2451
Varia
***
Powoli zaczynam doznawać ataków cyklofrenicznych, bo nie wiem, co napisałam na blogu, a co tylko na fejsie. Jeśli nie napisałam na blogu, że czytam akurat "Lalkę", to czytam. Burzliwe dyskusje na temat owej lektury* można zobaczyć na fanpage'u, do czego serdecznie i nieustannie zachęcam, ponieważ tam życie buzuje i toczy się w czasie rzeczywistym. Niestety tutaj to nie jest możliwe.
* Wiem, że szok, ale SERIO ludzie spierają się o kanon literatury polskiej. Warto było dożyć tej chwili.
***
Zwróciliście kiedy uwagę, że bohaterowie pozytywistyczni nigdy nie siadają w fotelu, jak ludzie, tylko zawsze się nań rzucają? Prusowska maniera - rzucanie bohaterami powieści po dowolnie, acz ze smakiem rozstawionych meblach. Koleżeństwo redaktorstwo (Zacofany w lekturze akurat "robi" nową Kisiel) uczulam, żeby zważało, jak się u nich siada, bo za lat - dajmy na to - 130 jakaś blogerka może na to kręcić nosem.
***
O poranku w wiatrołapie Prezes z nieznanych przyczyn odczytuje na głos treści z identyfikatora Prezesowej (aka Łoterloo).
Prezes: No, proszę. Magister Joanna. Nauka i dy...
Łoterloo: I dyktarura.
***
W fabryce Łoterloo kątem oka dostrzega, że jej przyjaciółka i współlokatorka sapiąc gramoli się do gabineciku* i z ulgą rzuca na fotel** transporter wypełniony po brzegi różnymi ładnymi buteleczkami i opankowankami.
Łoterloo: A co to tu za skarby znosimy? Czyżby dodatek do pensji się trafił? Ufam, że do podziału.
Matka Dzika: Didaskalia dla studentów.
* Jakiś czas temu Łoterloo z Matką Dzika zamieszkały razem w pracy, ponieważ los odebrał im wspólne mieszkanie w domu.
** O, matko! Więc ja też?!
***
Szef (zawisając uprzejmie nad Łoterloo oraz jej komputerem): Sprawdź, proszę cię, ten artykuł zanim wyślesz go do wydawcy. Gdyby coś było nie tak, to popraw.
Łoterloo: Dobra.
Szef: Tylko żadnych "albowiem".
Łoterloo: Napiszę "gdyż ponieważ bo z tej przyczyny".
***
Matka Dzika: O której paniusia dziś śniada?
Łoterloo: Natychmiast po tym, gdy usłyszę głos mego wnętrza.
Matka Dzika: Bo ja mam sałatkę szwabską.
Łoterloo: Jaką?!
Matka Dzika: Szwabską. Bardzo dobra.
Łoterloo: Mogłaś chociaż powiedzieć, że paskudna, zaprzańcu. Nie jesteś patriotką.
***
Powoli zaczynam doznawać ataków cyklofrenicznych, bo nie wiem, co napisałam na blogu, a co tylko na fejsie. Jeśli nie napisałam na blogu, że czytam akurat "Lalkę", to czytam. Burzliwe dyskusje na temat owej lektury* można zobaczyć na fanpage'u, do czego serdecznie i nieustannie zachęcam, ponieważ tam życie buzuje i toczy się w czasie rzeczywistym. Niestety tutaj to nie jest możliwe.
* Wiem, że szok, ale SERIO ludzie spierają się o kanon literatury polskiej. Warto było dożyć tej chwili.
***
Zwróciliście kiedy uwagę, że bohaterowie pozytywistyczni nigdy nie siadają w fotelu, jak ludzie, tylko zawsze się nań rzucają? Prusowska maniera - rzucanie bohaterami powieści po dowolnie, acz ze smakiem rozstawionych meblach. Koleżeństwo redaktorstwo (Zacofany w lekturze akurat "robi" nową Kisiel) uczulam, żeby zważało, jak się u nich siada, bo za lat - dajmy na to - 130 jakaś blogerka może na to kręcić nosem.
***
O poranku w wiatrołapie Prezes z nieznanych przyczyn odczytuje na głos treści z identyfikatora Prezesowej (aka Łoterloo).
Prezes: No, proszę. Magister Joanna. Nauka i dy...
Łoterloo: I dyktarura.
***
W fabryce Łoterloo kątem oka dostrzega, że jej przyjaciółka i współlokatorka sapiąc gramoli się do gabineciku* i z ulgą rzuca na fotel** transporter wypełniony po brzegi różnymi ładnymi buteleczkami i opankowankami.
Łoterloo: A co to tu za skarby znosimy? Czyżby dodatek do pensji się trafił? Ufam, że do podziału.
Matka Dzika: Didaskalia dla studentów.
* Jakiś czas temu Łoterloo z Matką Dzika zamieszkały razem w pracy, ponieważ los odebrał im wspólne mieszkanie w domu.
** O, matko! Więc ja też?!
***
Szef (zawisając uprzejmie nad Łoterloo oraz jej komputerem): Sprawdź, proszę cię, ten artykuł zanim wyślesz go do wydawcy. Gdyby coś było nie tak, to popraw.
Łoterloo: Dobra.
Szef: Tylko żadnych "albowiem".
Łoterloo: Napiszę "gdyż ponieważ bo z tej przyczyny".
***
Matka Dzika: O której paniusia dziś śniada?
Łoterloo: Natychmiast po tym, gdy usłyszę głos mego wnętrza.
Matka Dzika: Bo ja mam sałatkę szwabską.
Łoterloo: Jaką?!
Matka Dzika: Szwabską. Bardzo dobra.
Łoterloo: Mogłaś chociaż powiedzieć, że paskudna, zaprzańcu. Nie jesteś patriotką.
Gabinecik w pracy dzielony z przyjaciółką! <3 Pan Bóg Ci dobre serce wynagrodził!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/Dorcia67?hc_ref=ARRopxGAxmDL8_czN9_MiaUUOLtOHrjVxU743MvkXuamlcUeNw1LZRWynV3XjL5ih9c&pnref=story
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, wiem, że masz komplet, ale może znasz kogoś kto mógłby ,szuka i chce?