2364

Notka o tym, że w każdej szafie leży trup i czeka na otwarcie drzwi, czyli dlaczego #jestemznatalią

Na początku, dla porządku, wrzucam kontekst, bo może jest jeszcze w tym kraju ktoś, kto nie czytał, nie słyszał i nie wie. Parę dni temu Natalia Przybysz, o której istnieniu nie miałam pojęcia, a teraz wiem, że jest piosenkarką, ale dalej nie kojarzę człowieka, udzieliła wywiadu Wysokim Obcasom. W wywiadzie tym opowiedziała o swojej twórczości i emocjach, ale przede wszystkim o piosence, która stała się jej coming outem - przyznaniem do wykonania aborcji.

Na Natalię wylał się hejt w tak gigantycznej skali, że przestał to ogarniać ktokolwiek. Co więcej: dostało się dziewczynie nie tylko od środowisk zygotariańskich, ale również od rzeczonych sióstr w czarnym proteście. Z całego, dość obszernego wywiadu zapamiętano jedynie, że Przybysz ma 60-metrowe mieszkanie i uważa je za zbyt małe dla trójki dzieci i dwojga dorosłych. Tymczasem chodzi przecież o coś zupełnie innego. Mianowicie o powiedzenie głośno, że się miało aborcję. Nie dlatego, że rak, Down, gwałt. Dlatego, że była to ciąża przypadkowa, nieplanowana i niechciana.

Mnóstwo osób (owszem, czytuję komentarze) podniosło krzyk, że Przybysz wybrała bardzo zły moment: zamiast pomóc czarnemu protestowi, dała jego przeciwnikom argument, że furda szczytne ideały, a tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby się skrobać na potęgę.
A gówno.

Po pierwsze: nigdy nie ma właściwej chwili na wylot trupa z szafy. Tabu nie przestaje być tabu tylko dlatego, że zmieniają się okoliczności. Przestaje nim być, bo pojawia się pierwszy człowiek, który je przełamuje, a za nim idą następni i kolejni. Ośmielają się mówić głośno rzeczy niepopularne, oswajają temat, powoli zmieniają powszechny ogląd. Przypominam, że jeszcze sto lat temu kobiety nie były ludźmi, a parę lat wcześniej nie byli nimi kolorowi mężczyźni. Całkiem niedawno lekarze uważali mycie rąk pomiędzy jednym a drugim pacjentem za nowomodne głupoty. A tu ktoś zrobił pierwszy krok i spotkał się najpierw z nienawiścią, potem z odrzuceniem, a jeszcze później okazało się, że zmienił sposób myślenia o człowieku jako białym, heteroseksualnym mężczyźnie (a także wykazał, że bakterie jednak istnieją). Której pani z tym źle, niech napisze. A, nie - sorry. Nie może tego napisać, bo jako nie-człowiek nie ma prawa do publicznej wypowiedzi [1]. Szach i mat.

Po drugie: usuwanie ciąży wcale nie jest wymysłem dzisiejszych czasów. Wręcz przeciwnie - jest stare jak świat. Kobiety pozbywały się ich tak długo, jak istnieje ludzkość. Czy robiły to dlatego, że z badań prenatalnych wynikało ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu? A może wiedziały, że jeśli donoszą, to stracą wzrok? Figę. Pozbywały się brzuchów, BO NIE CHCIAŁY BYĆ W CIĄŻY. Powodów mogły być setki - za dużo dzieci, w ogóle dzieci, gwałty, odium dziewictwa, z którego nie można było zrezygnować, żeby nie skończyć z etykietą kurwy i móc ułożyć sobie życie, czyli wyjść za mąż i powić pierdyliardy dzieciuków z prawego łoża, wizja utraty wolności oraz co tam jeszcze sobie wymyślicie. Zły moment po prostu. Ktoś to w końcu musi powiedzieć głośno.

