Pewna miła Joasia

szyje przecudnej urody misie, zajączki i inne zwierzątka. Jestem chodzącym dowodem na to, że ręcznie uszyty miś jest najlepszym przyjacielem człowieka. A co dopiero cztery misie.
No tak, mam cztery. Przyznaję się bez bicia.
Z tymi misiami Asi to jest tak, jak z kotami. Człowiek chce mieć jednego, a potem to już samo idzie. I okropnie trudno się powstrzymać. Bo co Asia chwyci w palce igłę, to bardziej urodziwe dziecko się rodzi.
Łapię się na tym, że zaczynam być zazdrosna o wszystkie misie, które kupują od Asi inni ludzie. Ale zdaję sobie sprawę, że nie mogę się zamisić na amen. Mimo, że bardzo bym chciała.

Asia utrzymuje się z szycia. Podkreślam – utrzymuje się, tak? Starożytni mawiali, że navigare necesse est, ale żyć – mocium panie – też trzeba. Wobec powyższego, Moje Szanowne Czytelnictwo, proponuję, abyśta byly oryginalne na święta i od święta. Sobie misia (KONIECZNIE!!!) i misia bliskim w prezencie, tak?

Z Asią można skontaktować się przez blog. Albo przeze mnie, jeśli kto sobie życzy. Mogę robić za skrzynkę kontaktową.

A więc hasło na dziś: MIŚ.
Nie bądźcie rury.

Komentarze