Moi teściowie dają mi pożywkę, aż mnie palce świerzbią

Wczoraj po południu do teściów przyjechał najstarszy brat Prezesa, żeby się z nami zobaczyć. Bracia poszli na ryby i, ku radości „miastowego”, połazili w gumiakach po lesie.
Pod wieczór Marek zaczął się zbierać.
- Poczekaj, dam ci kilka gołębi, to wypuścisz koło swojego domu – teść podniósł się, usadzając jeszcze pierworodnego.
- Późno, tato. Nie dojdą – odpowiedział indagowany.
- A to niech się same martwią.

Wyglądamy z teściową przez okno, jak w ogrodzie teść z synami strzelają do tarcz z wiatrówki.
- Patrz, co za sierota – mówi do mnie teściowa.
- Który? – uszczegóławiam.
- Marek.
- Mamooooo!!! – jęczę z pretensją, przecież mówi o swoim pierworodnym.
- A idźże, jaki chudy! A jego żona ma cyc jeszcze większy niż ty!

Dzis po południu zaczepiam teścia.
- I jak, tato, doszły wszystkie?
- A gdzie tam – odpowiada – Trzy z sześciu. Dwa samce i samica nie wróciły.
- To samice też tata wypuszcza? – dziwię się autentycznie – Słyszałam, że tylko samce!
- Wypuściłem tę, co na drucie siedziała – teść zwraca się przez ramię do teściowej – Wiesz, tę, co się tam na okrągło z jakimś przybłędą czuliła. To niech się teraz czuli w Rypinie!

Prezes pokazuje mi przez okno ślicznego, małego ptaszka z pomarańczowym brzuszkiem.
- Zobacz – mówi – to rudzik. Tata zrobił im budkę lęgową na drzewie koło domu, widziałaś?
- Dwie zrobiłem – wtrąca teść – bo się ciagle o tę budkę biły. Ale jeden się okazał sprytniejszy. Zamiast się lać po głowie, patyk wielki skądś przytaszczył, do budki wsadził i zadowolony! Zajęte!

Teściowa pokazuje teściowi talerz, po brzegi wypełniony kotletami, obłożony folią. Drugą ręką otwiera lodówkę.
- Wojtuś, patrz! Te kotlety masz zjeść do wieczora!
- Matka wyznacza ojcu horyzont żywieniowy – szepcze mi do ucha Prezes, zasłaniając się sałatą.

Po obiedzie teściowa wykłada na talerz ciasto i wychodzi. Wpychamy z Prezesem po jednym małym kawałku. Ileż można jeść? Na to do kochuni wchodzi teść, pochyla się nad talerzem i, niby mimochodem, stwierdza (dość głośno):
- Rozumiem, że ciasteczka dla mnie?
- Przecież nie wszystkie! – z łazienki dochodzi zaniepokojony głos teściowej – Chyba by cię rozerwało!
- Gadanie takie! – oburza sie teść, obracając talerz i dokonując szczegółowych oględzin – Wezmę sobie największe.

W samochodzie Prezes łapie mnie za rękę i szepcze błagalnym tonem:
- Wyjedźmy jutro przed południem!
- Dlaczego tak wcześnie?
- Ani chwili dłużej z nimi nie wytrzymam.
- Kiedy są fajni!
- Ciebie to bawi, bo ty to traktujesz, jak folklor!

PS Mogłabym tak w nieskończoność, ale mi nie wypada. Teściowie są przekonani, że jak znikam w pokoju i załączam komputer, to pracuję, więc mi nie przeszkadzają. Nie mam sumienia ich ciagle kitować. A przecież nie mogę notować na kartce wszystkich rozmów! A jak nie notuję, to mi ucieka, bo oni tak ciagle! Redakcjo, pomóżcie…

Komentarze