2426

Kochani Czytelnicy Bezfejsowi!

Zaniedbałam Was, za co bardzo przepraszam. Chciałabym się jakoś usprawiedliwić, więc przekopiuję na blog trzy ostatnie posty. Żywię głęboka nadzieję, że nie pozostawicie sprawy bez echa.

1.

Dobrzy Ludzie, jest sprawa!

Poniżej znajdziecie artykuł na temat Patrycji i jej mamy - Oli. Patrycja jest osobą dorosłą z niepełnosprawnością. Mama jest jej opiekunką, co - jak wiemy - wyklucza ją z możliwości zarobkowania. W związku z tym żyją z zasiłku.

Jakiś czas temu Patrycja otrzymała możliwość dwugodzinnej zabawy z innymi dorosłymi dziećmi w Dziennym Domu Pobytu (Ośrodek Wsparcia w Chorzowie). Niestety nie zapewniono jej transportu, więc spędzają z mamą 1,5 h w autobusach i mama teraz walczy o transport dla Patrycji w gminie.
Chciałabym pomóc, jeśli Państwo pozwoli. Skontaktowałam się z siostrą Partycji, Julią i dowiedziałam się, że wspomniany ośrodek najbardziej potrzebuje środków czystości (proszki, mydła, papier toaletowy, rękawiczki jednorazowe wszystko jest na wagę złota) oraz zabawek dla dorosłych dzieci, ponieważ dziecięcym zwyczajem wszystko pchają do buzi i zabawki ulegają błyskawicznej anihilacji. I dlatego nie pluszaki.

To przechodzę do sedna.
Państwo wstanie i mi z łaski swojej pomoże pomóc. Możemy to zorganizować na kilka sposobów:
1. kupujecie, pakujecie, wysyłacie do ośrodka,
2. kupujecie, pakujecie, wysyłacie do mnie, a ja wiozę do ośrodka,
3. punkt dla leniuszków: pytacie na priwie o mój numer konta, wysyłacie miliony monet, ja kupuję i zawożę do ośrodka.

Jeśli wybierzecie punkt nr 1 lub 2, pamiętajcie, że małe części zabawek lubią wchodzić do nosów, oków, uchów i brzuchów.
Julia zapewniła mnie, że zabawki mogą być używane. Ja od siebie dorzucę: ale w dobrym stanie, bo inaczej coś się stanie.

Wiem, że damy radę, prawda? Jeśli nie dysponujecie akurat w tym tygodniu milionami monet, to pamiętajcie, że 10 zł też pieniądz i da się za to kupić sporo srajtaśmy. Nie gardzimy dyszką, żebyśmy nie mieli kiedyś zadyszki. A tu jest artykuł, proszę brać, czytać i pomagać. Wierzę w siłę mediów społecznościowych.

To mówiłam ja, Wasze Łoterloo.

A TU artykuł do przeczytania.

2.

Wyobraźcie sobie taką sytuację.

Jadę tym moim kartonem. 
Z kartona się wylewa, bo byłam na zakupach dla domu opieki, a przecież nie mam gdzie pakować, więc - co chyba dla każdego logiczne - kupiłam siedemnaście tysięcy rolek srajtaśmy i ręczników papierowych, płyny do mycia naczyń, gąbki, rękawiczki jednorazowe, worki na śmieciorki i już nie wiem, co jeszcze. Z czego w części zwanej dla niepoznaki bagażnikiem zmieściły się tylko te rękawiczki, w dodatku góra dwie pary. Resztę wraziłam bez kompleksów do środka, czyli było w założeniu wesolutko, gdy człowiek pomyśli, że mogłam gwałtownie zahamować i zginąć pod nawałem papieru toaletowego. Nieużywanego, na szczęście. Nie mówcie, że Wy tak nie robicie, każdy by tak zrobił, to zupełnie oczywiste. Jak fiat karton po brzegi zapakowany dobrem, to lans na dzielni, pewnie ukradli albo co gorsza zarobili. A ja, chytruska, ludziom z gardła wydarłam, szynkę z kanapki zdjęłam, cukier wyekstrahowałam z herbaty i mleko z kawy. Tego we wsi nikt nie umi, HA!

