Czasem warto iść na udry
Głównie chodzi o to, że kobieta, jak ma coś zrobić - to po prostu robi, a facet – musi nabrać chęci. W codziennym życiu to znoszę, część robię sama, o inne rzeczy się upominam. I jakoś się toczy. Czasem jednak mi „przebiera”. I tak było w środę. Przebrało mi bo: - w domu taki syf, że płakać się chce, a ciągle słyszę, że: „nie ma sprawy, natychmiast, w wolnej chwili, poodkurzam”, - znowu zepsuło się punktowe oświetlenie w kuchni, które zwyczajnie jest potrzebne i: „nie ma sprawy, natychmiast, w wolnej chwili, sprawdzę, co się dzieje”, - dwuramienna lampka nad łóżkiem nie świeci po mojej stronie od dawna, trzeba wymienić żarówkę (najpierw kupić), a przecież: „nie ma sprawy, natychmiast, w wolnej chwili, pojadę i kupię”, - nie mamy zapasowych kluczy do domu i proszę od półtora roku, żeby się zorientować, gdzie można je dorobić i: „nie ma sprawy, natychmiast, w wolnej chwili, sprawdzę”. PÓŁTORA ROKU!!! I ta ostatnia sprawa st...