1974
No, już dobra. Wiem, że trzy dni trzymałam Was w niepewności. Nadrabiam.
Najtrudniejszy był czwartkowy wieczór i piątek. Czesiek pachniał obcym, więc kotom trudno się dziwić, że tak go traktowały. Myślę, że wielkość Cześka nie ma tu znaczenia, bo np. Karol się go bał. Nie śmiejcie się z Karolka - owszem, jest duży, ale chyba nie do końca ma tego świadomość. taka sierota po prostu. Nie jest agresywny, gdy mały na niego prychnął, to robił minę "mamo, tato, biją mnie" i uciekał. Obecnie nieustannie upewnia się, czy mimo wszystko jest naszym kochanym syneczkiem, a Czesia toleruje z westchnieniem rezygnacji.
Przez dwie noce zamykaliśmy malucha w łazience dla jego bezpieczeństwa. Z czwartku na piątek Zuzia, która śpi na dole, słyszała pyskówki przez drzwi i to oznacza, że nasza decyzja była słuszna. Dużej krzywdy, poza samotnością, Czesio nie doznał, choć mnie oczywiście serce strasznie bolało i spałam po pięć godzin, żeby go nie męczyć. W sobotę rano uwolnione dziecko z impetem wpadło do naszego łóżka i zasypało mnie całuskami ze szczęścia, że znowu się widzimy, po czym chwacko ruszyło do kuwety, gdzie pozostawiło kupę jak dzwon i od tej chwili jest już bardzo dobrze.
Zosia przyzwyczaja się powoli i nie czuje się w nowej sytuacji komfortowo, ale lekceważy malucha (co nie ma związku z nieustanną obserwacją jego poczynań) i gdy ten nie wchodzi jej w drogę, nie przejawia agresji. Dziś doszło do spotkania na szczycie, bo Czesio podszedł do Zosi, przytulił się z pochyloną główką, a ona... zaczęła go myć! Gdyby nie młodzieńczy entuzjazm, który sprowokował go do natychmiastowej chęci odwdzięczenia się, sytuacja mogłaby się rozwinąć. Ale lizuchów Zośka nie zniosła i się wyraziła. Na szczęście Czesiek ma na tyle rozsądku, by w takiej sytuacji zwiewać gdzie pieprz rośnie, więc rękoczynów nie odnotowano.
Edek chętnie by się pobawił, ale nie bardzo wie, jak to zaproponować. W każdym razie obaj kręcą się wokół siebie bezustannie i do tego właśnie dążymy. Zachęceni przez nas, uprawiali już wspólną galopadę. Czekamy na chwilę, gdy się od nas wreszcie odczepią i cały entuzjazm przeniosą na siebie nawzajem. Co prędzej czy później nastąpi.
Czesio jest rozsądny, nie skacze nikomu na głowę i straszna z niego łasica, więc trudno nie żywić ciepłych uczuć. Kontakt z każdym człowiekiem jest dla Cześka źródłem entuzjazmu, uwielbia noszenie na rękach i pieszczoty, mruczy jak motorek i pragnie interakcji. Niestety nieznośna z niego papla i przeczy wszelkim informacjom na temat rasy, identycznie zresztą jak Eduś. Jeśli ktoś ma milczącego ruska, to niech mi o tym powie, bo straciłam wiarę.
Po schodach śmiga jak stary, uwielbia jeść, przestrzega zasad higieny, nie zamierza się na żaden kącik, kulturalnie korzystając z dostępnych kuwet. Skacze, psoci, eksploruje i jest rozkoszny. A my głaszczemy, głaszczemy i głaszczemy, żeby nikt nie czuł się gorszym dzieckiem.
W czwartek wracam do pracy, ale Prezes do domu, bo on lubi świadczyć usługi zdalnie. W związku z tym koty nie będą pozbawione naszej opieki, co uwielbiają. No i tak nam leci.