Jadę.
Przejazd kolejowy mi się zamknął przed nosem.
To co będę tak siedziała, jak jakiś ciul (za przeproszeniem), wzięłam telefon, zajrzałam na konto, ile jeszcze kasy mi zostało z tej, co dobrzy ludzie podarowali. Patrzę całkowicie bez przyjemności w debet. Coś mały ten debet. No, heloł. Takie rzeczy mi się zasadniczo nie zdarzają, więc poszłam w szczegóły. Ach, może się jakiś daleki krewny z Hameryki objawił pośmiertnie, ostatnim gestem rzucając we mnie gotówką. Oczywiście wolałabym, żeby rzucił domem na Florydzie, ale lepsze pięć zeta w garści niż palma na dachu.

Wiedziona ciekawością (taka już jestem maluczka) zażądałam informacji. Patrzę. Patrzę. W historii rachunku przelew z tytułem "zrzutka". Nic więcej, zrzutka. A obok kwota. 1000 zł.
Rozumiecie?! Ktoś przeczytał na fejsie, że chcę pomóc dużym dzieciakom i przelał na moje konto 1000 zł!!!

Bardzo chciałam poznać tę osobę, ale nie mogłam, bo w ułamku sekundy zaczęłam beczeć, jak głupia. Tusz mi się rozpłynął, nie mogłam trafić w szczegóły, a tu pociąg przejechał, szlaban się otworzył i musiałam ruszyć. 

Jechałam i beczałam.
Dojechałam do domu i beczałam.
Zaparkowałam w ogrodzie, przyciągnęłam śmietnik, bo fachowcy porzucają go 50 m od domu, wyjęłam list ze skrzynki i beczałam.
Wypuściłam psy i koty i beczałam. Psy były zdziwione. I rozpędzone. Koty nie były rozpędzone i miały wyrąbane.
To poszłam i sprawdziłam w końcu. A potem wydałam TYSIĄC ZŁOTYCH na zabawki. Po raz pierwszy i pewnie ostatni w życiu, bo więcej dzieci ponad to jedno, co wybrało emigrację - jako żywo - posiadać już nie będziemy. No i Prezes musi się ze mną jutro zamienić na samochody. Bo mam jeszcze trochę forsy i nie zawaham się jej użyć. A wleczenie dóbr ulicami za kartonem uważam za przereklamowane.

Z całego wzruszonego serca dziękuję: 
- Alina Krywolewicz - mojej nauczycielce z podstawówki, która po tylu latach utrzymuje ze mną kontakt i jeszcze daje mi pieniądze,
- Maria Jaszczurowska - która ma w domu mnóstwo przytulonych kotów, a ostatnio prowadzi też dom tymczasowy, co jej nie powstrzymuje przed pomaganiem innym,
- Beata Naska - mamie, która sama ma córkę z niepełnosprawnością, a i tak nie waha się pomóc drugiemu człowiekowi,
- Agnieszka Lebiecka-Smith - aktywistce broniącej nie tylko idei, ale przekuwającej słowa w czyny, a hasła w wymierną pomoc,
- Anna Karnas, Ewelina Ostrowska i Małgorzacie Sowie (co to jej za cholerę nie mogę oznaczyć, więc odezwij się w komentarzu) - wiernym fankom rzutów mojej grafomanii, które dały po cichu znać, żeby oczekiwać darów,
- Anna Kędzierska-Adamczyk - Kobiecie, Która Sama Pakuje Paczki.
A także tym wszystkim, którzy nic nie powiedzieli, tylko po prostu zrobili.

A nade wszystko dziękuję Karolina Berendt. Pójdziesz do nieba w dziurawych majtkach i brudnych skarpetach - tam jest specjalne miejsce dla takich, jak Ty. I słowo Ci daję, że do tego miejsca reszta obywateli znosi w ilościach hurtowych wino oraz czekoladki, od których NIGDY się nie tyje.

***

Prezes: Co robisz?
Łoterloo: Kupuję zabawki.
Prezes: Dla kogo?
Łoterloo: Dla dużych-małych dzieci, podopiecznych domu dziennego pobytu.
Prezes (histerycznie): Przestań natychmiast!!!
Łoterloo: Ale czemu?
Prezes: Na pewno znalazłaś ich na fejsbuku!
Łoterloo: I co z tego?
Prezes: A Morgana to niby skąd mamy?!!!

3.

To, Moi Drodzy, pierwszy transport, który pojechał do dużych dzieciaków. Może się Wam nie wydawać imponujący, ale pragnę uzmysłowić, że oto mamy przed sobą bagażnik SUVa, w którym zwykle przewożę czipsy (3 psy), trójkot (3 koty), męża i dorosłe dziecko (jeśli akuracik przybędzie z emigracji), a oni tam siedzą i grają w karty. Lub krowę i pół osła. Drugie pół przebiera kopytkami po asfalcie.
W każdym razie do zabrania gratów potrzebne były trzy osoby :) Trzy bardzo zadowolone osoby! Daliście ludziom szczęście!!!

Umówiliśmy się na następny raz, bo wyszło na jaw, że rękawiczki jednorazowe potrzebne na gwałt i w każdej ilości, więc dokupiłam właśnie 20 paczek na Allegro. I czekamy. Jak również na zabawki.

Ach, bo ja Wam jeszcze nie mówiłam, ile fajnych rzeczy wspólnie kupiliśmy!
No to kupiliśmy:
- kilka stadek ssaków, płazów i motylków ze ślicznej, kolorowej gumy,
- różne kręgle do zajęć zręcznościowych,
- półtora tysiąca pięknych, dużych, kolorowych klocków,
- drewniane klocki z obrazkami do układania, 
- drewniane piramidki w kształcie lodów, do ćwiczeń z nakładaniem na patyczki,
- różne gumowe zwierzątka - takie, jak do kąpieli,
- ringa (czy to się odmienia?) do ćwiczenia rzucania i łapania,
- zestawy farbek do malowania palcami,
- wielkie piłki do ćwiczeń izometrycznych,
- pocieszne gumowe, wyginane ludziki, w ramach odstresowywaczy,
- miękkie kuleczki z buźkami do miętoszenia,
- kauczukowe piłeczki, 
- świecące, gumowe misiaczki, 
- wielkie, miękkie, kolorowe koce z mikrofibry, gdyby ktoś miał akurat chrapkę na terapię otulaniem.
Wreszcie te rękawiczki (na życzenie).
I kasa mi się skończyła. Więc gdyby ktoś jeszcze chciał się dołożyć, to śmiało. Nie krępować się, że nieduża kwota. My się tutaj nie brzydzimy niedużych kwot, schylamy się po dyszkę, a nawet po piątkę, bo muszę Wam zdradzić, iż jestem o wiele za grubą, jak na własne oczekiwania, więc te czterysta przysiadów i podskoków wraz z ciągnięciem za sobą worów po parkingu (było wielu fanów), co to je uczyniłam w Lidlu i Rossmannie, traktuję jako inwestycję w moje - niemożliwe do przecenienia - zdrowie.

Nie wahajcie się poznać mojego numeru rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego, na którym nie ma żadnych oszczędności, za to jest głęboki debet; może bowiem najść Was kiedyś ochota, by przelewać tam uporczywie wielkie kwoty, którym nie będę przeciwna. Ba! Do piersi mej (obfitej) przytulę czule. W życiu nie widzieliście takiej czułości! A pragnę nadmienić, iż posiadam telefon z kamerą, co daje szansę na nakręcenie filmu ze mną w roli głównej, jak toczę się pospiesznie w kierunku banku, by wybuchać entuzjazmem. Polecam się wszelkim sensatom.

Pamiętajcie też, że udostępnianie postów o potrzebie posiąścia prawych środków płatniczych czyni rzecz jeszcze zabawniejszą. W Waszych rękach leży uczynienie mnie celebryłą z blogu niszowego. Enjoy!!!


Komentarze

  1. Akcja-torpeda! Toż ja dopiero o niej przeczytałam, a Ty już wszystko zorganizowałaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie, Moja Droga, też nic nie brakuje. Nie zliczę, ile razy gubiłam łapcie z łyka lecąc za Tobą przy organizacji jakiejś zbiórki.

      Usuń
  2. Bo Łoterloooo jest szybka jak czikczika szybkołapa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Wam nigdy nie mówiłam, ale mam trzecią nogę, do wykorzystania w okolicznościach tego wymagających.

      Usuń
  3. Ja na akcję się spóźniłam, ale czy można też wpłacać datki na konto samego stowarzyszenia czy Dziennego domu opieki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzieżby! Wciąż jeszcze spływają pieniądze i ja wciąż jeszcze zachęcam! Wydać w tym miesiącu nie dam już rady ze względów czasowych, ale jak się dołożysz, to na pewno coś kupisz na początku listopada :)
      Napisz do mnie: moje.waterloo/at/gmail.com

      Usuń

Prześlij komentarz