2385

Racja, racja, z wrażenia nie zaprezentowałam Państwu Morgana. Proszę uprzejmie.

Oto Morgan Nakanapowy
A tu zdjęcie ze strony schroniska - z bardziejszą twarzą.

Ma orzechowe oczy
Bardzo grzeczny piesek, jak na psa schroniskowego, naprawdę. Oczywiście nie wie rzeczy, które Lesiek z Hanką mają opanowane do perfekcji, czyli nie reaguje na komendy (poza "chodź tu" i "nie wolno"), ale to pikuś, bo za jakiś czas się nauczy.

Korzystając z okazji chciałabym coś powiedzieć osobom, które myślą o adopcji zwierzęcia ze schroniska. Pamiętajcie o jednej ważnej rzeczy - nie ma zwierząt bezproblemowych. One nie istnieją. Może się Wam tak wydawać, gdy czytacie u mnie te laurki, ale pamiętajcie, że my mamy do zwierząt specyficzne podejście i na byle głupstwach się nie skupiamy.

Morgan obsikał nam w pierwszy wieczór cały dom: ściany, stół, krzesła, kanapę, kominek - wszystko. Nie jadł suchej karmy i nie jadł z miski. Był nadpobudliwy. Zarzygał mi dokumentnie całe auto, którego nie mam jak wyprać i marzę o wiośnie, żeby pojechać na karcher albo go kupić, wyprać siedzenia i podłogę i móc wysuszyć. Bał się każdego głośniejszego dźwięku. Dostał ataku histerii, gdy Prezes wkładał go do wanny. To jest norma. I to nic nie znaczy.

W wychowaniu (kogokolwiek) stosuję przez całe życie jedną niezłomną zasadę: co włożysz, to wyjmiesz. Miłość, spokój i konsekwencja, to wystarczy. Ucz i nagradzaj. Dobre słowo lepsze niż tysiąc złych. Owszem, czasem trzeba długo. Tak, zdarzają się nieliczne przypadki chorób psychicznych, ale to margines.
Mamy jedno dziecko, trzy koty i trzy psy. Wszyscy - poza dzieckiem - są adoptowani (jeden kot nawet wykupiony) i swoje w życiu przeszli. W schroniskach nie ma zwierząt bezproblemowych. Każde z nich przeszło traumę i trzeba mu pomóc to wyleczyć. Jeśli oczekujesz, że weźmiesz do domu idealnie wychowane i spokojne zwierzę... kup sobie w sklepie figurkę, postaw na półce, a osiągniesz stuprocentową satysfakcję. Zwierzęta mają takie same emocje, jak my: boją się, cierpią samotność, przeżywają stresy. Nie oczekuj od porzuconego lub torturowanego zwierzęcia, że w ułamku sekundy otworzy przed Tobą swoje serce. Najpierw udowodnij, że go nie zawiedziesz.

Lesiek i Hania, też przecież ze schronów, wiedzą, że trzeba grzecznie usiąść w wiatrołapie i podawać łapki do wycierania. Morgan tego nie wie i przy pierwszym czyszczeniu łap ze strachu kulił się na podłodze. Dziś nadal nie potrafi usiąść spokojnie i podawać po kolej kończyn, ale bez stresu daje się "oporządzić". Lesiek i Hania wiedzą, że gdy idziemy z miskami, należy grzecznie usiąść i nie wolno tykać jedzenia, póki karmiciel nie pozwoli. Morgan tego nie potrafi, ale już je suchą karmę i w dodatku z miski. U moich rodziców w ogóle jej nie jadł, a na początku musiałam karmić go z ręki. Nie potrafi się bawić, nie rozumie, o co chodzi z tym radosnym podnieceniem na widok piłki. Lesiek już we wtorek wieczorem przynosił mu swoje maskotki - bez skutku. Biegnie za piłką, bo wszyscy biegną, a nie dlatego, że chce ją gonić. Nie wie też, że nie wolno na nikogo skakać.
Takich rzeczy jest mnóstwo. Jeszcze nie wkraczamy z żadnym szkoleniem, bo na to zbyt wcześnie. Najpierw musi uwierzyć, że tu jest dom. NA ZAWSZE. Bez względu na okoliczności.

Dziś była radość, bo Morgan biegał po domu i ogrodzie z podniesionym ogonem. Tak ma być. Uszy powinny stać (ma radary, jak Lesiek, tylko mniejsze) i ogon też. Kiedy jest się u siebie, to nie trzeba podkulać kity pod pupę. Wczoraj pierwszy raz zaszczekał* i okazało się, że ma chrypę i łufłufa sznapsbarytonem.

U nas jest łatwiej, bo jest stado. Kiedy Morgan czuje się nieswojo, patrzy na inne psy. Jeśli one są wyluzowane i się cieszą, to wie, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Ale my też zaczynaliśmy od jednego psa.

Wzięłam urlop psierzyński i jestem z nimi w domu do końca tygodnia. Morgan, prócz rzeczy, których nie wie, posiadł jedno niezłomne przekonanie: że trzeba mnie pilnować jak oczka w głowie. Wczoraj wyskoczyłam do centrum kulturalnego wsi**, nie było mnie z pół godziny. Kiedy wróciłam, ukochałam wszystkich po długiej podróży i usiadłam na kanapie. Pies w te pędy zalogował się na moich kolanach i...
- Popatrz - powiedział Prezes. - Morgan się wzruszył, że już jesteś.
On płakał.