Tak, mam obkopaną pralkę, bo w piątek zakazałam sprzątać, żeby nie stresować malucha dodatkowo przewrotem w domu i buczeniem odkurzacza. Olewam to :)
Najtrudniejszy był czwartkowy wieczór i piątek. Czesiek pachniał obcym, więc kotom trudno się dziwić, że tak go traktowały. Myślę, że wielkość Cześka nie ma tu znaczenia, bo np. Karol się go bał. Nie śmiejcie się z Karolka - owszem, jest duży, ale chyba nie do końca ma tego świadomość. taka sierota po prostu. Nie jest agresywny, gdy mały na niego prychnął, to robił minę "mamo, tato, biją mnie" i uciekał. Obecnie nieustannie upewnia się, czy mimo wszystko jest naszym kochanym syneczkiem, a Czesia toleruje z westchnieniem rezygnacji.
Przez dwie noce zamykaliśmy malucha w łazience dla jego bezpieczeństwa. Z czwartku na piątek Zuzia, która śpi na dole, słyszała pyskówki przez drzwi i to oznacza, że nasza decyzja była słuszna. Dużej krzywdy, poza samotnością, Czesio nie doznał, choć mnie oczywiście serce strasznie bolało i spałam po pięć godzin, żeby go nie męczyć. W sobotę rano uwolnione dziecko z impetem wpadło do naszego łóżka i zasypało mnie całuskami ze szczęścia, że znowu się widzimy, po czym chwacko ruszyło do kuwety, gdzie pozostawiło kupę jak dzwon i od tej chwili jest już bardzo dobrze.
Zosia przyzwyczaja się powoli i nie czuje się w nowej sytuacji komfortowo, ale lekceważy malucha (co nie ma związku z nieustanną obserwacją jego poczynań) i gdy ten nie wchodzi jej w drogę, nie przejawia agresji. Dziś doszło do spotkania na szczycie, bo Czesio podszedł do Zosi, przytulił się z pochyloną główką, a ona... zaczęła go myć! Gdyby nie młodzieńczy entuzjazm, który sprowokował go do natychmiastowej chęci odwdzięczenia się, sytuacja mogłaby się rozwinąć. Ale lizuchów Zośka nie zniosła i się wyraziła. Na szczęście Czesiek ma na tyle rozsądku, by w takiej sytuacji zwiewać gdzie pieprz rośnie, więc rękoczynów nie odnotowano.
Edek chętnie by się pobawił, ale nie bardzo wie, jak to zaproponować. W każdym razie obaj kręcą się wokół siebie bezustannie i do tego właśnie dążymy. Zachęceni przez nas, uprawiali już wspólną galopadę. Czekamy na chwilę, gdy się od nas wreszcie odczepią i cały entuzjazm przeniosą na siebie nawzajem. Co prędzej czy później nastąpi.
Czesio jest rozsądny, nie skacze nikomu na głowę i straszna z niego łasica, więc trudno nie żywić ciepłych uczuć. Kontakt z każdym człowiekiem jest dla Cześka źródłem entuzjazmu, uwielbia noszenie na rękach i pieszczoty, mruczy jak motorek i pragnie interakcji. Niestety nieznośna z niego papla i przeczy wszelkim informacjom na temat rasy, identycznie zresztą jak Eduś. Jeśli ktoś ma milczącego ruska, to niech mi o tym powie, bo straciłam wiarę.
Po schodach śmiga jak stary, uwielbia jeść, przestrzega zasad higieny, nie zamierza się na żaden kącik, kulturalnie korzystając z dostępnych kuwet. Skacze, psoci, eksploruje i jest rozkoszny. A my głaszczemy, głaszczemy i głaszczemy, żeby nikt nie czuł się gorszym dzieckiem.
W czwartek wracam do pracy, ale Prezes do domu, bo on lubi świadczyć usługi zdalnie. W związku z tym koty nie będą pozbawione naszej opieki, co uwielbiają. No i tak nam leci.
Szalenie interesujący program telewizyjny. |
Cudne zdjęcie :))
OdpowiedzUsuńA moja pralka wygląda znacznie gorzej, nie stresuj się ;)
Aaa, nie, nie stresuję się. Staram się po prostu nie stresować Czytelników :)
Usuńhehe hejterom raczej nie chce się przedzierać przez weryfikację. Do tego dla nudnej pralki;) a Właśnie- dlaczego teraz trzeba literki a kiedyś były cyferki?
UsuńNie mam zielonego pojęcia. Może już widziałyście wszystkie kombinacje, hahahaha.
UsuńJa wolę numerki.
UsuńI słowo ciałem się stało! JEDEN trzycyfrowy! Huzia!!!
