Wielkie szczęście zapanowało w rodzinie

gdyż Potomstwo wyrekrutowało się do wybranego przez siebie liceum. Mam więc w domu licealistkę i trzy lata przerwy do następnego kosmicznego stresu, jakim będzie matura. Mam nadzieję, że do tego czasu przybędzie pańci nieco rozumku i przy maturze nie będzie już takich jazd, jakie matka miała w roku bieżącym.
Oczywiście nie wiążę się z tym pragnieniem jakoś obsesyjnie, ponieważ jestem rozsądna.

Oprócz miejsca w liceum, Potomstwo posiadło przecudnej urody ropne zapalenie gardła wraz z wysoką gorączką do kompletu. Jako że zawsze lubię – metodą Pollyanny – w każdej rzeczy znaleźć coś dobrego, cieszę się, że przynajmniej wiem, gdzie obecnie przebywa (zwykle nie wiem, bo ona ma prawie 16 lat, matki nastolatków zrozumieją, o czym piszę). Mianowicie w dużym pokoju, snobistycznie określanym mianem salonu. Leży tam na kanapie i głęboko przeżywa swoje nieszczęście, łamane przez: śpi, gra na PSP, ogląda telewizję, inne.

Nie wiem z kolei, gdzie przebywa Prezes, gdyż – jak wiadomo – jest w permamentnej delegacji. Myślę, z czego się wobec tego cieszę….
Myślę…
Myślę…
No dobra, jak go nie ma, to nie skwierczy mi nad uchem. Zawsze coś.

Komentarze