Krótko i w biegu

Pacia mnie dręczy, bo faktycznie nic o sobie nie piszę. Ledwo żyję i nie zapowiada się, żeby miało być lepiej.

W całkowitym skrócie:
- zakład dla obłąkanych jest w likwidacji;
- termin: 30 września;
- ostatni okres był dla mnie wyzwaniem – zagrożenie bezrobociem;
- przetrwałam;
- alokowałam się;
- będę pracowała w innej jednostce, też w Katowicach;
- zmieniam dział kompletnie – nowe wyzwania;
- no dobra – nie całkiem nowe, już tego dotykałam, ale i tak siwy dym;
- obecnie muszę zamknąć na zawsze swoją działalność, co się wiąże z niezłą jazdą: wszyscy pracują na akord;
- od 1 października będzie tylko gorzej;
- jestem tak zmęczona, że wjechałam dziś rano na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prosto na czołówkę;
- nie, spoko, nic się nie stało, ale ten pan z naprzeciwka mnie nienawidzi i słusznie.

W domu wszystko w normie (mało bywam), tylko z mamą pat – byłyśmy w Łodzi u lekarza, niestety okazuje się, że doszliśmy do kresu możliwości medycznych, teraz już wszystko w rękach Szefa. Na szczęście wciąż wierzę, że mi tego nie zrobi.

Mam w tyle głowy kilka zabawnych notek (mimo wszystko), jak dam radę, będę uzupełniać.

Komentarze