1044
(A imię jego czterdzieści i cztery ;o) ) Oddaję się ostatnimi czasy, choc może słowo „oddaję” to zbyt wiele powiedziane, czytywaniu publiczystyki na portalu Frondy. Jestem w pewnym sensie produktem naszych czasów – nie potrafię pogodzić się z filozofią katolicką, w której zostałam wychowana. Nie potrafię się też pogodzić z tym, że kościół psuje się od wewnątrz. Czuję, że i jedno, i drugie usiłuje wcisnąć mnie w przyciasne buty, w których kompletnie nie mogę się poruszać. Jestem zwolenniczką takiego pojmowania przynależności, która akceptuje przyswojoną ideologię w całości, z dobrodziejstwem inwentarza. Staję wtedy po określonej stronie i staram się bronić idei, uznanych za własne. Ponieważ przynależność jest zjawiskiem „do grupy”, czuję się współodpowiedzialna za zachowania i wypowiedzi innych jej członków. Nie potrafię udawać, że oni nie istnieją, że jestem samotną wyspą, a to, co dzieje się wokół, jakby mnie nie dotyczy. W związku z powyższym nie czuję się katolic...