Fatalne zbiegi okoliczności
Chyba była w moim pokoju jakaś nowa sprzątaczka (w piątek), bo zamknęła mi wszystkie okna. Na cały weekend. Zakotwiczywszy na gościnnym łonie pracodawcy odczułam, że Jest Duszno. Duszno, jak cholera jasna. I nie chce się wywietrzyć przez cały dzień. Dom, który znalazła dla mnie koleżanka jest do dupy. Ma jeden plus – graniczy działką z koleżanką. Pozostałe cechy są wypadkową bezmyślności twórców. Czy ktoś wie, dlaczego ludzie dzielą sobie parter w domu na jakieś dziwne kicimenty, zamiast pieprznąć wielki salon? Nadal jestem bez-domna. Całą niedzielę pracowaliśmy z Prezesem na masełko do chlebka. Bo na chlebek zarabiamy w Archiwum X. Niniejszym nie miałam niedzieli. A fe! Potomstwo pojechało sobie, nie zabrawszy kosmetyków do mycia i smarowania. Strach myśleć, jak będzie wyglądała po powrocie. Jeden wrzód. Zadzwoniłam i wydałam polecenie natychmiastowego zakupu w aptece. Tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zaraz zadzwonię powtórnie i sprawdzę, czy nadaję się na kierownika, którym –...