Uwaga – horror!

Pewnego dnia prezesowa wstała jak zwykle przed szóstą. Grubo niestety. Koty wykonywały swój odwieczny taniec. Prezesowa pełzła po ciemku (a może nie po ciemku, ale nie wie, bo nie otwarła oczu) w kierunku schodów, a rozwścieczony tłum krwiożerczych ssaków wyprzedzał ją po drodze, kompletnie bez szacunku potrącając, depcząc i popedzając okrzykami.
Prezesowa spełzła na dół i udała się do kuchni, celem przygotowania śniadanka dla ociekających śliną potworów. Ustawiła miseczki (ssaki ustawicznie tańczą, potrącają i pohukują) i wyciagnęła rękę do góry po puszkę z karmą.

Dygresja.
Karma dla ssaków jest w siedzibie Stadła przechowywana w pusze metalowej z kotkiem, w pozycji leżącej, na maleńkiej półce umieszczonej na wysokości 1,80 m. Zawędrowała tam po wyczynach Zofii, która znalazła znakomity sposób na dopominanie się o posiłek. Otóż Zofia siadała na blacie przy puszeczce i spokojnym, powolnym, wyważonym ruchem jechała pazurami po puszce. Nie znalazł się nikt, kto byłby uodporniony na ten dźwięk. Finalnie puszka znalazła się na górze, bo inne opakowania i szafki ssaki sobie otworzą. No…. może w grę wchodziłby jeszcze piekarnik, ale to chyba bez sensu.
Koniec dygresji.

Przebudzenie spłynęło na prezesową w momencie dotknięcia puszki. Była PUSTA.
Gwałtownym ruchem prezesowa rzuciła się do ukrytego w kącie opakowania, w którym Stadło przechowuje większe ilości karmy, czyli zapasy. Opakowanie zamknięte na cztery spusty.
Było PUSTE.
Prezesowa zdrętwiała. Taka sytuacja nie miała miejsca jeszcze nigdy.
Trzy pary czujnych ślepi z niepokojem śledziły każdy ruch prezesowej.
Prezesowa poczuła się poważnie zagrożona. Rakiem wycofała się z kuchni i biegiem ruszyła na górę.
- Nie ma żarcia dla kotów – wyszeptała panicznie, szarpiąc Prezesa za ramię.
- To się kupi – jęknął Prezes przez sen.
- Ale WCALE nie ma!
- To pójdę do sklepu…
- Ale sklep jest czynny od siódmej!
- To pójdę o siódmej.
- Ale one na mnie patrzą!!!
- Co ja zrobię – mruknął Prezes i obrócił się na drugi bok.
Prezesowa bezszelestnie zsunęła się po schodach i uciekła do łazienki. W ostatniej chwili rzuciła okiem w kierunku kuchni. Trzy pary podejrzanie zmrużonych ślepi popatrywały na nią z dezaprobatą.
Prezesowa bez słowa zatrzasnęła za sobą drzwi i dla pewności przekręciła zamek.
Kto wie, co mogło się wydarzyć…

Komentarze