie prać w rękach. Wrzątek szkodzi naskórkowi. Ale - dodałam - nieobsesyjnie. (Chcę, bo szkodzi zdecydowanie). I jeśli nie można, to nie ma problemu, będę w rękach prała, byle nie przegryzać rzeczonym Relanium. Co prawda małżonek (były) zamachnął się nawet na wynajmowane przez nas naonczas mieszkanie, lecz mnie wciąż przyświecała ww. zasada, więc powiedziałam, że wezmę to dziecko i się wyprowadzę. Byle gdzie.

Nie, taka święta nie jestem. Dodałam: ale ty tu długo nie pomieszkasz. Jeszcze czego. Trochęśmy z dzieciną w tym wynajmowanym (piece akumulacyjne, nie polecam) jeszcze pobyły, by wyprowadzić się naprędce, gdy właściciel z dnia na dzień dokonał śmiałej zmiany kwoty najmu. Pięciokrotnie. A przecież mnie wystarczy grzecznie powiedzieć, żebym opuściła, taka już jestem kulturalna, ale nie wykorzystujcie. Prawdopodobnie gdyby mąż mój obecny kazał mi opuścić, też bym opuściła. Jeszcze nie wiem dokąd, ale to tylko kwestia techniczna. Taka ze mnie życiowa niedorajda.

Nie ogarniam. Po prostu nie ogarniam, jak wykształcony, pochopnie uważany za osobę na poziomie i inteligentną człowiek może zrobić byłej żonie wjazd na chatę, by wyrwać piekarnik z zabudowy. Dziesięcioletni, co trzeba podkreślić. Czyli bez wartości. Naprawdę płakać mi się chce. I tak się zastanawiam, że przecież ci ludzie kiedyś się kochali, do ślubu poszli, jako dorośli w dodatku. I że można sobie znaleźć nową panią, model młodszy, to ja nawet przyjmuję do wiadomości, ale żeby od razu wyrywać piekarnik z zabudowy? Pan dyrektor w placówce oświatowej? Serio, kurwa?!

I ja ją podziwiam. Bo ona mi naprawdę spokojnie, choć w sposób nieco niezorganizowany opowiada, jak facet, z którym dzieliła stół i łoże, wpada do domu, szarpie ją, niszczy telefon komórkowy i wyciąga z niego kartę, żeby nie mogła wezwać pomocy, a policja mówi, że chłopaki - nic się nie stało. Pan jest współwłaścicielem (sprawa w toku) i może se szarpać, ile dusza zapragnie.

Możecie mnie uważać za wariatkę, ale po prostu naprawdę się popłakałam. Przyznaję. Bo ja pamiętam, jak ona mówiła: siedzimy sobie na kanapie i Jasiu mnie głaszcze. I tak mi jest błogo, gdy Jasiu mnie głaszcze. A wiem, że bardzo chciała mieć dzieci, ale zrezygnowała, bo Jasiu sobie nie życzył. A teraz to już jesteśmy w takim wieku, że możemy ewentualnie chcieć  mieć wnuki.

Quo vadis, świecie? Quo, do chuja, vadis i przyjmij sugestię, że obrałeś niewłaściwy kierunek. Ja naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć, a wiele po prostu przyjąć na wiarę, ale to, to już nie. I wypierdalanie na podłogę żywności z nastoletniej lodówki, by ją zapakować na wóz przeprowadzkowy, też nie. Po prostu nie. I płaczę. Chociaż mnie to nie dotyczy.

A Prezes mi na to wszystko, że w razie gdyby, to on zrobi wjazd na chatę i wyrwie wszystkie jabłonki. Gdyż mu będą niezbędnie potrzebne. Mnie niepotrzebne. Mnie nic nie jest potrzebne. Ja już jadłam suchy chleb dla konia i było. Mam doświadczenie.

To tyle.

Komentarze

  1. Chyba nie ma znaczenia czy to pan dyrektor placówki oświatowej czy pan dyrektor od łopaty. Choć czasem myślę, że ten "pan dyrektor od łopaty" potrafi okazać więcej kultury.
    Tak, jakby miało przyjść co do czego to chciałabym umieć schować urażone ego i rozwieść się kulturalnie. Może nie koniecznie oddając wszystko ale nie walcząc na śmierć i życie o pierdołę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma znaczenia zawód, ale od pana dyrektora placówki oświatowej wymagam więcej niż od pana dyrektora od łopaty. Natomiast rozwodzenie się kulturalnie wymaga pewnego poziomu u dwóch stron dramatu. Czasem brakuje go jednej, a czasem obu. Z rzadka (naprawdę) obojgu małżonkom udaje się nie popłynąć.

