Najtrudniejsze

W nowej pracy dostrzegam dwie trudności. Bo nawału obowiązków i potrzeby pilnego doszkalania się nie klasyfikuję po tej stronie. Dobrze wiedziałam, że tak będzie, a że jestem pracowita do upierdliwości, to te rzeczy mi nie ciążą. Mam zespół zgranych, dorosłych pracowników, którzy wiedzą, co do nich należy, których pilnować nie trzeba, a w dodatku, jak już wiemy, są życzliwie nastawieni. A to nastawienie miałam okazję przetestować znowu – wczoraj. Szczegółów nie będzie.
Wszystkie wymienione rzeczy to plusy, bo ja się uczę, a wiedzy i umiejętności nikt mi nie odbierze. Bez względu na rozwój sytuacji.
Więc te dwie trudności są następujące:
- mój były zwierzchnik, do którego moje nastawienie jest wam znane, choć pobieżnie, znajduje się w strukturze pode mną;
- borykam się z problemami związanymi z tzw. kopaniem dołków.
W sprawie piewszej.
On się zajmuje obecnie wyłącznie punktowaniem naszej pracy w celu udowodnienia, że kiedy stąd wyszedł, wszyscy natychmiast kompletnie zidiocieli i powinno się ich zabić. Dodając do tego jego stosunek do  mnie osobiście, uzyskuje się proste równanie, z którego wynika, że wszystkie pisma, maile, słowa, kierowane do tej jednostki są przecedzane, oglądane pod światło i ogólnie mamy utrudnienie. Faktem jest, że każdy błąd można poprawić, ale nie w takich okolicznościach.
W sprawie drugiej.
Znaleźli się tzw. „życzliwi” i robią mi tu krecią robotę. Nie mam siły udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Nie mam siły walczyć z ludzkimi uprzedzeniami. Robię więc, co mam robić, staram się najlepiej, jak potrafię. Ale przykrość pozostaje. Albowiem słowo „leń” czy „tuman”, to nie jest to, co chciałabym na swój temat usłyszeć.

W kwestii lenistwa.
Otóż tak, jestem leniwa. Dramatycznie. Ale nie w pracy. Leniwa jestem w życiu prywatnym, a to moje lenistwo przejawia się w niezwykle sprawnym wykonywaniu różnych obowiązków, bo jak zrobię, to mam z głowy. W pracy leniwa nie jestem, wręcz przeciwnie, a do tego skrupulatna jak cholera. W dodatku ostatni płodozmian dobrze mi robi, bo nie można w koło pierdoło wykonywać tych samych obowiązków, ponieważ klapka się w głowie klapie. Ja jednak potrzebuję wyzwań. No to mam. Pewnie za kilka lat będę potrzebowała nowych, to sobie znajdę. Ale póki co, te obecne mi wystarczają.
I tyle.
Aha! I nie uważam się za głupią, naprawdę. Każdy natomiast ma prawo do własnej opinii.

PS Kupiłam sobie na allegro 5 książek Białołęckiej i będę czytała, jak wściekła. Żeby nie było wątpliwości – na czytanie zawsze czas się znajdzie.

Komentarze