UsuńPrzynajmniej u siebie nie muszę tego wpisywać. Mam lepiej! :P
UsuńMam identyczne zdjęcie Niutki wpatrującej się w pralkę. To takie kocie...
OdpowiedzUsuńPiękny Czesław. Będzie dobrze. Wizualizuję cztery koty w galopie przez nieruchomość.
Amelia
No co Ty? Tak to nie będzie. Uderzyłaś w godność grupy seniorów!
UsuńJeszcze Cię zaskoczą :-)
UsuńHaha. Ha. I ha.
UsuńPiekny ....a on jeszcze urośnie ?? ja myślała że to będzie koteczek !!!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Jego mama była malusieńka - jak on teraz. Ale tata... moc. Niczym Karolek. Ogon ma bardzo długi, więc kto wie?
UsuńPhi tam pralka. Urocze zdjęcie!
OdpowiedzUsuńPrzyzwoicie jak na początek, banda obłaskawiona a Czesiulek jak to młodziak i wychowany wśród innych kotów daje radę!
Moje koty nie interesują się pralką ani programami w tv, jedynie lustrem , czy odbiciem w szybach.
Moje grubasy to się nawet lustrem nie interesują, a TV też ich nie obchodziło, póki było. Ten młody - przywyknie.
UsuńNa dużego wygląda Czesiu. A ja myślałam, że Zośka się nim zajmie jak mama;)
OdpowiedzUsuńPrrrrrr..., szalona! O szesnastej już nadużywasz alkoholu?!
Usuńpfff niestety, tylko prolaktyna oczy me zalewa:P
UsuńA, no tak. Teraz Twój komentarz rzeczywiście do mnie trafił :)
UsuńKupowałam jakiś czas temu pralkę i wybór padł na ładowaną od przodu oczywiście. Dlatego, że mam dziecko, a kot pewnie też w końcu będzie. Co tam pranie, to centrum rozrywkowe w założeniu.I mamy chwilę na kawę ;)
OdpowiedzUsuńCzesiu cudny z każdej strony :)
Uważaj, żeby Ci ewentualny kot nie wlazł. Dziecko dorobi się nowe.
UsuńJaki on ma cudny kształt jak tak siedzi...
OdpowiedzUsuńO! Zalogowałaś się! :)
UsuńOn w ogole jest cudny.I ksztalt ma cudny.I uszy.ale ja nie o tym chcialam pisac: ja mam dwunastoletnia Ruska Hycwe i ona byla bardzo milczacym kotkiem przez pierwsze cztery lata zycia - nie wychodzila wtedy na zewnatrz.Potem przeprowadzilismy sie do domu, kot zaczal wychodzic do ogrodu i sie zaczelo: gada rano, gada jak chce wyjsc i gada jak wracamy, opowiada pewnie jakie ptaszki przelatywaly.
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym chcialam pisac: widzialam dzis sobowtora Karolka.U nas, na polnocy , w Forfar na Green Street.Co do wloska, z kremowa koncowka ogona, jedynie hmm odrobinke szczuplejszego.Ale naprawde odrobinke.
Prezes mówi, że on ma dużo futerka na swym smukłym ciele.
UsuńHyhy.
I nakazalo mi wpisac cyferki, 1815.Prorok jakis czy co?
OdpowiedzUsuńNie zrozumiałam iluzji.
UsuńBardzo oraz bardzo:)
OdpowiedzUsuńale o co chodzi z tą pralką? że nie umyłaś??? Boszszszszsz nigdy w życiu nie myłam pralki (wierzch starłam póki nakładki nie miała, teraz nakładkę czasem piorę...) a co dopiero co tydzień;/
Wszyscy kopio mi. KOPIO!!!
Usuńa może w tamtym domku mieli ładowaną od góry i nie widział tego serialu ;-) Brytki podobno też milczące a Latte potrafi upomnieć się o swoje ;-)
OdpowiedzUsuńMoże go nie wpuszczali do łazienki. Bo oni go uczyli, żeby po blatach w kuchni nie chodził. Szok.
UsuńA ja to bym poprosiła o przepis na zupkę. Cebulową.
OdpowiedzUsuńIwona
Dobrze. Zrobimy z tego cebulową notkę :)
UsuńA gdzie świeża noteczka z moim rocznikiem?! bo ja tu od rana nogami przebieeram!
OdpowiedzUsuńo rany - to tu pole do popisu będzie duże - możemy pisac o Twoich talentach matczynych, żonowskich, kulinarnych, autorskich ... Ja też przebieram nogami !!!
UsuńJeszcze by notki pochwalne chciały. O, nie! Brać, co dajo!
UsuńAnonimowa się cieszy z tak pięknie rozwiniętej sytuacji, kibicuje i trzyma kciuki za Czesława. Zaprawdę ktoś powinien doktoryzować się z wpływu pralki na niemowlaki i zwierzaki. Anonimowa niestety nie psycholog, ale i psa i dziecko przez czas jakiś miała z głowy...
OdpowiedzUsuńA ja, głupia, miałam przy dziecku otwieraną od góry...
UsuńKochane Panie i Czytelinicy - mówicie mi MISTRZ KUCHNI
OdpowiedzUsuńw regionalnym konkursie w moim mieście wygrałam GĘŚ !!! ( 5 kilo miesa i kości zero kostek chemicznych ) .. wiem że to komentarz z czapy w odniesieniu do pralki czy kota -ale sie nie mogłam powstrzymać !!!!
Pytanie jest - CZYM ją wygrałaś? ;>
Usuńmartu
ręcyma ... i telefonem tzn SMS-em !! a i głową też :)
UsuńZa smsy gęsi dają?! Ale martwe?
UsuńGratulacje, Korespondencjo! Teraz możesz się nam kulinarnie pochwalić, a i okazja lada moment, bo podobno notuje się powrót do gęsiny na 11 listopada.
My, tu w Poznaniu mamy swoje własne, prywatne święto i obżeramy się rogalami marcińskimi. O!
Korespondencjo ,gratuluję,ale co to za nagroda, jestem zadziwona wielce:)
UsuńGęsina na sw. Marcina ! Województwo kujawsko-pomorskie patronuje powrotowi tradycji. Gęś odbieram 10.11. Gęś jest żywa. ( w sensie nie mrożona ) to znaczy martwa ale świeża. Bedzie sie piekła 5 godzin i tu kostek nie bedzie nie ma bata. To jedzenie dla wytrwałych jak ja ! Ale sie cieszę !
UsuńJezus, już się wystraszyłam, że musisz ja dobić...
UsuńMęża wkręciłam że żywa........ nie odzywa się do mnie ...
UsuńUwielbiam Cię :D
Usuńmaszyna losujaca była łaskawa i dala mi tylko numerek !!!
OdpowiedzUsuńMatko tyle szczęścia !!!
Teraz jeszcze numerek ;)
UsuńNie do końca rozumiem, co ma odkurzacz do obkopanej pralki, którego to obkopania bym nie zauważyła, gdybyś o tym nie wspomniała, gdyż skupiłam się na tej futrzastej słodyczy, która siedzi przed pralką. Idealne zdjęcie na jakiś demotywator :)
OdpowiedzUsuńKarolek - łagodny olbrzym, jestem w stanie w to uwierzyć :)
Nie pozwoliłam się miotać po domu z różnymi narzędziami, w tym odkurzaczem, ale też i szmatom. Zupełnie niepotrzebnie, należało szmatom mu zatkać ryj, bo inaczej to się chyba nie da tego uciszyć.
UsuńHe he, matka patologiczna ;)
UsuńCzyniem to z pasjom :D
UsuńSprawdzam!
OdpowiedzUsuńA tu...?
Usuńoł, je,je,je
OdpowiedzUsuńsą numerki, lubie numerki
dziekuję szanownemu internetu,albo łoterlu, czy komu to tam,:)))))
Nie mam na to wpływu :)
UsuńOd razu mi się przypomniało, jak aklimatyzował się nasz młodszy kot Dyziak. W zasadzie było podobnie, od buczenia i śpiewów po rosie przez stopniowe zmniejszanie dystansu aż do wzruszającej komitywy i podziału obowiązków wobec personelu, czyli ludzi. Kto tego nie przeżywał, niech żałuje :)
OdpowiedzUsuńU mnie obecnie trwają dzikie gonitwy żołnierzy radzieckich, którzy w szafie Zuzi upolowali kołnierz ze futra sztucznego i tera ciągajo jak szmatę oraz mordujo w kącie. Grupowo.
Usuń