Rozwiewam watpliwości

Otóż większość z was pomyślała, a niektórzy nawet wyrazili podejrzenie, że tak zabalowałyśmy z Krynią, że nie możemy się z podłogi podnieść. Nic bardziej mylnego. Impreza miała charakter towarzysko – wspominkowy w duecie. Nie powiem, wino pękło. Nawet dwa. Ale jak na dwie całkiem solidne kobitki, pełnoletnie w dodatku, a poza tym usadzone w pomieszczeniu w amplitudzie ok. pięciogodzinnej – to jednak nie wypada najgorzej.
W każym razie o godz. 22.00 przyjechał po mnie Prezes i nawet nie zgłaszał uwag.
Było bardzo, bardzo miło.
Prezent, który skwapliwie przygotowałyśmy z drugą – mamą, został przyjęty z entuzjazmem.
Wniosek jest tylko jeden: my to się chyba nigdy nie nagadamy.

Wtręt do Magdy:
Słuchaj, Krysia złożyła na moje ręce obietnicę. Dotyczy ona ciebie i mnie. Jest po prostu powalająca. Już się ciesz.
Koniec wtrętu.

A wczoraj pojechaliśmy na wycieczkę do Wieliczki. Ponieważ (jak część z was wie) Prezes jest nietutejszy, to jeszcze nie był, nie widział, nie cisnął się w windzie i miał potrzebę. Wyjechaliśmy rano, wróciliśmy wieczorem i – co przyznam z lekkim rumieńcem – już mi się nie chciało odpalać komputera. Zwłaszcza, że prowadziłam w obie strony. Ale to już ostatni raz, jak daję się tak wyrolować.
I znów mam tylko jeden wniosek. Otóż moja klaustrofobia nie jest przytłaczająca. Niemniej 145 m pod ziemią, zamknięta w ciasnej klatce z ośmioma obcymi osobami, zawieszona w przestrzeni pomiędzy wsiadaniem a wysiadaniem, odczuwam lekki niepokój.
Właściwie to jeszcze minuta i zaczęłabym wrzeszczeć. Normalnie jakieś babsko tak się na mnie pchało, że nie mogłam oddychać. Koniec. Koniec ze zwiedzaniem wszystkiego, co znajduje sie pod ziemią. Bycie pod ziemią jest nienaturalne. Ciekawe, że jak byłam młodsza, to tak mi to nie przeszkadzało.

Oprócz tego moja praca dogania mnie nawet w domu. Jakoś tego nie lubię.

Wtręt do Krysi:
Ruszyło się w tę stronę, o której rozmawiałyśmy. Nagle się okazało, że to dla mnei potworny stres.
Koniec wtrętu i zarazem koniec notki.

Komentarze