Po trzecie: wg badań szacunkowych w Polsce żyje obecnie ok. 5 milionów kobiet, które usunęły przynajmniej jedną ciążę [4]. Ja sama znam kilka. Każda z Was zna. Mężczyźni mogli nie dowiedzieć się tego wprost, bo to nie jest temat, o którym rozmawia się z mężczyznami, ale my wiemy. Głosu jednej Natalii Przybysz i jednej nieodżałowanej pamięci Marii Czubaszek można nie usłyszeć. Ale głos, choćby cichy, choćby nawet szept, powielony 5 milionów razy, dotrze do każdego. A co dopiero krzyk. Nie da się przejść obojętnie mimo 5. milionów kobiet krzyczących Miałam aborcję. To nie jest temat marginalny, tylko całkiem powszechny sposób postępowania. Miejmy odrobinę odwagi, żeby mówić o tym normalnie, a nie upychać w szafie trupa, który śmierdzi na całą kamienicę.

Dlatego jestem z Natalią. Ma dziewczyna jaja jak dynie.
Przestańmy wreszcie chować się za fałszywym wstydem i miejmy odwagę powiedzieć, że wystarczającym powodem, by nie być w ciąży, jest niechęć do bycia w ciąży. Pierdololo o kompromisie aborcyjnym jest tanie tak długo, jak długo będzie istnieć choć jedna kobieta, która nażre się w tajemnicy jakiegoś gówna, rzuci ze schodów, wykąpie we wrzątku albo włoży sobie wieszak w pochwę. Co jest - oswójcie się, do cholery - powszechne i na porządku dziennym.

Przestańmy się krygować i zacznijmy zmieniać świat.

Najpierw ja.
Gdybym teraz zaszła w ciążę, usunęłabym ją bez chwili namysłu. W szpitalu za granicą, bo mnie na to stać i za stara jestem na szafowanie homeostazą.
Walczę, by mogły tak zrobić kobiety, których na to nie stać. Bo jestem człowiekiem. Jestem kobietą. Jestem siostrą. I mam trochę szarych komórek oraz nie waham się używać. Ot, co.



PS Nie spraszałam zygotarian. Komentarze o krzyczących blastocystach (w każdej formie) zaliczą wylot. W ogóle mnie to nie interesuje i nie piszę po to, żeby poznać tego typu opinie. Szerokiej drogi życzę. Cześć, pa, kupcie mi coś.


[1] Jestem w trakcie oglądania "Bożej podszewki". Ta scena, gdy lekarz mówi do męża Maryśki, że trzeba jej usunąć macicę, ale on musi wyrazić na to zgodę - cudownie zagrana przez Agnieszkę Krukównę [2], z przerażeniem, nieśmiało wyglądającą zza parawanu, niemającą nic do powiedzenia na temat własnego ciała. Polecam.
[2] Agnieszka Krukówna jest moją szkolną koleżanką. A jej młodszą siostrę uczyłam polskiego w liceum. W tym samym zresztą, którego jestem absolwentką [3].
[3] Chwila przerwy na utwór muzyczny a propos.
[4] Nie posiłkuję się tutaj konkretnymi badaniami, ale gdzieś mi przemknęło, kto je wykonał, więc można odnaleźć.

Komentarze

  1. Aśka, lepiej się nie da tego powiedzieć...
    Nie znaczy nie i mam prawo decydować. I zawsze będę o nie walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo nie chciały być w ciązy i to powinno wystarczyć. NIE CHCIAŁY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jedna jaskółka nie czyni wiosny, ale w przypadku Jaskółki jestem odmiennego zdania :)

      Usuń
  3. A widzisz. . . ja myślę trochę inaczej (chcę żeby kobiety miały prawo do aborcji ) ale może argumenty przemawiające za zabiegiem jednak powinny być jakieś "bardziej "?Ja sama jestem po usunięciu ciąży nr 2-bezmózgowie, ciąży nr 3-wielowadowość i zahamowanie wzrostu, ciąża nr 4-sama poszła i nareszcie jest piąta Gośka ☺.Moim zdaniem każdy przypadek podejmowania takiej decyzji powinien być z obowiązkową opieką psychologa przed i po -bo może czasami tego "po"by nie było? A nigdy nie wiadomo czy ta sytuacja nie będzie w przyszłości negatywnie i destrukcyjnie działała na psychę KOBIETY Życzę wszystkim paniom czytającym -a spotkać tu można same wyjątkowe -braku powodów do ww. rozterek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ... nigdy w życiu nie żałowałabym nikomu opieki psychologicznej. I, co bardzo istotne: za takie samo przestępstwo, co odmowę aborcji, uważam zmuszanie do niej. Bo to rodzi identyczne aberracje.

