Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

2090

Obraz
Nie gniewajcie się, że uporczywie milczę, ale jestem tak strasznie zmęczona... Wczoraj wybiło mi bezpieczniki na widok mężczyzny z wiertarką, z której końca ściekało - ekskjuzelemo - gówno. Oto kał stał się kroplą, co przepełniła czarę. (Każdy ma taką czarę i taką zawartość, na jaką sobie zasłużył). Było koło 19, ja - złachana do granic - usiłowałam wrócić do domu i coś zjeść, a tu, imaginujcie sobie, gówno. Coś mi pękło w środku. Ofiarą tej sytuacji stał się, zupełnie niechcący, mój najmłodszy pracownik. Napatoczył się, a ja byłam akuracik zmiętą i zabeczaną szmatą w kącie. Gulgoczącą coś w stylu, że już nie dam rady. I umrę. Napatoczył się, że tak powiem, telekomunikacyjnie. Jako że jest chłopcem wrażliwym, zapragnął natychmiast pomagać. Niniejszym stał się pierwszym na świecie obrzuconym gównem mężczyzną, który - miast wrzeszczeć i uciekać - wyrażał dobrą wolę. Taki jasny promyczek pośrodku bagna, w jakim jestem uprzejma tkwić. Drugi raz pobeczałam się dziś w pracy. Na szczęśc

2089

Obraz
Jako że na chorobowe mnie nie stać, a urlopu szkoda, w weekend leżę martwym bykiem, a może nawet i krową. Koty są w tej sprawie niezwykle pomocne. Ta bulka na kołdrze to moje kolano. Nie ma miejsca na wyprostowanie kończyn. Na wybory zmartwychwstałam. Nie po to setki kobiet walczyły dla mnie o możliwość, żebym miała tę świadomość przeleżeć. Dziecko zostało powiadomione o tym wiekopomnym fakcie i uczciwie uczęszcza. W całym życiu tylko raz jeden opuściłam realizację obywatelskiego obowiązku, któren winien być raczej nazywany przywilejem. Nie wiem, jak to się stało, ale zapomnieliśmy o drugiej turze wyborów prezydenckich. Gdy świadomość na nas spłynęła, Prezes pognał do lokalu, gdyż miał bliżej (głosujemy w różnych), a ja już nie zdążyłam. Posiadam na tę okoliczność malusi niesmak. *** No więc kaszlę sobie. Dość dramatycznie. Ostatnio wykaszlałam sonatę. W każdym razie obserwuję postęp, gdyż zaczęło mi się lać z nosa. Ostatnio mam skłonność do blokady gluta w zatokach, a ACC an

2088

Ahaha, ahaha, jakie to śmieszne, no naprawdę. Ojciec wystawił stopę z bambosza i normalnie oko mi pękło. Sina bania. Szlag mnie trafił jasny i sie pytam sie, co jeszcze ukrywa. Machał rękami w proteście, ale już było za późno, mleko się rozlało. - Gacie w dół i siad! - wrzasnęłam. Mores zna, zamknął się, gacie ściągnął i przycupnął jak trusia. Wcale się nie dziwię, bo to, co ujrzało światło dzienne, było nie do zaakceptowania. Stopa lewa dwa razy taka jak prawa i sina. Udo sine. Kolano spuchnięte i sine. Uklękłam mu na tchawicy i wyszło na jaw, że ma też stłuczone żebra. W zasadzie przyszło mi do głowy, by zacisnąć ręce na krtani i zakończyć proces, ale matka mnie powstrzymała. Jednak skończyła się szkoła pod pierogiem. - Ty do pokoju na kanapę - warknęłam do ojca. - Noga na fotel i jak się stamtąd ruszysz, to odstrzelę. - Kapustę w domu masz? - zapytałam mamy. - Mam. - Nogę obłożyć kapustą, bandażem elastycznym owinąć. Pomiędzy zmianami okładów smarować żelem z arniką albo h

2087

NO, DOBRA. MOŻNA PUŚCIĆ. WYGRALIŚMY. Najnowsze badania Cześka dowodzą, że będzie żył. Białko całkowite jeszcze trochę podwyższone, ale globuliny w normie, leukocytoza ustąpiła. Co prawda samo oko będziemy podobno leczyć długo i upierdliwie, czego Czesław nie zamawiał, ale oko to już nie zagrożenie życia. C'nie? Jeszcze tydzień antybiotyku, tydzień leków przeciwzapalnych i kropelek sześć razy dziennie, ale co to dla Matki Polki. Tymczasem Zośka zgrubła jak bania. Nagle. Chodzi po prostu o to, żebym się nie nudziła. Zgrubła kilo, co dla kota Zośki jest 1/4 Zośki, bandzioch jej w życiu przeszkadza i jest wkurwiona. Umaiłam więc Prezesa w pobranie krwi dwóm kotom. Co ma mieć łatwo, jak ja nie mam. Zocha im zresztą pokazała, haha. Radości było co niemiara, dwóch spoconych weterynarzy, spocony Prezes, minimalnie zirytowana Zofia i w końcu, po obezwładnieniu, utoczyli z tylnej łapy, bo z przedniej to się Państwo odpierdoli. Jak dzieci. Następnym razem to se sama z nią pojadę, bo nap

