Skażona

Urodziłam wczoraj dla mojej dyrekcji analizę umów handlowych, którymi steruję w chwili obecnej. Poród był kilkugodzinny i niezwykle bolesny. Niemniej to, co wydobyło się z moich trzewi, zaskoczyło urodą nie tylko mnie samą, ale i całe gremium pracownicze. Zakładam z optymizmem, że to nie lizusostwo, tylko szczerość. Założenie wynika z faktu, że uważam wszystkich moich pracowników za fachowców z prawdziwego zdarzenia i jeśli robię coś samodzielnie, to zawsze daję to do sprawdzenia osobie, która pilotuje daną działkę i grzecznie wysłuchuję wszelkich uwag oraz wdrażam je bez szemrania. Albowiem głupie ci one nie są. Zawsze wychodziłam z założenia, że praktyk, który dotyka danego tematu bezpośrednio i na co dzień, po prostu wie najlepiej. Pewnie, że często materiał po praktyku trzeba obrobić i spróbować spojrzeć na problem z innej strony, ale baza wyjściowa jest znakomita.

W ogóle płonę gorącym uczuciem do moich ludzi. Godzinę temu wrzuciłam im dość karkołomne zadanie z kuriozalnie krótkim terminem wykonania (oczywiście sama nie wymyślam takich świństw, tylko dostaję zlecenia). Przed chwilą tam zajrzałam: burza mózgów, aż się kurzy, jedna osoba spisuje pomysły, prawdopodobnie wyrobią się bez problemu.
Doceniam wszelkie wysiłki, które widzę. Nie impregnuję się na pracę, której nie widać. Świadczę pomoc, która upraszcza codzienność. Nie boję się podejmowania decyzji, które są niepopularne. Praca moich ludzi i ich podejście do obowiązków, odpłacają mi z nawiązką za te kłody, które rzucają mi pod nóżki (podle) inni.

Tymczasem zrobiłam wczoraj dobry uczynek i wzięłam kolejny dyżur na dziś. Kolega, który został uszczęśliwiony moim lekkomyślnym podejściem do pracy, a co za tym idzie – wolnym popołudniem i wieczorem, płonie do mnie miłością wielką.
Wykorzystam to w swoim czasie. Coś wspominałam o podłości, prawda?
Więc dziś znowu do 20.00.
Mojeż ty Archiwum, mojusie! Jesteśmy niezwykle ze sobą zżyci. Pamiętaj o tym i kochaj mnie wzniośle oraz trwale, bo – rozumiesz – kredyt hipoteczny.
To ja idę się zapytać, czy dyrekcja zechce ze mną rozmawiać o moim nowym dziecku, co to je wczoraj powiłam.

Aneks do dzisiejszego dnia:

Opowiada moja pracownica:
- Idę sobie ulicą S., a przede mną dwie młode kobiety. Wiesz, ten typ: przesadna opalenizna, tlenione włosy, bardzo ekstrawagancki ubiór. I jedna mówi do drugiej: „To naprawdę fajny facet! Taki dobry i mądry. W chuja go szanuję!”

Mamy zabawę przez cały dzień. Właśnie zastosowałam tekst na moim koledze kierowniku. Powiedziałam mu:
- Chłopie, w chuja cię szanuję, żeś tu przyszedł i udzielił mi tej informacji, w dodatku bez proszenia.
Sądzę, że to się rozpleni.

Komentarze