Niepokój

Krysia pojechała do szpitala.
Bardzo się martwię, czekam na informacje: jakie zrobili jej badania, jakie są wyniki, czy zostaje w szpitalu, czy wraca do domu. Myślę, że kwestia ślubu z matką pana młodego w roli głównej – zielonej upadła. Oby tylko udało się opanować chorobę w jak najkrótszym czasie.
Krysia czuje się źle, bardzo ją boli, okropnie kaszle. Jest przemęczona i zestresowana, a to w chorobie nikomu nie pomaga.
Teraz opiekuje się nią przyszła synowa, moja imienniczka – bardzo fajna i ciepła dziewczyna. Wiem, że Krysia jest w dobrych rękach, a ja dzięki temu – w kontakcie.
Będę was informowała na bieżąco.
Tak, oczywiście, jeśli będzie jakaś potrzeba pomocy, to naturalnie dam znać. Mogę sobie pozwolić, bo będę prosiła w nie swojej sprawie, no nie? Luz.
A w cichości ducha powiem wam, że byłabym spokojniejsza, gdyby zatrzymali Krysię w klinice. Wiem, nikt nie lubi być w szpitalu, ale to jest bardzo poważna sprawa, naprawdę.
Ćwiczcie pozytywne myślenie.

13:30
Krysia wróciła do domu. Przebadana przez specjalistę i lekko podniesiona na duchu. Zalecenia uściślono. Pani doktor pozwoliła jechać na ślub, to się Krysię zawiezie, postawi na miejscu, w razie czego podeprze kijkiem, żeby równo stała (kijek sobie ostrzę, żeby nie miała za komfortowo, bo jest niegrzeczna trochę), odwiezie i spoziomizuje.
Ja, w ramach świadczonych usług i zastępstwa procesowego, zaholuję pannę młodą rano do fryzjera, w razie potrzeby dokonam artystycznej burzy loków na Krysinej głowie i dostarczę torebkę, stanowiącą zwieńczenie wyposażenia matki podpartej kijkiem (a potem łapsnę torebkę z dobytkiem i w nogi).
Będzie dobrze.
Wydamy tego Marcina, choćby nie wiem co. I nawet zawziętość matki, gotowej paść trupem przed samym ślubem, nie pomoże.
Na pocieszenie powiem, że tej wariatki poczucie humoru nie opuszcza.
- Wiesz, w pewnym momencie to ja sobie pomyślałam, że umieram – relacjonuje Krystyna – A potem to mi do głowy przyszło, że ja tu umieram i tak głupio leżę.
- Co racja, to racja – odpowiadam – co będziesz głupio leżała w chwili śmierci, coś mądrego trzeba robić, nie?
- Tylko co?
- Pojęcia nie mam, ale daj mi trochę czasu, to coś wymyślę i przećwiczymy na przyszłość.

Znaczy, nie jest najgorzej.

Komentarze