Fatalne zbiegi okoliczności

Chyba była w moim pokoju jakaś nowa sprzątaczka (w piątek), bo zamknęła mi wszystkie okna. Na cały weekend. Zakotwiczywszy na gościnnym łonie pracodawcy odczułam, że Jest Duszno. Duszno, jak cholera jasna. I nie chce się wywietrzyć przez cały dzień.

Dom, który znalazła dla mnie koleżanka jest do dupy. Ma jeden plus – graniczy działką z koleżanką. Pozostałe cechy są wypadkową bezmyślności twórców. Czy ktoś wie, dlaczego ludzie dzielą sobie parter w domu na jakieś dziwne kicimenty, zamiast pieprznąć wielki salon?
Nadal jestem bez-domna.

Całą niedzielę pracowaliśmy z Prezesem na masełko do chlebka. Bo na chlebek zarabiamy w Archiwum X. Niniejszym nie miałam niedzieli. A fe!

Potomstwo pojechało sobie, nie zabrawszy kosmetyków do mycia i smarowania. Strach myśleć, jak będzie wyglądała po powrocie. Jeden wrzód.
Zadzwoniłam i wydałam polecenie natychmiastowego zakupu w aptece.
Tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zaraz zadzwonię powtórnie i sprawdzę, czy nadaję się na kierownika, którym – jak wiadomo – jestem od jutra.

Znalazłam sklep telewizji polskiej i tam jest mnóstwo przeokropnie porywających DVD z teatrami telewizji. Postanowiłam zrujnować na tę okoliczność naszą podstawową komórkę społeczną, żebrząc uzyskałam akceptację szeryfa, a oni… Nie Odbierają Telefonu.
Świnie.

Pojadę teraz do domu, a Prezesa nie będzie, bo poszedł Sobie Wyciąć. Ponieważ źródła doniosły, że chirurg wstał dziś lewą nogą, wydałam polecenie Prezesowi, żeby w razie czego użył wszelkich argumentów (kop w …). Żadnego złośliwego usuwania potrzebnych narządów.

Chyba się walnę na kanapę po powrocie.
Dobra myśl?

Komentarze