2473

Dzięki, że pytacie.

Przetrwałam pierwszy dzień w nowej pracy i było... no, cóż - ciężko. To nie tylko zupełnie nowe, nieznane obowiązki, ale też od razu cała firma na głowie. Zaczęłam bowiem od zastąpienia koleżanki, która prowadzi biuro. Tym samym nawet nie dotknęłam własnej pracy, bo zastępstwo zagarnęło mnie bez reszty.

Przypuszczam, że za rok będę to wszystko wykonywała od niechcenia lewą nogą, ale w pierwszym dniu - hardcore. Pierwszy raz pracuję w tak małej firmie, gdzie absolutnie wszystko robi się samemu. Za to zdobywam kolejne szlify i będę miała w CV pełny rozstrzał: od trybika korporacyjnego do nieomal samograja.

Najtrudniejsza do przejścia jest grypsera. Ludzie, którzy do mnie piszą i dzwonią, dokładnie wiedzą, czego chcą. Ja, by udzielić odpowiedzi na ich pytania, muszę się przedrzeć przez prawdziwy gąszcz notatek i zestawień. Nie reaguję na nazwiska, bo nie znam współpracowników firmy. Za jakiś czas na dźwięk czyjegoś głosu albo brzmienie imienia będę reagowała w oczywisty sposób, ale dziś nie wiem, kto jest od czego, a lista długa.

Najzabawniej było, gdy zadzwoniła pewna pani, a telefon zaliczył czknięcie akurat w chwili, kiedy się przedstawiała. Niczym karabin maszynowy zaczęła zadawać pytania, więc kiedy się wystrzelała, zapytałam spokojnie, czy mogłaby powtórzyć nazwisko. Mogłaby.
- O! Adresowałam dziś do pani list, ale nie wiem co jest w środku - klapka wskoczyła na właściwe miejsce.
- Za to ja wiem! - Zareagowała radośnie, bo wyraźnie czeka na tę przesyłkę.
Pomiędzy wyrazami zrobiłam kipisz na biurku i w notatkach znalazłam naprędce, kto zacz. Na szczęście byłyśmy w domu.

Więc jeśli chcecie wiedzieć, jak się czuję, to boli mnie tyłek. Nie, nie od siedzenia, tylko od napiętych mięśni. Po ośmiu godzinach zorientowałam się, że dupę mam jak stal, marmur i granit.

Ale najbardziej podobało mi się, że po pięciu minutach od wyjścia z pracy byłam już w domu. To rządzi!

PS Kończąc dniówkę napisałam do nieobecnej szefowej:
"Najważniejsze (przynajmniej dla mnie) jest to, że przeżyłam. Poza tym uprasza się uprzejmie o wsparcie finansowe, bo w kącie pod wykładziną znalazłam tylko trzy dychy".

Komentarze

Prześlij komentarz