Urlop mija

W zastraszającym tempie w dodatku. Jesteśmy po kilku wycieczkach, ale tak się rozleniwiłam, że nie chce mi sie nawet obrobić zdjęć, żeby je tu powstawiać. Mimo to obiecuję, że się poprawię i chociaż Cieszyn wam pokażę albowiem wart-ci on tego jest.
Tymczasem sporą część mojego życia spędzam na różnych przyjemnościach typu „leniuchowanie” oraz na kłótniach z jednorodną córką. Ponieważ wiele czasu spędzam w domu, mamy go dla siebie pod dostatkiem i możemy się kłócic, ile dusza zapragnie. O wszystko, nawet o rzeczy, ktorych nie podejrzewacie. Najczęściej kłócimy się o przestrzeń prywatną. Dla niewtajemniczonych: ja chcę, żeby ona posprzątała w swoim pokoju, a ona chce, żebym ja tam nie wchodziła. Ona uważa, że pokój jest jej przestrzenią prywatna, a ja – że jestem właścicielką lokalu jako całości.
Punktów wspólnych brak.

Tymczasem biegnąc rączym kłusem po schodach, potknęłam się o kota, nóżka mi się podwinęła i objechała ze stopnia, a potem na dodatek przywaliłam w stopień poniżej okolicą kostki wraz z podwiniętą nóżką. Ergo – spuchło.
W trakcie tych dramatycznych wydarzeń druga noga nie próżnowała i postanowiła zrobić coś oryginalnego, więc walnęła o kant stopnia kolankiem. Ergo – siniec, jak się patrzy.
Nie mogę nawet powiedzieć, że mam jedną nóżkę bardziej, bo mam obie, w dodatku każdą w innym miejscu.

Wobec powyższych okoliczności rzuciliśmy się do sprzatania tej stajni Augiasza. Na tę okoliczność pokłóciliśmy się okrutnie. Muszę przyznać, że niezłą mam parę w płucach. Wnioskuję po wydobytych decybelach.

No i nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiła się szesnasta.

A jutro mamy silnie ugruntowany zamiar rozprawić się z baniakiem wina, co będzie uwiecznione w sesji fotograficznej z prawdziwego zdarzenia. Nie napalajcie się jednak nadmiernie, bo wino ma około 40. lat i sesja może się zakończyć na odpuknięcięciu balona i głębokim namyśle, jak się dobrać do galarety. Gdyby jednak tak się nie stało – doniosę uprzejmie.

Komentarze