2086

Ciąg dalszy - fabryczny. Zupełnie bezinteresownie pobrałam w fabryce informację, jakobym sypiała z kolegą T. Bardzo lubię kolegę T., bezpretensjonalnego i obdarzonego ponadnormatywnym poczuciem humoru, więc nawet mnie to rozbawiło. Wychodząc z założenia, że rzeczonej informacji nie pobrał przede mną, gdyż z pewnością by się podzielił, wystosowałam do kolegi T. odpowiednią korespondencję. Drogi Kolego T.! Donoszę uprzejmie, iż z niezależnych źródeł pozyskałam wiadomość, jakobyśmy prowadzili pożycie intymne, w dodatku wspólne. W związku z powyższym wzywam Cię do zakupienia nowej bielizny oraz ponadnormatywnej kąpieli. Będziesz odrabiał wszystkie zaległości. Nie ma tak, że coś o mnie beze mnie!!! Kolega T. się nie ustosunkował, więc z podziwu godną samooceną założyłam, że ruszył do ww. czynności doprawdy rączo i mógł sobie połamać palce oraz wybić zęby. Następnego dnia wpadłam na kolegę T. na korytarzu. Na mój widok wykazał radosne podniecenie i rzucił się żwawo w mym kierunku.

2085

No i mamy aktualności. Po tygodniowej terapii Czesław pojechał na badania. Czesław nie zamawiał. Na tę okoliczność zastrajkował i w kontenerku podróżnym przykrył się poduszką. Wraz z głową. W lecznicy kontenerka nie planował opuści, lecz został wyłuskanym. No to odmówił honorowego krwiodawstwa, koty tak umio. Przedziwna sprawność. Po prostu krew nie wypływa i już. Ale doktor z niejednego pieca chleb jadał i z niejednej żyły krwi utaczał, więc jakoś tam pozyskał cenny surowiec. Przy czym oko obejrzał i zawyrokował, że jest znacznie lepsze. Z dzisiejszej, krótkiej rozmowy telefonicznej wynika, że odrobinę się ruszyło. Nadal leukocytoza jak dzwon, ale jednak trzy tysiące mnie. Pozostałe wyniki również uległy nieznacznej poprawie. Zapytano mnie uprzejmie czy przybędziemy na zastrzyk, więc poinformowałam uprzejmie, że przyjedziemy PO zastrzyk i zrobimy go w domu, gdyż Czesław jakoś za nimi nie przepada. Przyjęli z nieznacznym smuteczkiem i zaprosili po osiemnastej, gdyż albowiem mają cz

2084

Nie samym domem żyje człowiek. Jest więc tak. Czesiek ma najprawdopodobniej wirusowe zapalenie otrzewnej. I albo się nam go uda uratować, albo nie. Choroby tej nie można potwierdzić żadnymi testami, działamy trochę po omacku, wykluczyliśmy białaczkę i HIV. Jeśli diagnoza jest trafna, ma prawdopodobnie lepszą wersję tej choroby, czyli niewysiękową. To zwiększa jego szanse. Gówno jak cholera. Nie zaraża - jedyna radość w tym bagnie. Więc zapewne rozumiecie, że nie chce mi się gadać. Oraz nie chce mi się rozwodzić nad etiologią tego zjawiska, zwłaszcza że jest trudne do ustalenia. Tymczasem podaję leki przeciwzapalne w tabletkach. Antybiotyki w zastrzykach. Jedne krople do oczu cztery razy dziennie, a drugie dwa. Oraz miziam. Przytulam. I noszę. Wszyscy miziamy, przytulamy i nosimy. A w międzyczasie pracuję w fabryce, pracuję we wspólnocie, pracuję w domu, kredyt usiłuję zdobyć krwią y blizną, błąkam się po bankach w poszukiwaniu prawych środków płatniczych, uczę Zuzię prowadzić d

2083

Tak w ogóle, zapanował porządek oraz mir domowy i to jeszcze przed majówką. Gdyż albowiem zawiozłam pijaczkę na tę imprezę, a było koło 20:00. Potem wróciłam do domu. Kiedy otwierałam drzwi, to się dziecko wdarło, czyli Karol wyszedł na klatkę schodową. Jakiś taki rozpasany jest ostatnio. Więc mu mówię: wracaj, worze na kocią karmę, ale już. A on, że nie. Nie, to nie. Zamknęłam drzwi, myślę sobie, za chwilę go wpuszczę z powrotem, a niech se posiedzi pięć minut, sam zobaczy. W Święto Pracy postanowiłam pijaczkę ściągnąć z łóżka już koło 14:30. Zwykle stosuję takie tanie chwyty typu: dziecko, Boga w sercu nie masz, już piętnasta, zgnijesz w tym wyrze. Standardowo w odpowiedzi spływa na mnie pomruk nadchodzącej nawałnicy. A tu niespodzianka, pomruku nie było. Tym razem łóżko ukłuło mnie podle w środek jaźni. - Co z ciebie za matka?! Wróciłam o czwartej, A KAROL STAŁ POD DRZWIAMI!!! Jużem chciała zripostować, że to nie moja ręka, ale... oszit! Faktycznie. Zapomniałam Karola. To ci