Babci i dziadka historia miłosna

była zaiste porywczo – romantyczna oraz niebywale skandaliczna, jak na owe czasy.
Babcia była panienką z dobrego domu z sekretem. Sekret – tak na dziś – nie był wcale oryginalny czy wydumany. Pradziadek bowiem, człowiek niezwykle bogaty, był kutwą potworną w zakresie obowiązków rodzinnych oraz posiadał niebywałą skłonność do malowniczych hulanek, w których uczestniczył był cały Żywiec. Jak można się spodziewać – na karmienie licznej dziatwy, że o ubieraniu nie wspomnę, dudków już nie starczało. Kwitła więc sobie babunia wsród owej dziatwy ubożuchno i w dziurawych butach, co w połączeniu z dwiema wojnami światowymi, porażającymi przygodami z tym związanymi oraz radosnym socjalizmem, ukształtowało ją na późniejsze lata w sposób dość przykry*. Niemniej pamiętać należy, że prócz skłonności do hulaszczego stylu bycia oraz kompletnej obojetności dla potomków, miał pradziadek niezwykle wysokie mniemanie o swym miejscu na drabinie społecznej i żadnej córki za byle kogo wydawać nie zamierzał.

W tym samym czasie, zbliżonym miejscu, choć innych okolicznościach, na niezwykle przystojnego i z błyskiem w oku młodzieńca wyrastał sobie mój dziadek. I jak to w bajkach bywa – nie trzeba wielkiej umiejętności, by dodać dwa do dwóch. W odpowiednim czasie muszka została dopasowana do najlepszej koszuli i dziadek uderzył w konkury.
Jak wszyscy Państwo zapewne się spodziewają, byle kto, choćby, o czym już kiedyś wspominałam, miastowy, przystojny i elegancki, o rękę młodej W…ówny starać się nie mógł. A właściwie mógł, lecz nie powinien oczekiwać powodzenia. W związku z tym drzwi rychło zamknęły się z hukiem, a dziadek – wraz ze swą bezdyskusyjną urodą, czarem, wdziękiem i pracowitością – znalazł się po ich nieogrzewanej stronie.

Co w tym czasie zaszło po drugiej stronie drzwi, nie wie nikt i już nigdy się nie dowie. Niemniej finał był taki, że po tej samej stronie drzwi niebawem znalazła się i babcia. Wyobraźcie sobie łaskawie tragizm tej sytuacji: młodziutka, urocza panienka z dobrego domu ląduje na bruku, bez żadnych środków do życia i, co więcej, możliwości ich zdobycia. I dziś byłoby to niezwykle trudne położenie, wtedy – kompletnie bez wyjścia. Mamy wszak przełom lat dwudziestych i trzydziestych. Panienki z dobrego domu nie bywają bezdomne i w jednych majtkach na tyłku. Jak można się spodziewać, nikt z rodziny pomocy w takiej sytuacji nie udzielał.

Co miała biedna robić? Udała się do jedynego człowieka, który był jej życzliwy, kochał ją i któremu jej los nie był obojętny. A wspomnieć należy, że dziadek był od babci starszy o zaledwie trzy lata, więc rozumiem, że nie spodziewają się Państwo po dwudziestolatku własnych latyfundiów oraz wieloźródłowych apanaży.
Tu znów mamy lukę w opowiadaniu. Co mówili, jak się zachowywali i co miało wpływ na rozwój wypadków – nie wiemy. Koniec końców bezdomną babcię przygarnęła do siebie przyszła teściowa, czyli panienka z dobrego domu zamieszkała pod jednym dachem z konkurentem do jej ręki. Mało tego! Mieszkała z nim do ślubu przez bez mała rok! W tych czasach!!! Skandal, ruja i poróbstwo, proszę Szanownych Czytelników!
A potem był ślub, dzieci i dzieci tych dzieci, z których jedno ma ociupinę daru do przelewania różnych rzeczy na papier, dzięki czemu piękne historie miłosne nie ulegają zapomnieniu.

Och, Prababko, o której milczą wszelkie przekazy! Przyznać trzeba, że byłaś kobietą z niebywałym kręgosłupem! Mam nadzieję, że odbierasz za to obecnie stosowną nagrodę!

Jak Państwo widzą – pochodzę z rodu silnych kobiet, więc nie ma się co dziwić.
Jak Państwo jeszcze nie wiedzą, ale się pewnie dowiedzą, pochodzę również z rodu, który pasjami lubował się w romantycznych i skandalicznych historiach miłosnych. Ponieważ mam wyraźnie potrzebę uzewnętrzniania pewnych rzeczy, w następnym odcinku opiszę takąż moich rodziców, a jeśli odwagi wystarczy, to w końcu może i własną.

Jak tak sobie o tym wszystkim myślę, to z drżeniem serca oczekuję na miłość życia mojej jedynaczki.
Ach! Co to będzie za ślub!

* Ze wspomnień mamy wynika, że babcia potrafiła pochłonąć niebywałe ilości, reglamentowanych przecież, słodyczy w pojedynkę i cichaczem przed własnymi dziećmi. Niech jej ziemia lekką będzie – dla wnuków była hojna.

Komentarze