Poranki

Nie ma nad ranne wygospodarowanie czasu na kawę z miłą koleżanką i wspólne ponarzekanie na F (niezwykle chwytliwe tematy):
1. forsa (a właściwie brak funduszy);
2. faceci;
3. flejtuchy.

Ad. 1 Wszędzie to samo. Wczoraj kolejna wizyta u alergologa (70 zł) oraz, w konsekwencji, w aptece (65 zł). Wciąż to samo schorzenie, coraz to inne leki, smarowidła, kosmetyki. Szlag człowieka trafia, a tu kantowski imperatyw kategoryczny. Dobrze, że choć używania nie trzeba pilnować. To wielki pozytyw.

Ad. 2 Wszędzie to samo. Studnia bez dna. Powtarzanie jak katarynka. Lepkie blaty, bajzel w szafie i ogólne rozmemłanie. Kobiety są motorem postepu. Stale wygłaszam pewną obrazoburczą teorię, że gdyby nie my, to faceci nadal huśtaliby się na palmie na ogonach. Jedynym wynalazkiem byłoby piwo i, prawdopodobnie, specjalistyczne naczynie do picia do góry nogami.
W tym zakresie tematy można by mnożyć do upadłego.

Ad. 3 Obojga płci. Tu się nie rozwinę, bo osiągnęłyśmy turpizm absolutny w tej burzliwej dyskusji i to się zwyczajnie nie nadaje do upowszechniania.

No to sobie ponarzekałyśmy, odnajdując mnóstwo punktów wspólnych. Od razy lepiej mi się zrobiło.
Do ewentualnych czytelników płci męskiej: powinniście się cieszyć, że to robimy. Co powiemy sobie nawzajem, tego nie wykrzyczymy wam. Jak się zastanowić: zysk bez ryzyka.

PS Głowa mnie zaczęła boleć już w nocy i to aż tak bardzo, że śniło mi się, że mnie głowa boli. Obudził mnie ten ból, więc postanowiłam szybko zasnąć, żeby mnie nie bolało. Wstałam z bólem głowy.
Niestety w takich sytuacjach organ odpowiedzialny za poczucie humoru mam w zaniku.

Komentarze