2327
No, dobra. Na fejsie fala hejtu, wszyscy mi tłumaczą, że już jest jutro. Jakie jutro, kiedy dziś. Chyba coś Wam się poptasiło. Ale znajcie moje miękkie serce! Co prawda chciałam post factum, ale z Wami to się normalnie nie da.
Uwaga!
Jedzie do nas Hanusia!
Śmieszna z tą Hanusią historia i jak zawsze wykazująca, że życie pisze własne scenariusze, a gdy chcesz rozśmieszyć Boga, to opowiedz mu o swoich planach.
Wsyćkie wią, że ja się rozglądam za sunią, ale dość niezobowiązująco. I tak patrzę ostatnio, a na fanpejczu schroniska Hanusia (ona jeszcze nie wie, jak ma na imię). No to rzuciłam Prezesu linkę i zadzwoniłam w ślad. Ale o co Wam chodzi?! Praca nie jest od obsesyjnego pracowania!
Więc zadzwoniłam i mówię:
- Patrz, jaki psiuńcio.
- No, ładny - on na to.
- Jakby nasz, nie?
- Jakby.
- To ja może zadzwonię?
- Zadzwoń.
- Ale o co zapytam? Bo piesek to się nie musi tłumaczyć. Jest piesek i tyle.
- Wymyślisz coś.
To zadzwoniłam.
Odebrała bardzo miła pani i na wstępie strzeliła do mnie informacją, że jeśli dzwonię w sprawie czekoladowej suczki, to jestem dwudziesta dzisiaj. I że musi tyle domów odwiedzić, żeby warunki sprawdzić... Wyczułam, że nie mamy za bardzo o czym rozmawiać. Cóż - pomyślałam - tyle psiej bidy na świecie, byle dobry dom znalazła, a my poszukamy innej. Nie naciskałam.
Pani, prawdopodobnie z poczucia obowiązku i kultury osobistej (skoro już zadzwoniłam), zadała mi jednak kilka pytań. A to: czy do mieszkania, czy do domu. A to: czy do domu, czy do kojca. A to w końcu: czy będziemy do psa mówić ładnie po polsku, żeby żadne tam włanczać, bo się dziecko skrzywi. I tak od słowa do słowa...
W każdym razie po może dziesięciu minutach barwnej rozmowy pani podsumowała:
- Przyjeżdżam jutro z psem. Muszę wymyślić, jak to wszystko poodkręcać.
Tego się nie spodziewałam!!!
- Ludzie cię lubią - podsumowała Zuzia wieczorem. - Musimy z tym skończyć!
Tymczasem u nas kompletna rozpierducha. Zuzia rankiem wyjechała na saksy do Holandii. W chałupie kipisz, bo nie zdążyła posprzątać - wyjazd wyskoczył jak diabeł z pudełka. Prezes trochę później pojechał z moim bratem po rynny i takie coś na deszczówkę, a ja nie mam pojęcia czy zamierzają to od razu montować. Wisienka na torcie: mamy dziś gości, a ja w proszku. Na to wszystko wpadnie nowy pies.
Ale ojtam. Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyliśmy i radziecki, przeżyliśmy okupację, przeżyjemy demokrację. Od rana strofuję Leśka, żeby się zachowywał, bo przyjedzie dziewczynka i będzie gardzić towarzystwem takiego tumana. Pragnę podkreślić, że tuman prawdopodobnie zeżarł wczoraj coś, co go użądliło i ryj mu spuchł. Wyglądał jak pitbull, z takim garbkiem na nosie. Polecieliśmy do wetek, a tam kolejka na sto lat stania, więc zawinęłam psa, wysłałam esa do wetki i wróciliśmy do domu. Z porady telefonicznej wynika, że mamy podać wapno, najlepiej takie dla dzieci, w syropie.
Rano twarz była już normalna. Histeria psa w gratisie - zasługuje na osobna notkę.
A nasza ulubiona wetka też zamówiła się z wizytą, bo chce natychmiast oglądać.
No to możemy mieć dzisiaj niezłą imprezkę.
Będzie, będzie zabawa, będzie się działo...
PS Proszę, żeby nikt już w życiu więcej nie odezwał się do martuuhy, bo to torba jest! Z IKEi! Każdą niespodziankę człowiekowi zepsuje!!!
PS2 Krysiu - zdradziłam Cię, wybacz. Ale w sumie... co to za różnica, skąd się weźmie psiulka, prawda? Byle dać dom. Ufam, że nie będziesz się na mnie długo gniewała.
PS3 Zośkę szlag trafi, jak przypuszczam. Też tak sądzicie? Będę się musiała dłuuuuugo podlizywać.
PS 4
- Dobrze, że ci się to na dzieci nie przekłada - powiedziała Matka Dzika. - Inaczej już byś miała z ośmioro.
Uwaga!
Jedzie do nas Hanusia!
Śmieszna z tą Hanusią historia i jak zawsze wykazująca, że życie pisze własne scenariusze, a gdy chcesz rozśmieszyć Boga, to opowiedz mu o swoich planach.