      Usuń
  4. No to ja widzę pojedynczy klocek aborcyjny wyjęty z układanki w której powinien się znajdować -może dlatego rozterki (ja nigdy nie miałam opieki psychologa -dobrze że się rozjadłam a nie rozpiłam ha ha 😕 ).Ale mam wrażenie że ta ustawa i sytuacja jej towarzysząca albo jest kolejnym bublem albo. ..przykrywa medialnie jakieś gorsze gówno

    OdpowiedzUsuń
  5. #jestemznatalią zdecydowanie!
    Nie potrzebne są argumenty "bardziej". Wystarczy wolność i prawo do decydowania o sobie. I nikomu nic do tego!

    OdpowiedzUsuń
  6. #jestemznatalią zdecydowanie!
    Nie potrzebne są argumenty "bardziej". Wystarczy wolność i prawo do decydowania o sobie. I nikomu nic do tego!

    OdpowiedzUsuń
  7. O! To nie ja tak rozmnożyłam (a propos) ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Usunęłabyś? Usunęłabyś dziecko? Czy prezes miałby coś do powiedzenia? A Zuzanna - czy wiedziałaby, że pozbyłaś się jej rodzeństwa? Czy zapytałabyś siebie, kogo pozbawiłaś życia - córeczkę czy synka? I czy naprawdę mogłabyś później z tym żyć...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko? Jakie dziecko, zarodek.

      Usuń
    2. Dorothea: Dlaczego zawsze po Twoim komentarzu mam wrażenie, że nie umiesz czytać?

      KrystynkaR: Język, język jest ważny. To się nazywa odzyskać debatę publiczna :)

      Usuń
    3. Dorothea: odpowiem na twoje pytania w swoim imieniu. Usunęłabym ciążę (gdybym w nią obecnie jakoś zaszła, bo nie chcę mieć więcej dzieci). Partner by o tym wiedział i mógłby wyrazić swoje zdanie ale nie miałby prawa do głosu decydującego. Córka (dorosła) wiedziałaby i wiedziałaby też, że w życiu nie "pozbyłabym się jej rodzeństwa". Nie dopuściłabym, żeby rodzeństwo miała. Gdyby ona chciała decydować o tym czy chce dzieci, wspierałabym jej każdą decyzję. Nie miałaoby dla mnie "co by było gdyby" i naprawde mogłabym z tym żyć tak jak zyje z tym 5 milionów kobiet w Polsce.

      A teraz pozwól Dorothea, że ja zadam Ci pytanie. Co sprawia, że uważasz , że możesz oceniać czyjeś trudne życiowe wybory?

      Usuń
  9. Mówiłam, że powinnaś tę publicystykę społeczną? Mówiłam? :)
    Jak zwykle w punkt. :)
    #jestemznatalią
    I zgadzam się całkowicie, że zmuszanie w OBIE strony jest chore i prowadzi wyłącznie do kupy nieszczęść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt by nie chciał za to płacić, a za darmo to ja mogę hobbystycznie.

      Usuń
    2. Myślę, że znaleźliby się chętni, choć podejście merkantylne popieram. :)
      A na marginesie, jak zgadzam się z Twoimi poglądami w całej rozciągłości, tak podoba mi się podejście prezentowane tutaj:
      http://www.deon.pl/pro-life/aborcja/art,128,chrzescijanska-mama-odpowiada-na-coming-out-natalii-przybysz.html
      Czyli nawet w Polsce można spokojnie i normalnie, pomimo silnej różnicy poglądów. To duża ulga. :)

      Usuń
    3. Gdyby się znaleźli, koniecznie ich do mnie przyślij. Gdyż pałam do finansów.

      Zainspirowałaś mnie do notki.

      Usuń
  10. Asiu popieram i zgadzam się z Tobą!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz, bo inaczej nic nie wyjdzie z ziemniaczków ;)))

      Usuń

Prześlij komentarz