1060

Z dużą dozą nieprzyjemności stwierdzam,  że zdjęcie kodu CAPTCHA powoduje maksymalny najazd automatów spamujących. Nie chce mi się sprawdzać, jak to było przed przeniesieniem na nową platformę, bo musiałabym przejrzeć przeszło 500 stron komentarzy. Ale rzecz jest niepokojąca.
Poza tym napisałam mail do obsługi już parę dni temu, w innej zupełnie sprawie. Wynik jest taki, że mnie zupełnie olali. Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby nie odpowiedzieli przez tydzień.
Coraz częściej myślę jednak o migracji. Smuci mnie to, zżyłam się z platformą .blog.pl przez te wszystkie lata i starałam się jednak jakoś tu zadomowić, mimo faktu, że środowisko jest zdecydowanie nieprzyjazne. Czy ktoś wyemigrował gdzieś, gdzie automatycznie można przenieść całość archiwum wraz z komentarzami? Wydaje mi się, że zauważyłam to na którymś blogu, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Chętnie przyjmę podpowiedzi i rady. Jeśli da się to zrobić, przeniosę całość, a za jakiś czas skasuję ten blog.
Wiatr za oknem powoduje, że mam niż intelektualny. Spać też mi się chce bez przerwy, ale najbardziej irytująca jest pustka w głowie i jakieś takie spowolnione kojarzenie.
Kupiłam dziś sobie cydr, ale niestety użyć go nie mogę, bo Prezes pojechał nadużywać alkoholu z kolegami i zaplanował, że mam go przywieźć z powrotem do domu. Z zabawnych planów: sugerował godzinę 20. Oby zechciał wrócić do północy, bo potem strasznie chce mi się spać i szlag mnie trafia, że siedzę i czekam. A szczególnie na widok jego głupawo uśmiechniętego, nietrzeźwego oblicza. Że już nie wspomnę o… hmmm… aromacie alternatywnym.
W domu cisza. Ruch za oknem praktycznie zamarł, domownicy dwunożni wybyli, a czworonożni zasnęli. Lubię takie chwile. Ostatnio coraz częściej stwierdzam, że im jestem starsza, tym jakoś mniej potrzebuję wokół siebie ludzi. Bardzo komfortowo czuję się sama ze sobą.
Najnowsza książka Małgorzaty Musierowicz jest okropna. Kupiłam wczoraj i wygląda na to, że skończę dzisiaj. To największa wada Jeżycjady – czyta się sama, nie można przestać i zawsze zostaje niedosyt. Cieszę się również, że autorka wyszła wreszcie z jakiejś moralizatorskiej zapaści. Kilka poprzednich części niebezpiecznie uciekało od humoru na rzecz epatowania wartościami, tymi jedynie słusznymi. Czytałam, oczywiście, ale jeden raz. To jest ta część sagi, do której nigdy nie powróciłam. A przecież Idę, Kwiat czy Opium czytałam dziesiątki, jeśli nie setki razy. Kocham do nich wracać, szczególnie w gorszych chwilach. Ciepło aż się z nich wylewa, zawsze więc mam szansę odrobinę ogrzać dzięki niemu ewentualnie skostniałe serce.
PS Ignacy Borejko bardzo się postarzał i zrobił pierdołowaty.

Komentarze