Upadki i wzloty

Wczorajsza wizyta u alergologa doszła wreszcie do skutku. Każdy z owej wizyty wyszedł w innym nastroju:
1. Prezes – znudzony (jak to facet),
2. prezesowa – podniesiona na duchu,
3. Potomstwo – załamane.
Niniejszym ogłaszam, że akcja z publiczną egzekucją kotów zostaje odroczona na czas bliżej nieokreślony, ponieważ wyszło czarno na białym, a właściwie czerwono na cielistym, że Potomkini nie jest na owe uczulona. Zadziałała zasada homeopatii, ponieważ poprzednie testy wykazywały niezbicie rzeczona jednostkę, a naówczas nie posiadaliśmy w domu nawet króliczej łapki, a co dopiero wściekłego stada cholernych futrzaków. Pomimo wskazań lekarskich uległam później naporowi tłumu i wyraziłam zgodę na przysposobienie Pana Stefana, co się następnie rozwinęło ekstremalnie i czego skutki przykre odnotowujemy do dziś. Natomiast Potomstwo, na zasadzie leczenia problemu nim samym, odczuliło sie na koty.
Nie odczuliło sie natomiast na roztocza, a wręcz przeciwnie. Przemyślę wobec powyższego kwetię ewentualnego zarośnięcia brudem.

Wczorajsza wizyta miała dla Potomkini jasny punkt, nie demonizujmy. Pani doktor zakazała Potomstwu wycierania kurzu i odkurzania, niestety. W związku z tymi okolicznościami ogłaszam konkurs na podłą zemstę w postaci kumulacji obowiązków domowych, niezwiązanych z roztoczem. I – na razie – również z wodą, bo ręce ma zajęte mocno. Póki co, o kopciuchu zmywającym tony garów możemy jedynie pomarzyć. Oczekuję erupcji pomysłowości, bo mi się dziecko rozpuści jak dziadowski bicz.

Tymczasem (naturalnie) leki, kontrola telefoniczna za ok. 3 tygodnie, kontrola oglądowa w pierwszej połowie lipca, testy trzydniowe na plecach późną jesienią.
Cierpienie Potomstwa wywodzi się z konieczności rezygnacji z kosmetyków. Argument, że zrujnowałam rodzinę w aptece na żele i balsamy dla atopików, nie działają. Ale niech mi dziecina pokaże koleżankę, dla której mamusia kupuje balsam do ciała za 5 dych! O koszcie żelu do mycia nie wspomnę. A o lekach w ogóle nie rozmawiamy.

Moja córka, w sposób charakterystyczny dla jej kręgosłupa ideowego, zaliczyła prawie śmierć kliniczną, związaną z odebraniem masła kakaowego Ziai. Tudzież innych. Mam obecnie na stanie sporo środków kosmetycznych o różnych zapachach, niekoniecznie licujących z powagą złej macochy, jaką zostałam okrzyknięta natychmiast po wyjściu z gabinetu. W związku z tym nadchodzący okres poświęcę na mycie. Się. A potem wywalę na podłogę wszystkie natłuszczacze i się w nich wytarzam. Efekt może być piorunujący.

Na szczęście lekarka dała mi do ręki jeden argument dyscyplinujący – w sytuacji, gdyby zapaść histeryczna nie przemijała, zabiorę Potomstwo do dziadków, gdzie wsadzę je do wanny pełnej wody oraz leków uśmierzających i potrzymam jej głowę przez czas jakiś poniżej powierzchni.

Chciałam równiez ogłosić, że piknik rodzinny na naszym podwórku może jednak dojść do skutku, acz w nieco odmiennym charakterze. Ponieważ Potomstwo zażądało, żeby je dobić, możemy sobie urządzić imprezkę, w kulminacyjnym punkcie której publicznie odstrzeli się dziecinę. A potem upieczemy kiełbaski.
Wieprzowe.

Komentarze