Przyjechała moja ulubiona teściowa. Od poniedziałku biegaliśmy jak szaleni poszukując łóżka, montując łóżko, kupując stoliczki nocne, wieszaki, wieszaczki, półeczki, ustawiając światła, sprzątając, szykując pościel, poduszki, kocyki - żeby jej było wygodnie. I jest. Uśmiechnięta, serdeczna, zachwycona domem, zadowolona, że nas widzi. Bardzo ją lubię. Przywiozła suszone grzybki i pigwóweczkę. Obiecała, że zostanie cały tydzień. Palimy w kominku, pijemy wino, opowiadamy, śmiejemy się, cieszymy swoją obecnością. Jest ciepło i dobrze. I Zuzia wraca! Wyrusza za pół godziny, o czwartej nad ranem ma prom. Tak bardzo nie mogę się doczekać, że jak nie wiem co. Prawdopodobnie jutro o tej porze będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - we własnym, ślicznym domu, otoczona bliskimi, z moją małą córeczką na wyciągnięcie ręki i bandą leniwych, futrzanych worów na wysokogatunkową kocią karmę, porozkładanych po wszystkich meblach. A przy tym - WEEKEND! Och, mówię Wam - życie jest takie faj...