Prezes w permanentnej delegacji


Nie wiem, czy wspominałam, ale zaczynam podciągać się pod syndrom Penelopy.
Dziś Prezes znów wyjeżdża na cały tydzień do Warszawy.
Na odchodnym (odjezdnym?) rzuca mi ostatnie przemyślenia.
Prezes: Chyba sprawdzę, co dają w teatrze. Jestem rzut beretem od Ateneum.
prezesowa: Jasne, aż żal nie skorzystać.
Prezes: Starzeję się chyba. Na te spotkania przyjeżdżają tacy młodzi chłopcy, których marzeniem jest iść do knajpy i walnąć browca. Szczytem wysublimowania jest wódka. A ja bym się napił whisky albo mojito.
prezesowa: Nie twój target jakby.
Prezes: Czas spojrzeć prawdzie w oczy.

Komentarze