      Usuń
  2. Niestety, to nieodosobniony przypadek,tez znam z opowieści kilka takich i w jednym nawet proszona bylam ,ze w razie co to czy mogę świadczyć. Na szczęście nie musiałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okropne jest takie wchodzenie pomiędzy dwoje - kiedyś najbliższych sobie - ludzi.

      Usuń
  3. Policja może ma i rację, ale już przy podziale majątku to się będzie liczyło. Mówię nie konkretnie o bezwartościowym piekarniku, ale ogólnie. Mój były wyprowadzając się z domu po prostu odjechał sobie naszym autem ("Ty i tak nie potrzebujesz"). Przy podziale majątku kwota, którą musiałam mu zapłacić została o ten samochód pomniejszona. Niech koleżanka dokładnie notuje co i kiedy zostało wyniesione, a najlepiej niech robi zdjęcia podczas gdy sprzęt jest wynoszony. Moja koleżanka z kolei opowiadała mi, że jej ex wyrywał aparat telefoniczny ze ściany wraz z kablem (to były czasy telefonów stacjonarnych), gdyż rzeczony aparat był uwaga: prezentem od JEGO mamusi. Tak, że tego..... niestety.
    Pozdrawiam, Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policja może i ma rację w kwestii majątku, ale nie szarpania.

      Usuń
    2. Faktycznie, nie doczytałam!!! Szarpanie!!? i policja nic? ręce opadają......
      Zuzanna

      Usuń
    3. Powiedzieli, żeby się uspokoił. Hura.

      Usuń
  4. Mnie też zastanawia ta droga jaką musi przejść psychika ludzka od miłości do takiej zawiści i nienawiści, że się rwie kable ze ścian. Ile za tym musi być frustracji, zawiedzionych nadziei, rozczarowań... Czasem wydaje mi się, że ludzie, którzy kiedyś się kochali potem nienawidzą się nawet bardziej, właśnie za te zawiedzione nadzieje.
    Pozdrawiam
    ida27

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam to doskonale. Mieliśmy wyrwany z rur kocioł grzewczy (tak więc zero ciepłej wody i ogrzewania), zabrane mnóstwo rzeczy potrzebnych na co dzień (np. palniki z kuchenki gazowej, a więc nie można było gotować czy podgrzewać wody), na złość niszczone itepe i itede. Pisanie obraźliwych tekstów na ścianach w mieszkaniu, na drzwiach wejściowych od strony klatki schodowej.
    Sprawca - mąż w trakcie rozwodu, określający się jako kochający tatuś, dla którego dobro dzieci jest najważniejsze.
    Policja reagowała tak samo jak w przypadku Twojej koleżanki.
    Wspieranie psycholi.

    Przeszłam z synami piekło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do szarpania i bicia - do dziś trwa sprawa karna, w której oskarżonym jest mój były mąż. Trwa ... prawie...5 LAT!!!

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, że wykształcenie i pochodzenie nie jest istotne. Przemocowcy są wszędzie. Przyczyną nie są braki w edukacji czy niski szczebel w hierarchii społecznej.

      Usuń
    3. Bardzo Ci współczuję i trzymam kciuki za jak najszybsze zakończenie. A co do pochodzenia przemocowców - wiem, że są wszędzie. Ja tylko podkreślam, bo od kogoś, kto jest wykształcony, inteligentny, na stanowisku wymagam więcej niż od operatora łopaty.

      Usuń
  6. Swojemu synowi powiedzialam tak "jesli sie dowiem ze skrzywdziles swoja zone to jak cie nigdy nie uderzylam tak dostaniesz ode mnie taki wpier..... ze nie bedziesz wiedzial jak usiasc". To jak sie ludzie zachowuja nie wynika z wyksztalcenia czy zajmowanego stanowiska. Cham pozostanie chamem bez wzgledu co bedzie robil.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz