Wróbel to jest, panie, durne zwierzę

Siada taki na rynnie tuż przy naszym oknie kuchennym i zjada robaka. Czynność ta świadczy o wysokim stopniu nieprzystosowania wróbla, że już o zapadaniu na amnezję nie wspomnę. Bo zaledwie wczoraj…

… rozmawiałam sobie pysznie z Krysią przez telefon, aż tu nagle pisk, wrzask, szamotanina. Całe towarzystwo napuszone, dostało regularnego kręćka. Z tego kręćka rozbiegło się po mieszkaniu jak oszalałe, wskoczyło na fotel, wskoczyło na stół, wskoczyło na parapet, wazon potłukło i poleciało na górę. Przeprosiłam kulturalnie interlokutorkę, a tu Potomstwo jak nie wrzaśnie:
- Ptaka ma!!! Ptaka!!!
- Wybacz, Krysiu – powiedziałam – muszę z interwencją.
Ruszyłam na górę, patrzę: rudy spiernicza chyłkiem do sypialni, a za nim kocice, jak za panią matką. Musi coś jest na rzeczy. Zaglądam… a ten kretyn siedzi na środku łóżka i w pysku trzyma wróbelka! Musiał przez omyłkę wpaść przez okno. Podchodzę bliżej, kretyn warczy jak opętany, a wróbel oko wytrzeszcza, że mu mało z orbit nie wyskoczy, dziobek rozdziawia i wyraźnie żyje. To ja: łaps! kretyna za szmaty i do gabinetu z nim. Zgłupiał kompletnie, niechcący rozluźnił chwyt, wróbelek wypadł na podłogę, leży sztywny, nogi podkurczone i ani zipnie.
- Chodź tu prędko!!! – ryczę w dół do Prezesa, poprawiając klęk na gardle kretyna.
Wróbel ani piśnie, a serce mu tak wali, że aż podskakuje. Prezes przybył i usiłuje wróbla złapać przez ręczniczek, zakładając, że ledwie dycha. A na to wróbel… smyrg! i już jest na parapecie. Oboje zostaliśmy z rozdziawionymi buziami i mięśnie mi się niechcący rozluźniły, z czego skorzystał krwawy łowca i dalejże na wróbla! Łapsnął go, ale chyba nie ma doświadczenia, bo jakeśmy się na niego we dwójkę rzucili i siłą rozwarli mu szczęki, to wypuścił*, chociaż starał się nogę przytrzymać językiem. Nie było litości. Noga została delikatnie uwolniona, wróbla złapałam w garść, żeby mi się nie wysmyrgnął, Prezes okno otworzył i delikwent frrrrr… wyleciał.
Tak to uratowaliśmy nędzny i małoznaczący żywot ptaszyny i strasznieśmy z tego dumni…

… więc dlaczego ten idiota nie przemyślał całego zdarzenia i znowu tu przylatuje?
No dobra – może to nie ten. Ale w takim wypadku trzeba było opowiedzieć kolegom!

* Nie myślcie, że to takie proste. Jak kot złapie ptaka, to szczęki ma jak zdrutowane. Myślę, że to rozwarcie było wyłącznie wynikiem braku doświadczenia.

Komentarze