Wsyćkie wią, że ja się rozglądam za sunią, ale dość niezobowiązująco. I tak patrzę ostatnio, a na fanpejczu schroniska Hanusia (ona jeszcze nie wie, jak ma na imię). No to rzuciłam Prezesu linkę i zadzwoniłam w ślad. Ale o co Wam chodzi?! Praca nie jest od obsesyjnego pracowania!
Więc zadzwoniłam i mówię:
- Patrz, jaki psiuńcio.
- No, ładny - on na to.
- Jakby nasz, nie?
- Jakby.
- To ja może zadzwonię?
- Zadzwoń.
- Ale o co zapytam? Bo piesek to się nie musi tłumaczyć. Jest piesek i tyle.
- Wymyślisz coś.
To zadzwoniłam.
Odebrała bardzo miła pani i na wstępie strzeliła do mnie informacją, że jeśli dzwonię w sprawie czekoladowej suczki, to jestem dwudziesta dzisiaj. I że musi tyle domów odwiedzić, żeby warunki sprawdzić... Wyczułam, że nie mamy za bardzo o czym rozmawiać. Cóż - pomyślałam - tyle psiej bidy na świecie, byle dobry dom znalazła, a my poszukamy innej. Nie naciskałam.
Pani, prawdopodobnie z poczucia obowiązku i kultury osobistej (skoro już zadzwoniłam), zadała mi jednak kilka pytań. A to: czy do mieszkania, czy do domu. A to: czy do domu, czy do kojca. A to w końcu: czy będziemy do psa mówić ładnie po polsku, żeby żadne tam włanczać, bo się dziecko skrzywi. I tak od słowa do słowa...
W każdym razie po może dziesięciu minutach barwnej rozmowy pani podsumowała:
- Przyjeżdżam jutro z psem. Muszę wymyślić, jak to wszystko poodkręcać.
Tego się nie spodziewałam!!!
- Ludzie cię lubią - podsumowała Zuzia wieczorem. - Musimy z tym skończyć!
Tymczasem u nas kompletna rozpierducha. Zuzia rankiem wyjechała na saksy do Holandii. W chałupie kipisz, bo nie zdążyła posprzątać - wyjazd wyskoczył jak diabeł z pudełka. Prezes trochę później pojechał z moim bratem po rynny i takie coś na deszczówkę, a ja nie mam pojęcia czy zamierzają to od razu montować. Wisienka na torcie: mamy dziś gości, a ja w proszku. Na to wszystko wpadnie nowy pies.
Ale ojtam. Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyliśmy i radziecki, przeżyliśmy okupację, przeżyjemy demokrację. Od rana strofuję Leśka, żeby się zachowywał, bo przyjedzie dziewczynka i będzie gardzić towarzystwem takiego tumana. Pragnę podkreślić, że tuman prawdopodobnie zeżarł wczoraj coś, co go użądliło i ryj mu spuchł. Wyglądał jak pitbull, z takim garbkiem na nosie. Polecieliśmy do wetek, a tam kolejka na sto lat stania, więc zawinęłam psa, wysłałam esa do wetki i wróciliśmy do domu. Z porady telefonicznej wynika, że mamy podać wapno, najlepiej takie dla dzieci, w syropie.
Rano twarz była już normalna. Histeria psa w gratisie - zasługuje na osobna notkę.
A nasza ulubiona wetka też zamówiła się z wizytą, bo chce natychmiast oglądać.
No to możemy mieć dzisiaj niezłą imprezkę.
Będzie, będzie zabawa, będzie się działo...
PS Proszę, żeby nikt już w życiu więcej nie odezwał się do martuuhy, bo to torba jest! Z IKEi! Każdą niespodziankę człowiekowi zepsuje!!!
PS2 Krysiu - zdradziłam Cię, wybacz. Ale w sumie... co to za różnica, skąd się weźmie psiulka, prawda? Byle dać dom. Ufam, że nie będziesz się na mnie długo gniewała.
PS3 Zośkę szlag trafi, jak przypuszczam. Też tak sądzicie? Będę się musiała dłuuuuugo podlizywać.
PS 4
- Dobrze, że ci się to na dzieci nie przekłada - powiedziała Matka Dzika. - Inaczej już byś miała z ośmioro.
Hanusia jakaś Ty śliczna! Już macie wesoło, a teraz to już w ogóle będzie się działo :D Hania czekoladowa nietucząca :)
OdpowiedzUsuńPodoba się imię?
UsuńNo ba. Hanki to fajne dziewczyny :) Po pyszczku widać od razu, że Hania. Będzie z niej spora babeczka :) Koniecznie zdjęcia, a najlepiej film z Hanią w roli głównej :)
UsuńNie, nie będzie. Jest malu, malusieńka.
UsuńPrześliczna jest. Trzymam kciuki :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać :)
UsuńPiękna, pewnie Lesio będzie zazdrosny...
