A rzeczywistość obuchem

Fajnie było, fajnie było, tylko spodnie mi się nie dopinają. Budzik o 5.40 był już naprawdę niezbędny. Inaczej dźwigiem trzeba by było mnie z domu wywozić.

Święta to były szczególne, bo Protoplasta z zapaleniem płuc. Zwlókł się był z łoża boleści, bo nie mógł sobie podarować mowy wigilijnej. Uwaga, włączamy wyobraźnię. Stół nakryty, jak trzeba, białym płótnem, na stole świece i sianko, w rogu pokoju choinka (bez światełek, bo zaginęły bez wieści – to ciekawe, swoją drogą), elegancja francja, u stołu wigilijny „ten gość przygodny, co zaproszony został na wesele niespodziewanie – i nie odszedł głodny”, zapada cisza, wkracza Protoplasta. W piżamie, szlafroku i bamboszkach, wygląda jak szmata i to wcale nie z powodu stroju. Serce mi się ściska, kiedy widzę go takiego kruchego. Bierze opłatek do ręki, uśmiecha się łobuzersko i rozpoczyna:
- Drodzy zgromadzeni! Uruchomcie mózgownice i wyobraźcie sobie, że stoję przed wami elegancki, w czarnym…
- Fraku! – reaguje ktoś przytomnie.
- A figę! W odprasowanym garniturze i białej koszuli…
- Pod muchą! – niecierpliwy nie umie utrzymać buzi na kłódkę.
- Pod muchą – kontynuuje Protoplasta.
- I spinki w mankietach!
- Brawo. Wszystko, jak widzę, działa należycie. Zegarek z dewizką. I lakierki.
I tak dalej.
A potem rzuciliśmy się w kotłowaninę, choć przy stole tylko 6 osób i jakoś, jak zwykle, zabrakło każdemu kwiecistości wypowiedzi. Tak to już jest – niby człowiek wygadany, a w wigilijny wieczór słowa więzną w gardle i pociaga się nosem. No i dla utrzymania formy co chwilę ktoś wykrzykuje:
- Nie pchaj się, nie pchaj!
- Teraz ja!
- Rozstąpcie się, dzieci!
- Zobaczcie pod choinkę – ktoś kupił drzwi!
- Nie drzwi, tylko deskę.
- Do prasowania, to dla mamy.
- A tam, surfingową.
- Dla mamy?
I tym podobne.
Uwielbiam te nasze wigilie. W tym roku, patrząc na Tatę, takiego słabego i zmiętolonego, po raz pierwszy pomyślałam, że każda może być ostatnią. I było STRASZNIE.

Czy koty coś mówiły nie wiadomo, bo nikt nie słuchał. Na wszelki wypadek. Kto je tam wie, jakie obrazoburcze zdania chciałyby wygłosić.

Dziś Potomstwo wybywa na Sylwestra. Oszszsz… na co mi przyszło. Dziecko w Sylwestra poza domem? Jestem zgrzybiałą staruszką.

PS A po wigilii poległa również Protoplastka. Szpitalik, powiadam wam. Wariatów.

Komentarze