Rozdział, w którym autorka udowadnia, że higiena szkodzi

Sytuacja jest (jak wiadomo) napięta, wobec powyższego uznałam w niedzielny poranek, że należy bezzwłocznie zrobić coś dla siebie. Nie ma, jak higiena osobista. Przegoniłam rodzinę, wytaszczyłam miseczkę z wonną kąpielą do stóp, radośnie wykonałam tzw. piękne nóżki (wiosna, panie sierżancie!), nałożyłam odżywkę na włosy – tu ponownie zaistniała czapka mikołajkowa – oraz maseczkę na twarz. Czułam się rewelacyjnie. Taka zadbana i jakby nieco lżejsza. Zmywszy i wytarłszy, zaczęłam kombinować, co mogę zrobić jeszcze.
Zapomniałam, że w domu się mówiło, że świnia się nie myje i też żyje!!! Idiotka.
Postanowiłam bowiem sięgnąć, gdzie wzrok nie sięga, bo to, że ludzie nie widzą, nie znaczy wcale, że ja nie wiem. W szale przywlokłam nić dentystyczną, obejrzałam garnitur w lustrze i uznałam, że na siódemkach jakby mi kamień osiada. Uczciwie i z zapałem zabrałam się do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych.
Zadowolona ze swojej pilności byłam tak długo, dopóki zamaszystym ruchem nie wyjęłam sobie z otworu kawałka siódemki lewej dolnej!
Szlag by to!!!
Kawałek całkiem spory.
Już miałam zemdleć z wrażenia, kiedy przypomniało mi się, że moja dentystka jest na macierzyńskim i za byka nie wyciągnę jej w niedzielny wieczór z domu do gabinetu, żeby mi to natychmiast naprawiła. Otchłań rozpaczy uznałam za otwartą.
Bo trzeba wam wiedzieć, że na punkcie ząbków mam nieco kuku. Moja dentystka zamiaruje sobie zrobić mi zdjęcie i wywiesić na tablicy ogłoszeń, okraszone opisem: „Wzorowy pacjent”. Nie, żebym zostawiała u niej majątek pięciu pokoleń wstecz na jakieś wysublimowane zabiegi. Nic z tych rzeczy. Ale:
- myję ząbki bardzo grzecznie,
- czyszczę te przestrzenie,
- zgłaszam się na przegląd gwarancyjny co pół roku,
- i w dodatku przyciagam ze sobą rodzinę,
- łatam ząbki na bieżąco,
- żądam bezdyskusyjnie naprawiania wszystkiego, co się naprawić da i czego się nie da,
- kategorycznie odmawiam uczestnictwa w ekstrakcjach.
Summa summarum: posiadam wciąż wszystkie zęby własne i choć być może nie są jakieś specjalnie olśniewające, to moje, równe, bez osadu i nie oddam nikomu.
W tej sytuacji pozycja stojąca przed lustrem z kawałkiem zęba w ręce jest nie-do-pusz-czal-na!

Muszę do gabinetu dziś zadzwonić, bo w ostatniej rozmowie moja dentystka powiedziała mi, że wraca w połowie marca. Może już umawiają. Ja długo w tym strasznym stanie nie wytrzymam!

Myśl na dziś:
Niebezpiecznie jest być szczerym, chyba że jednocześnie jest się głupim.
George Bernard Shaw

Komentarze