O żesz ty

Nie udało nam się wczoraj obejrzeć „Ożenku” z powodu, że zadzwoniłam z pytaniem czy kupić pieczywo. Dzięki tej podstępnej insynuacji wywołałam u Prezesa stan napięcia wraz z zakłopotaniem. Dojechawszy do domu, dalejże ciągnąć za język, że czemu nie kupić pieczywa, jak pieczywo stanowi składnik konstytutywny mojej porannej twórczości pt. „Nie kupuj pożywienia koło pracy, bo jest drogo”? No, nie kupuj, bo on się wybiera do sklepu. Do sklepu, powiada… W myślach pojawił się ostrzegawczy błysk. A do jakiego i czy kupi bułki? Kupi, bo jedzie do empiku. Aha. W empiku bułki na brzegu każdej półki, jak wiadomo. Drąż, drąż kobieto, a część pieniędzy z pewnością zostanie w domu, bo czego nie da się wydać cichaczem, nie zawsze można upłynnić oficjalnie.
Więc okazało się, że jedzie po bułki do empiku oraz Media Marktu, bardzo ciekawe. To ja postanowiłam towarzyszyć (czyt.: trzymać rękę na pulsie wydarzeń), co jakoś mało entuzjastycznie zostało przyjęte, budząc we mnie erupcję samozadowolenia z własnej przebiegłości.
To pojechaliśmy.

No i kupiłam mu ten prezent na urodziny, co to je ma jutro, niech już będzie, w końcu dostałam premię, po co mi premia, w końcu mam w cholerę ciuchów, a szafa nie jest z gumy, a i tak prezent kosztuje mniej niż wymiana okien w małym mieszkaniu, n’est – ce pas? Okna i tak wymienimy, niech się cieszy, ja go kocham, ja rozumiem, że mężczyźni też muszą mieć jakieś zabawki i te buty, co je sobie kupił w Venezii, to były naprawdę tanie, są przeceny, to trzeba korzystać, nikt tego nie wie lepiej ode mnie, oprócz mojej córki, ale ona krew z mojej krwi, to i nie ma się czemu dziwić. Zresztą rodzice postanowili partycypować, bo oni tak wolą, barek nam pęka w szwach, bo wstydliwie mało popijamy, to nie będą musieli lecieć do Le Passion du Vin, to są starsi ludzie, to co będą latali, jak jakaś, z przeproszeniem, podfruwajka.
I jeszcze weszłam do Zary, bo mi się przypomniało, że kiedyś widziałam tam śliczne buty, a teraz te przeceny, to może będzie mój rozmiar. Był, ale tylko jeden but i Prezes powiedział, że trzeba się zapytać, o ile mi przecenią, ale ja mu mówię, że może jak baleriny to tak, ale jak szpilka ma 10 cm, to się w jednej źle chodzi, bo człowieka znosi, w tym wypadku na prawo, chociaż to i tak żadna różnica.
A potem pojechaliśmy do rodziców, ale był tylko tatuś, bo mama się udała na plotki do koleżanki i on się zapytał, o której mają w sobotę przyjechać i Prezes powiedział, że on się budzi o 7.oo, to żeby już byli i mu ten prezent przynieśli do łóżka, bo on będzie gotowy do świętowania, a w ogóle to się bardzo cieszy, że teściowie mają taki dobry gust, znaczy zbieżny z jego gustem, że mu taki prezent kupili, co on o nim marzył. Bo nie ma to jak dostać na urodziny coś, o czym się marzy albo na inną okazję. A tato powiedział, że jesteśmy chorzy umysłowo, bo w sobotę o 7.oo rano to on tego i zabrał ten prezent, bo jest zdania, że jak partycypuje, to będzie wręczał, a w ogóle to się zastanowi, jak to obejrzy, czy nie kupić Prezesowi jednak tego wina, w końcu mają samochód, to sobie podjadą do centrum handlowego, bo nie są jeszcze tacy starzy, jak my sobie myślimy.
My tam sobie nic nie myślimy.
I wróciliśmy do domu po 21.oo, o którejż to godzinie ja się już nie nadaję do oglądania. Ani mię, ani niczego.

Komentarze