2082
Jeden z topowych dni roku. Doradca kredytowy przeczytał umowę przedwstępną, wpadł w panikę i zadzwonił do mnie z informacją, że nie może być tak, żeby Prezes brał cały kredyt, a ja pół domu za darmochę. A to była dziewiąta rano. Minimalnie podskoczyło mi ciśnienie (tak do 200/160), bo jakże to tak, przecież wiadomo, że ja zasługuję na cały i ktoś w ogóle powinien mi go podarować oraz zapłacić podatek od darowizny. Tętno podążyło za ciśnieniem, więc zadzwoniłam do pani rejent, że jakże to tak, przesz pytałam. Pani rejent postukała się po głowie (nie było widać, ale na pewno tak) i podtrzymała swoją decyzję wraz z informacją, że nieważne, na kogo kredyt, ważne, żebym udostępniła swoją połowę bankowi pod hipotekę. Przesz udostępnię. A potem wszystko zaczęło się składać w kostkę hurtowo. Z tej radości dwa tygodnie rehabilitacji poszły w diabły oraz w promocji rozbolał mnie kark, gdyż wiadomo, że ja spinam w stresie mięśnie i masz. Porozwiązywałam, co się dało, w międzyczasie jeden bank...