2466

Przed południem Prezes powrócił z pijaństwa, dla niepoznaki nazywanego imprezą integracyjną. Ja nigdy nie opowiadam, że jestem sama w domu, bo się boję, że ktoś to przeczyta albo usłyszy i wpadnie na jakiś zgubny pomysł - na przykład wbije rozochocony bez zapowiedzi i zmusi mnie do, dajmy na to, picia wódki. Gdyż mamy wódkę, bo Prezes dodaje do pączków (wizualizacja w załączeniu).


Przetrwałam więc piątkowy wieczór samoszóst, świętując liczne sukcesy z drobnym wsparciem prosecco oraz czekulady. Tej ostatniej w naprawdę niewielkich ilościach, ponieważ moja dieta ma skutek uboczy w postaci niemożności spożywania cukru. Ale nie takiej wynikającej z reguł, tylko mnie od słodyczy odrzuca, a jeśli nie usłucham, to mam potem kaca, bynajmniej nie moralnego. Jakoś poszło, choć oczywiście wszyscy spali ze mną i było ciężko.

Nasze psy doskonale wiedzą, że Prezesa to se mogą budzić dwadzieścia razy w nocy, gdyż akuracik zapragnęły wynijść i popatrzeć w gwiazdy, ale ze mną im się nie uda, ponieważ mam gdzieś ich wybryki, więc nawet nie próbowały. Ale o 6:20 w ich głowach banery z napisem ŚNIADANIE zapłonęły dość istotnie, więc zwlekłam zwłoki, wydałam posiłki, wypuściłam do ogrodu, by za chwilę wpuścić z powrotem i walnęliśmy się kompletem w wyro, drzemiąc rozkosznie do 8:45, kiedy Lesiek uznał, że trzeba już żyć.

Prezes powrócił przed południem, więc - dokonawszy uprzednio śmiałych zakupów spożywczych - zaproponowałam mu wyjazd po pergole. Ponieważ mamy je w zasięgu, czyli jakieś 2 km od domu, wsiedliśmy w auto, oboje głęboko przekonani, że to drugie przemyślało kwestię transportu. Srogo się zawiedliśmy stając z zakupionym towarem przy samochodzie.
- Jakieś pomysły? - zapytał Prezes nerwowo.
Nie wiem, czy wspominałam wystarczająco dobitnie, że jestem leniwa. W związku z tym rozwiązuję wszystkie problemy od ręki, żeby nie stracić zbyt wielu kalorii.
- A masz sznurek? - zapytałam.
- Mam - odparł radośnie, słusznie przypuszczając, że oto rozstrzygnięcie problemu nadchodzi.
- No to na dach z nimi, a potem otwórz okna i przywiążemy na okrętkę przez samochód. 2 km powinno wytrzymać.

Jużeśmy wsadzili na dach dwie, kiedy tuż koło nas zatrzymał się transporter, z którego okna wychylił się sympatyczny człowiek i zapragnął wiedzieć, jak daleko zamiarują podróżować pergole.
- Niedaleko - odparłam uczciwie.
- To ładujemy, co się państwo będą szarpać.

Otóż piszę to wszystko, by Wam uświadomić, że oto są na świecie szalenie mili i całkowicie bezinteresowni ludzie. Pan podwiózł nam perggole do domu, odmówił napicia się kawy, a kiedy zaproponowaliśmy zwrot kosztów paliwa, podskoczył gwałtownie, zamachał rękami i uciekł, wykrzykując, że trzeba sobie pomagać. Z serca życzyliśmy mu miłego dnia i tyle człowieka widzieliśmy.

Bądźcie życzliwi dla innych. To wraca.


Komentarze

  1. Zawsze bywam mila, ale czy to sie wraca? Moze?....
    Ciekawi mnie sytuacja odwrotna . czy jak sie jest niemilym to tez wraca????

    OdpowiedzUsuń
  2. :)))) Miłe. Też lubię takie spontany.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz