Obożebożenko, jakież mam atrakcyjne życie, to ustawa nie przewiduje. Pies zjadł szpilkę. Szpilka znajduje się w żołądku. Aby to stwierdzić, należało wykonać cztery zdjęcia psa, ponieważ pies jest nadpobudliwy. Przemiły małżonek naszej wetki (przypadkiem zupełnie również weterynarz) po trzech próbach się poddał i wykonał focię z doskoku, bez zabezpieczenia. Siebie. Poświęcenie zostało docenione i szpilka ujawniła się w pełnej krasie. Scenariusze mamy cztery. 1. Szpilka zostanie wydalona, po naszemu wysrana (mój ulubiony, Zuzia na ochotnika rozgrzebuje gówna, po naszemu kupy). 2. Szpilka się rozpuści, bo jest mała i pusta (ten też OK, ale mniej, bo nie mamy dowodu zbrodni). 3. W kale, po naszemu kupie, pojawi się krew, co oznacza, że szpilka wbiła się w jelito. Podobno usunięcie z jelita jest łatwym zabiegiem. Przy okazji, jako karę za nieodpowiedzialne zachowania, psu utnie się jądra, po naszemu jaja. 4. Pies zacznie wymiotować, po naszemu rzygać. I to już niefajne, bo znaczy, ż...