Dla takich chwil warto znieść różne niedogodności. Co polecam Waszej łaskawej uwadze.
#NieKupujAdoptuj


PS Z kotami jest tak samo, tylko trochę inaczej :)



* Jest taki śmieciarz, którego Lesiek nienawidzi i zawsze robi piekło, więc reszta się podłączyła. Za to listonoszkę uwielbia, więc Morgan też.
** Biedronka.

Komentarze

  1. jesteście szaleni :-) powinniście dostać bardzo dużą zniżkę na karmę w hurtowni , no i teraz jesteście Trzypotrzy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy i nawet się nie wypieramy :)
      Zniżkę przyjmiemy z godnością.

      Usuń
  2. Tak tak, z kotami jest tak samo, albo jeszcze ciężej. Moja koteczka ze schronu nie dawała się wziąć na ręce ani na kolana, nie umiała się bawić. Właściwie wszystko na nie. Minęło 1,5 roku i teraz czasem na mój widok jest bęc na plecki i kochaj brzuszek :) - takie zaufanie. Nie ma większej nagrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo uważam. Zawsze mówię, że jak ja czymś gwałtownie machnę w domu, to nikt nie reaguje. To najlepszy dowód na to, jak my traktujemy zwierzęta.

      Usuń
  3. Święte słowa.
    Na kolanach właśnie mi zrzędzi żywy dowód na to, że cierpliwością (to ja jestem cierpliwa?), konsekwencją i miłością, da się coś osiągnąć. Ja bym #NieKupujAdoptuj przerobiła na inny, dłuższy apel.
    Jeśli decydujesz się na psa, nieważne z jakiego źródła, czy kupujesz, bierzesz ze schroniska, otwierasz drzwi przed kłębkiem znalezionym na wycieraczce, bierzesz na siebie odpowiedzialność za niego od pierwszych minut jego obecności z tobą. Nie traktuj psa jak rzeczy, która może sobie poleżeć do jutra. Ten futrzak, nawet jesli czasem sprawia wrażenie, jakby miał 3 szare komórki i sznurek między uszami, ma miliony emocji, nad którymi trzeba zapanować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany. Szczególnie słabszych.

      Usuń
  4. Doskonała proporcja - 3 ludzie, 3 koty i 3 psy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Na szczęście zaczyna wykazywać zupełnie niedostojne zachowania :)

      Usuń
  6. Pójdziesz do nieba nawet jeśli ono nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Morgan płakał, a tera to kurna ja płaczę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Portafisz wzruszyć ,zasmarkałam się oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  9. Morgan jest cudny. Za jakies dwa lata bede miala psa, jestem oczywiscie zdecydowana na adopcje ze schroniska. Osobiscie nigdy nie mialam psa, ale Wspanialy jest calkiem uczciwie przeszkolony w posiadaniu psow, wiec licze na to, ze sobie wspolnie poradzimy, zwlaszcza, ze oboje juz nie bedziemy pracowac i cala uwage oraz milosc mozemy skupic na psiaku.
    Jak czytam Twoja notke to juz mi teskno, ale musze byc cierpliwa bo nie mozna brac psa ze schroniska tylko po to zeby sie zaraz potem z nim przeprowadzac i to dwa razy. A tak niestety bedzie w naszym przypadku.
    Pies ma wiec przybyc dopiero wtedy kiedy juz bedzie wiadomo, ze to naprawde DOM.
    Kto wie czy wtedy nie zapukam o pomoc i porady;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wszyscy nie mieliśmy wcale psa i daliśmy radę. Wy też dacie :)

      Usuń
  10. Przystojny, nie mozna powiedziec zlego slowa na nowego domownika. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama słodycz, tylko mu trochę z ryja jedzie. Ale coś na to poradzimy :)

      Usuń
  11. jako była (tymczasowo)posiadaczka kilku przybłęd w życiu podpisuję się pod każdym Twoim słowem.
    Teraz, pierwszy raz w życiu mam nie-przybłędę, kupioną za pieniądze, rasową, choć może bez przesady z tą rasowością. Pies wychowywał się w psim raju, ze zwierzętami wszelakich gatunków, z dziećmi, na wielkiej przestrzeni, u ludzi naprawdę kochających i dbających o to stado. Taki pies powinien przecież nie sprawiać żadnych kłopotów, nie? Wszak żadnych traum nie przeżył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od każdej reguły są wyjątki i zawsze trafiają się nam ;))))

      Usuń
  12. Asiu, mamy psiaka ze schronu podobnego do Morgana (tylko nasz jest mniejszy i podpalany). :-)
    Także, gdy wracam do domu, żali się wielce. Teraz, gdy widzi mnie rzadko (przebywam już blisko 2 miesiące z dzieckiem w szpitalu), wręcz płacze i wyśpiewuje arie na mój widok. Opiekę ma wspaniałą (moja mama go wręcz rozpuszcza, jak to babcia ;-)), ale baaaardzo tęskni za nami.

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
    Tak bliskie jest mi Twoje podejście do zwierząt, lawju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Wam wszystkim, a szczególnie pacjentowi, jak najszybszego powrotu do domu. Trzymam kciuki!

      Usuń
  13. Morgan, witamy na pokładzie! :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz