2151
Zasadziliśmy orzech. Jeśli, oczywiście, rozumiecie, o co mi chodzi. Orzech na razie jest malutki, ale głęboko wierzę, że urośnie wielki i będzie mi szumiał, cały czas mając coś do powiedzenia. Widzę go z okna sypialni, więc rzucam okiem, gdy tylko tam jestem. Nawet wtedy, kiedy akurat ciemno. Chodzi o to, żeby wiedział, że się nim interesuję. Nawet teraz. Orzech ma bowiem wiele wspólnego z miękkim, jasnym kocykiem we wzorek z odciśniętych, brązowych, kocich łapek. W końcu nie można mieć do nikogo pretensji, że zabrał ze sobą mienie, z którym przybył. W fabryce tyle roboty, że - jak w kawale - zaczynam biegać w kółko z pustymi taczkami, bo nie mam kiedy ładować. Rozpaczliwie potrzebuję więcej pracowników, ale nie żyję złudzeniami. Przysposobiłam sobie uśmiechniętą młodą damę z zupełnie innej części budynku, a ona ochoczo włącza się w niesienie kaganka oświaty. Gdzieś w środku głowy modlę się, żeby mi ktoś tej dziewczyny nie odebrał, bo koniec. W efekcie nie mam zbyt wiele czasu na ...