OdpowiedzUsuńA Twoja Zuzia - mistrzyni riposty (ciekawe po kim to ma....)��
Agata
Oczywiście, że będzie. Chyba o tym nie pisałam, ale on jest zazdrosny do granic histerii. Nawet się z Prezesem przytulić nie możemy, bo natychmiast leci z interwencją!
UsuńJa ją kocham. Ona jest fantastyczna. Sunia kochana Hanusia.
OdpowiedzUsuńPrawda, że wygląda na naszą? A nawet jeszcze nie była z wizytą ;)
UsuńPiękna psina. Gratulacje. Haneczka czekoladowa. Leszek bielony. Kompatybilni są.
OdpowiedzUsuńPS. Wszystkie Hanki są rewelacyjne. Moja rodzicielka i cioteczna wnuczka też Hanki. I pamiętaj, że w tym miesiącu młoda ma imieniny.
Zapewne obejdzie hucznie.
UsuńAle pięknota! I chyba byk z niej będzie, bo łapki ma całkiem niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńNie będzie większa od Leśka. Prawdopodobnie trochę mniejsza.
UsuńSuper! Super! Super! :-)
OdpowiedzUsuńA co Ty się tak cieszysz z cudzego nieszczęścia?!
UsuńŻeby nie było, ja się do Martuhy zamierzam odzywać i dobrze wiem, że to taki test. Hanka cudna, ale ja nieustająco jestem w drużynie Karolka.
OdpowiedzUsuńKarolek jest archetypem cudowności. Jego nic nie ruszy.
UsuńNo! :)
UsuńTeż mogę być archetypem. Na boku ustalimy czego, coś się wymyśli;)
Podlizujesz się!
UsuńNie gniewaj sie na Pania Martuuuuuuhe, pewnie kawe pila i akurat jej sie lyplo w fusy. Czekoladowe. My tu gadu gadu, a kiedy kupujecie te leniwe kury?
OdpowiedzUsuńTo bylam ja, Anonimowy Gall
Nigdy?
UsuńCium, Cium oraz czekoladę dla tej Pani :)
UsuńWłaśnie dostałam. Mam na to umowę.
UsuńZamierzacie docelowo wyrównać liczbę psów z liczbą kotów???
OdpowiedzUsuńHanka cudowna, gdybym tylko miała zapotrzebowanie na psa:)))) Proszę o obszerne relacje:)!
Nie, nie zamierzamy. Ale nigdy nie chciałam mieć jednego.
UsuńA relacje zapewne będą barwne, sądząc z tego, co się dzieje.
O boże bożenko, macie tempo :) Psiunia do schrupania, niech jej Lesiek lepiej nie wystraszy. A propos, czy powiadomiłaś miłą panią ze schroniska, ze macie w domu takiego wariata, czy wolałaś żeby przyjechała i nie miała już odwrotu ?
OdpowiedzUsuńPani wiedziała, że mamy psa i że ze schroniska. Lesiek zaprezentował swoje szaleństwo osobiście.
UsuńKazimiera Iłłakowiczówna : PORTRETY IMION
OdpowiedzUsuńAnna
Imię blade, przezrocze bardzo, jak kościelny kruchy
kwiat - szklane,
niesie ze sobą przedziwną zdolność do cierpień, co
dzień każdy otwiera i goi jak ranę;
morze kochania, źródło przeczyste łez, dźwięk głęboki,
co niebo z ziemią kojarzy...
Milcząca prześwietlona, zjawa, jak odblask święty
przy ludzkiej obecna twarzy.
Niech lepiej dziewczyna nie cierpi: niech nie Anną,
lecz Hanką zastanie!
Będzie jak dzień słoneczny przy zamglonym, jak przy
wieczornym mroku - świtanie;
będzie jak dźwięk miedziany, rozgłośny, przy ginącym
łkaniu spiżowym:
będzie świetna, twarda, niepamiętna, zaborcza... Ostry
duch - w ciele jasnoróżowym.
Kto tamtą skrzywdził, niech do tej na najszybszym
rumaku pospieszy.
bo Anna się wprawdzie po nim na śmierć zapłacze,
lecz Hanka go najprędzej pocieszy.
Czyli wyszło niezgorzej :)
UsuńHa haaa! Wiedziałam! Super. Dwa psy to o jednego lepiej!
OdpowiedzUsuńBezsprzecznie.
Usuńto się teraz dopiero, będzie działo, oj działo! Ciekawam relacji z wieczoru oraz momentu zapoznania ślicznej dziewuszki z ladaco Lesiem :)
OdpowiedzUsuńLesiek w szoku, ale nie jest źle nastawiony. Karol i Edek przyjęli do wiadomości, choć bez entuzjazmu. Zośka się obraziła i zniknęła.
Usuńlaptoka pilnuj :-)
OdpowiedzUsuńFatalistka.
Usuńnie wierzę.
OdpowiedzUsuńja mam na imię Hania!
/h.
I teraz wyszło na jaw, skąd się imię wzięło :)
Usuń