O filmach, poczuciu humoru i – jak zwykle – o życiu

Wiem, że jestem nieco wynaturzona, ale cóż… lubię Almodovara. Nic za to nie mogę, naprawdę. Jego filmy grają na uczuciach, nawet te, które uważane są za oscylujące na granicy dobrego smaku.
Kikę wczoraj obejrzałam. 
Otóż są rzeczy, na które wyjątkowo jestem uczulona i reaguję na nie emocjonalnie. Zawsze. Nie znoszę dowcipów na określone tematy (np. rasizm czy damski debilizm), nigdy się nie śmieję, a znające mnie osoby po prostu na takie żarty w moim towarzystwie sobie nie pozwalają. I nigdy, przenigdy nie podejrzewałabym się o to, że popłaczę się ze śmiechu, oglądając scenę gwałtu.
Wychodzi na to, że wszystko jest kwestią odpowiedniego ujęcia. Jest taki rodzaj humoru, który w moim przypadku sprawdza się bez pudła. Pasjami wprost uwielbiam Monty Pythona, przekraczającego bez żenady granice absurdu w każdej dziedzinie, ale nie trawię Jasia Fasoli czy Benny’ego Hilla. Otrząsa mnie. Nie chodzi więc o abstrakcyjność sytuacji, lecz raczej o sposób jej ukazania (tej abstrakcyjności).
Czołgam się w pyle przed Kabaretem Starszych Panów, pewnie dlatego, że to nie kabaret. Ryzykuję nawet głoszenie teorii, że Latający Cyrk.. powstał dlatego, że John Cleese i spółka, poszukując natchnienia, trafili w latach 50-tych na Polskę. Rodzaj oglądu sytuacji jest niezwykle wprost przystający.

W ogóle bawi mnie abstrakcja i absurd oraz czarny humor, zwłaszcza w angielskim wydaniu. Moje myśli błądzą pokrętnymi ścieżkami i wiele wysiłku wkładam w niereagowanie na różne sytuacje, bo boję się umrzeć ze śmiechu. I już nie wspomnę o fakcie, że osoba na stanowisku powina się jakoś zachowywać, co nie zawsze mi się udaje niestety, w związku z czym mam opinię lekko niesprawnej umysłowo.
Często nasuwają mi się komentarze do humoru sytuacyjnego, który zdaję się dostrzegać wyłącznie ja. Siłą się od nich powstrzymuję, bo jest nikła szansa na to, że ktoś nadaje na podobnych falach. A jak już na kogoś takiego trafię, to chronię jak skarb. Na szczęście oboje z Prezesem mamy poczucie humoru dokładnie w tym samym miejscu, co powoduje, że nasze życie prywatne układa się niezwykle pomyślnie pomimo zwykłych, codziennych napięć. Z radością obserwuję, że to się jednak przenosi w genach i Potomstwo często zaskakuje mnie niebanalnymi skojarzeniami. Wnioskuję z tego, że stworzyłam niechcący kogoś zupełnie nietuzinkowego. Nie będzie jej łatwo, ale to cieszy.
Oby trafiła w życiu na odpowiedniego partnera.

Komentarze