Nie mogę już

W sobotę otrzymałam nagrodę za wydajną pracę. Schyliłam się nad zmywarką i… ale było fajnie. Tym razem wysiadł mi odcinek lędźwiowy. W opozycji do szyjnego, który wysiadł mi wcześniej, ale powrócił. I to dwukrotnie (jedno i drugie). Poruszam się jak własna prababka, odgrzebana na cmentarzu jakieś 6 godzin temu.

Miałam nadzieję, że poniedziałek, w związku z powrotem szefa, będzie lepszy. Cóż za rozczarowanie, naprawdę. Zaglądam stale do lustra, żeby sprawdzić czy dumne poroże jest już dobrze widoczne. Jedyna przyjemność, jaką mam, to walenie na odlew wszystkiego, co sobie myślę (typu: tak, oczywiście, że to zrobię, przecież musisz mieć na kogo zwalić, jak to wszystko szlag trafi). Jak dotąd uchodzi mi bezkarnie.
Zresztą… nie martwię się – wywalą mnie, bo coś nie pójdzie czy wywalą mnie, bo szef się w końcu obrazi, co to za różnica.

W razie czego zamieszczę ogłoszenie o treści:
JELEŃ, WÓŁ ORAZ KOŁO GOSPODYŃ WIEJSKICH W JEDNYM – POSZUKUJE PRACY OD ZARAZ.

Komentarze